Złamane serca!

70 4 0
                                    

                       *Liam Pov* 

        Za każdym razem kiedy lądujemy na tym lotnisku wszystkie wspomnienia wracają, za każdym razem przysiadam w miejscu w którym wiedziałem ją ostatni raz, chłopaki już się nawet do tego przyzwyczaili, dają mi chwilę spokoju, moment oddechu w którym szukam jej twarzy po całym lotnisku, moment w którym wsłuchuje się w tysiące głosów tylko po to by jakimś cudem usłyszeć ten jedyny. Do dziś nie wiem dlaczego pozwoliłem jej odjechać, dlaczego pozwoliłem jej wsiąść do tego samolotu, czułem wtedy że nasza przyjaźń się urwała i chociaż tęskniłem za nią każdego dnia, nie odezwałem się, wielu uzna mnie za idiotę i za egoistę, ale ja nie mogłem być samolubny w stosunku do niej za bardzo ją kochałem i widziałem jak rozkręca się cała ta nasza kariera, nie chciałem jej wciągać w ten cały świat plotek, bo doskonale wiedziałem, że ona by sobie z tym nie poradziła, że nie dała by rady. Pomimo tego, że ten cały świat jest doskonały, to ma o wiele więcej wad niż zalet, ona była zbyt delikatna żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Doskonale pamiętam jej wyraz twarzy kiedy widziałem ją ostatni raz, doskonale pamiętam jej gesty, słowa, pamiętam wszystko, dalej mam jej zdjęcie na tapecie w telefonie, chociaż tyle mi po niej zostało, dalej też noszę łańcuszek który od niej dostałem, to wszystko sprawia, że jest mi chociaż trochę łatwiej znieść to wszystko, minęło pięć pieprzonych lat, każdego dnia próbowałem zapomnieć, imprezy, alkohol, dziewczyny ale żadna z nich mimo tego iż były pięknie nie mogła jej zastąpić. Zatraciłem się tak w tym wszystkim, że zapomniałem kompletnie kim tak naprawdę jestem, kim jest stary dobry Li. Nawet tego mi brakuje, brakuje mi każdej jej wady, brakuje mi zrzędzenia nad uchem, wyzywania, kłótni które trwały kilka minut bo później i tak stwierdzaliśmy, że się kochamy ale chyba najbardziej brakuje mi jej uśmiechu, tego jak podśpiewuje piosenki w samochodzie, tego jak mnie woła, brakuje mi jej głosy który sprawiał, że byłem szczęśliwy. Gdybym miał drugi raz szansę się z nią pożegnać, to albo wyniósł bym ją siła z tego lotniska i zamknął u siebie w pokoju, albo wsiadł bym z nią do samolotu i olał wszystko to co miałem tu, była dla mnie najważniejsza. 

  Harry: Stary chodź już, ludzie się gapią.- Spojrzałem na przyjaciela, wiedziałem, że miał rację, ale chciałem zostać tu jeszcze chociaż przez chwilkę, z politowaniem spojrzał na mnie i usiadł obok.-Dlaczego jej nie odnajdziesz? 

 Ja: Już za późno, miałem swoją okazję i ja zmarnowałem.- Wiedział o tym doskonale, znał mnie doskonale, więc dlaczego o to pytał, chciał mnie dobić. 

 Harry: Stary kiedy was poznałem, byłem pewny, że jesteście w sobie zakochani ale później zwątpiłem w ciebie, wydawało mi się, że ci nie zależało, pozwoliłeś jej odejść.

 Ja: Masz rację, pozwoliłem i będę tego żałował do końca życia, bo ona była moim życiem, ale nie umiałem jej powiedzieć, że ją kocham, nie umiałem jej odebrać marzeń...

 Harry: Dlatego odebrałeś je sobie, stary ja wiem, że kochasz śpiewanie, że to cię uszczęśliwia, ale ty nigdy nie będziesz szczęśliwy, każdą dziewczynę porównujesz z nią, każda jest zbyt mało idealna, żadna jej nigdy nie dorówna.- Miał cholerną rację, zresztą jak zawsze.- Poddaj się stary, to cię zniszczy, straciłeś ją już tyle lat temu, może najwyższy czas odpuścić, może czas zamknąć tamten rozdział, może czas otworzyć nowy, widziałem ostatnio Kim, pytała o ciebie, może...

  Ja: Przestań, po prostu przestań Kim to przeszłość...

  Harry: Sam to też przeszłość, stary ogarnij się, wykasuj wiadomości od niej, usuń jej zdjęcia, zmień tapetę na telefonie, przestań nałogowo przeglądać jej profil na Facebooku...

