Rozdział VI

53 10 0
                                    


Anastasia

   To niebywałe w jaki sposób ten dupek próbował mnie wykorzystać. Oddawać swoją krew w zamian za przytulanie? Już wyobrażam sobie te siniaki na moim ciele. Zacisnęłam pięści, gdy znalazłam się z powrotem w moim królestwie. Stałam przed budynkiem, wpatrując się w sunące po niebie obłoki. One były wolne, ja też chciałam taka być. Wolna. Postanowiłam, że zrezygnuję z władzy. Za dużo z tym zwlekałam. Nadszedł czas, powiedzieć sobie "dość, wystarczy". Nie, nie sobie. Całemu światu! Niech wiedzą. Dziś Anastasia nie będzie królewną. Dziś napiszę edykt, informujący o moim odejściu. Wydam rozporządzenie, rozdania jeden trzeciej mojego majątku biednym. 

   Z rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk nadjeżdżającej karocy, prowadzonej przez białe rumaki. Woźnica, ubrany w majestatyczny kapelusz, arystokratyczne szaty, idealnie wypolerowane buty, patrzy na wszystkich spod byka, jednocześnie rozglądając się za miejscem na przystanek. W końcu decyduje stanąć się obok marmurowego posągu założyciela rodu Invase, omal w niego nie wjeżdżając. Bogato zdobiony, czterokołowy pojazd przykuł nie tylko moją uwagę. Dookoła niego zebrali się służący, oczekujący na wyjście osoby, którą tutaj przywieziono. Tylko... kogo, bez zapowiedzi licho mogło przywiać właśnie tu?  

  Julie, niska, tęga służąca ledwo co, skłoniwszy się w pasie, otworzyła bogato zdobione drzwiczki. Z karocy wysiadła wysoka, chuda blondynka o długich, sięgających do pasa blond włosach, które co chwila, podrywane przez wiatr, zostały sprawnie i szybko ułożone przez inne służki. Dziewczyna obróciła się w moją stronę, szeroko otwierając swoje pełne, czerwone usta. Rzuciła się entuzjastycznie w moją stronę, wykrzykując moje imię. Po chwili zawisła na mojej szyi, prawie mnie nie uduszając. Odwzajemniłam jej uścisk, nie do końca wiedząc, co o tym myśleć. Gdy poluźniła uścisk, stanęła naprzeciw mnie, aby się przyjrzeć. Unosząc znacząco brwi, wykrzywiła kącik swoich ust, radośnie machając rękoma. 

- Anastasio, co się stało? Nie poznajesz mnie? - Zapytała, nadal nie przestając się uśmiechać.

   Dopiero teraz, gdy się odezwała wspomnienia wróciły. Przede mną stała moja przyjaciółka z czasów piaskownicy! Tak dawno jej nie widziałam! Zmieniła się. Dawniej, ubierała się jak chłopiec, nosiła o wiele za duże okulary, które co chwile zsuwały się jej z nosa, była niska, nieco tęższa niż dziewczynki w jej wieku i niezbyt urodziwa. A tu proszę. Dzisiaj, przede mną stoi piękna, wysoka kobieta, która niczym nie przypomina tamtej dziewczynki. Nie mogę uwierzyć, że tak bardzo się zmieniła. Nawet ubierać zaczęła się inaczej. Na sobie miała rozkloszowaną, czarną sukienkę, skórzane buty na koturnie z ćwiekami oraz pończoszki z doczepianymi przy udach kokardkami. Na sobie miała mnóstwo złotej biżuterii. Wyglądała oszałamiająco! Z pewnością mogła iść wyznaczać nowe trendy w modzie. Zauważyłam, że nie miała makijażu. Tylko usta, pomalowane na matową czerwień, odznaczały się na tle jej białej jak śnieg cerze. Z dzieciństwa została jej tylko ta urocza niezdarność, która sprawiała, że tylko mocniej ją kochałam. Była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Wnosząc swoje walizki po schodach, potykała się o własne stopy, co chwilę wywracając. Podbiegłam do niej, biorąc jedną torbę. Ręką skinęłam na dwie bliźniaczki. Lisi i Claudię, które sprawnie przechwyciły bagaże, udając się za mną. 

   Zatrzymałyśmy się na piątym piętrze, przed drzwiami do gościnnej sypialni. Otwierając drzwi na oścież, gestem dłoni pokazałam, że bagaże mają zostać wniesione i rozpakowane. Bliźniaczki po siedmiu minutach uwinęły się ze swoją pracę, składając ukłon i wychodząc z pomieszczenia. 

- Opowiadaj co u ciebie! - Ellie, zatapiając się w pościeli, radośnie podrzucała do góry poduszki.

- Mhm, nic ciekawego - tak, jasne, zupełnie nic. Oprócz tego, że mam półksiężyc na nadgarstku, ślady kłów na szyi i nieciekawe wspomnienia o chłopaku, który skradł moje serce - a u ciebie, kochanie?

- Miałam się żenić, ale mężczyzna, którego tak bardzo pokochałam, zdradził mnie z moją służącą, a tę służącą z inną dziewczyną. Z twojego królestwa, ale nie martw się! Nie po to tu jestem. Nie chcę jej odszukać. Po prostu, chciałam cię zobaczyć - ponownie zamknęła mnie w szczelnym uścisku, powodując zawroty głowy przez brak dopływu powietrza. 

- Nie rozumiem go, przecież jesteś piękna!

- Nie, Ana. Może teraz jestem, ale wtedy nie byłam. Dopiero po jego odejściu, zaczęłam ćwiczyć, zdrowo się odżywiać, układać włosy, malować usta i inaczej się ubierać. On leciał tylko na władzę, klejnoty.. Oczywiście po mojej niesamowitej przemianie zechciał łaskawie do mnie wrócić - prychnęła, zalewając się łzami. 

- Już dobrze - wyszeptałam, gładząc ją po plecach - nie jest wart twych łez.

- Kochałam go, Anastasio. Ty nigdy nie byłaś zakochana, nie wiesz jak to jest - wymruczała, nie przestając płakać.

   Teraz i ja miałam ochotę wydusić z siebie wszystkie łzy, które się we mnie wzbierały. Skąd ona wie, że nigdy nie byłam zakochana? Jej słowa mnie zabolały, ale nie szkodzi. Być może miała rację. Teraz zapomniałam o swoim edykcie o odejściu, o jej bólu. O wszystkim, moje myśli kierowały się tylko ku jednej osobie. Jake'owi. 

   Na moje nieszczęście, jak na zawołanie drzwi rozwarły się, z hukiem obijając o ścianę. Do środka pokoju wszedł, nieco poirytowany Garry, a tuż za nim Jake. Nasze spojrzenia zetknęły się.

Oni razem? Oho, to nie wróży nic dobrego.

Pokochać Raz W ŻyciuWhere stories live. Discover now