 Ja: Nie umiem.- Spuściłem głowę i dałem upust emocją, pozwoliłem łzom spływać i chociaż wiedziałem że Harry ma rację nic nie mogłem z tym zrobić, wiedziałem, że jutro gazety będą pisać o płaczącym członku 1D, będą snuć kolejne teorie spiskowe, a ja to znów oleje, podniosłem głowę i zobaczyłem ten uśmiech zobaczyłem moją Sami, była tu, przetarłem twarz ale kiedy znów spojrzałem w tamto miejsce nie było jej tam.- To ona! Widziałem Sam.- Kolega patrzył się na mnie jak na opętanego, ja stanąłem na ławkę i zacząłem wyszukiwać jej w tłumie.

  Harry : Stary przerażasz mnie, masz jakieś urojenia.- Gdyby mój wzrok mógł zabijać Harry leżał by już trupem.- Nie ma jej tu musisz się z tym pogodzić.- Złapał mnie za rękę ale od razu ją wyrwałem. 

 Ja: Widziałem ją jasne!- Warknąłem na kumpla a on ze zdziwieniem tylko mi się przyglądał, przecież nie oszalałem, widziałem ją.- Sami, wiem, że tu jesteś!- Krzyczałem, byłem zdesperowany.- Sam proszę cię wiem, że minęło wiele czasu, ale Sam cholera!

  Harry: Liam złaś, ludzie się gapią robisz z siebie idiotę, zamkniemy cię w psychiatryku jak tak dalej pójdzie, szalejesz przez tą dziewczynę, obiecuje, że ją odnajdę tylko chodźmy już, proszę cię!- Zszedłem z ławki i ruszyłem w stronę wyjścia, widziałem ją była tu, nikt mi nie wmówi że mam urojenia, włączyłem FB i wszedłem na jej profil tak jak się spodziewałem, zobaczyłem status dziewczyny "w podróży do Londyn" i dopisek do tego "Wracam do domu, nie mówcie nikomu, że wracam do domu, coś kiedyś tam zostawiłam, coś tam kiedyś po mnie pozostało, ale dziś już wracam do domu, nie mówcie nikomu, że wracam do domu."- Co się tak patrzysz na ten ekran.

  Ja: Widziałem ją, była tu, jest tu.- Pokazałem mu telefon na co chłopak teatralnie przewrócił oczami, wiedziałem, że to przeznaczenie.

                      *Sam Pov* 

    Widziałam go tu, siedział na tej samej ławce co wtedy, ale uciekłam, stchórzyłam jestem takim tchórzem, słyszałam jak mnie woła, ale nie miałam odwagi do cholery jasnej co on sobie myślał, nie odzywa się przez pięć lat a później tak po prostu mnie woła na lotnisku. Dzisiaj już jest za późno, pomimo tego, że nadal mi na nim cholernie zależy i nie umiałam ułożyć sobie przez niego mojego życia uczuciowego, bo wszystko przypominało mi o nim, nie poddam się, nie wrócę do niego, nie mogę przechodzić tego wszystkiego znów, nie chcę go już nigdy widzieć na oczy, nie chcę go już nigdy więcej widzieć, z mojego myślenia wyrwało mnie zderzenie z czymś, a raczej z kimś, zaklęłam i kucnęłam aby pozbierać swoje rzeczy, nagle usłyszałam nad sobą czyjś głos doskonale wiedziałam do kogo należy,o ironio losu, spojrzałam na chłopaka stojącego obok mnie. 

  Niall: Sami, to naprawdę ty, Boże tyle czasu, chodź chłopaki padną jak cię zobaczą.- Spojrzałam na chłopaka a pojedyncza łza zatańczyła na mojej rzęsie. 

 Ja: Nie Niall, proszę cię nie mów nikomu, że mnie widziałeś a szczególnie Li.- Chłopak patrzał na mnie  jak by nie do końca zrozumiał o co go właśnie poprosiłam. 

 Niall: Ale jak to Sam on...

 Ja: Proszę cię Niall, ja już za dużo nocy przepłakałam, nie mogę, drugi raz tego nie zniosę. 

 Niall: Jemu też nie było łatwo...

 Ja: Jemu nie było łatwo, to on mnie olał, to on o mnie zapomniał, to on odrzucał połączenia, to on nie odpisywał na wiadomości, wielki pan gwiazdor, błagam cieNiall sam w to nie wierzysz, zrobisz jak uważasz, jak chcesz to mu powiedz, że mnie widziałeś jak nie to nie, w sumie możesz mu ode mnie przekazać, że jest najgorszym przyjacielem jaki chodził po kuli ziemskiej, żegnajNiall.- Nie dałam chłopakowi dojść do głosu, wsiadłam do taksówki i odjechałam, miałam dość  Liama i całego jest świata, po co ja tu wracałam... 

Ile to już minęło..?  [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz