This is my life...

50 4 0
                                    

                 *Sam Pov*

     Wróciłam do domu zaledwie kilka godzin temu a już mam ochotę uciec jak najdalej, dlaczego się tak czuje dlaczego nie mogę go po prostu olać, przecież minęło już pięć lat, przez te pięć lat wszystko się zmieniło a ja powinnam o wszystkim zapomnieć, zranił mnie, zostawił, olał, wolał ładne modelki, Boże o czym ja mówię, przecież my nigdy nawet nie byliśmy razem czego ja się spodziewałam, byliśmy tylko przyjaciółmi a każda przyjaźń się kiedyś kończy, nasze zakończenie było bolesne i smutne ale nadeszło, teraz czas na zmianę, teraz czas zacząć coś nowego, jeszcze dziś mam spotkanie w jedyny z wolontariatów w Londynie, w USA zrozumiałam, że właśnie to chcę robić, że właśnie to sprawia, że jestem szczęśliwa, za godzinę mam spotkanie ale już jadę na umówione miejsca, jest południe więc, ulice pewnie będą zatłoczone a ja nie chcę się spóźnić, nienawidzę jak ktoś się spóźnia, więc sama z reguły też tego nie robię, chyba że przydarzy się coś niespodziewanego, ale to jest bardzo rzadkie i prawie nigdy się nie zdarza. 

   Tak jak przewidziałam, były straszne korki w drodze do centrum, na miejscu byłam 10 minut przed czasem i Paul już na mnie czekał, poznaliśmy się w stanach i od razu zaproponował mi, że jeżeli tylko kiedyś tu wrócę i będę miała ochotę z nimi współpracować mam się od razu odzywać.

Ja: Hej, co tam u ciebie?- Podeszłam do niego od razu uśmiechnięta, ten człowiek tworzy taką aurę w około siebie, że każdy się uśmiecha kiedy go widzi, podniósł na mnie wzrok i zobaczyłam ten uśmiech, który rozświetla wszystko. 

Paul: No cześć, już myślałem, że nie wrócić do Londynu a tu taka niespodzianka, co cię tu sprowadza.- Cholera myślałam, że nie zapyta, byliśmy dość blisko w USA wiec powiedziałam mu kiedyś, że nigdy nie wrócę do Londynu, bo mam tu parę spraw których nie chcę ruszać. 

Ja: Życie, och Paul żebyś tylko wiedział.- Spuściłam głowę i przygryzłam wargi żeby się tylko nie rozpłakać ale było już za późno, jedna mała łza poleciała po moim policzku.- Myślałam, że powrót tu będzie trochę łatwiejszy, ale jak widać pomyliłam się. 

Paul: Co jest mała? Przecież wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć.- Wiedziałam to ale czy chciałam teraz o tym mówić, a jak nie będę miała okazji więcej się nikomu wygadać. Paul zawsze mówił na mnie mała, bo jest 2 metrowym facetem i nie jest chuderlaczkiem wręcz odwrotnie ale nie jest gruby on jest umięśniony, ma 38 lat i przez dłuższy czas zachowywał się jak mój tata. 

Ja: Ciężko mi wiesz, kiedy wylądowałam wszystkie wspomnienia wróciły, Liam wrócił, myślałam, że już chociaż trochę mi przeszło w końcu minęło już tyle lat, co ja mam robić?- Teraz to wyglądałam jak bym chciała wypłakać morze łez, ale nie przejmowałam się tym, już nie, Paul przez chwilę milczał tylko mi się przyglądając, układał w głowie wypowiedź, nie chciał mnie ranić. 

Paul: Powinnaś dać sobie spokój, żyć dalej, znaleźć sobie jakiegoś faceta, albo zatracić się w pracy, powinnaś przestać o tym myśleć, mówić, powinnaś wyrzucić go z głowy.- Łatwo było mówić. 

Ja: Jak ja mam to zrobić, w całym mieście są jego plakaty, co chwilę słyszę jego głos w radiu, co chwilę, widzę go w internecie.- Boże w co ja się wpakowałam.- Po co ja tu wracałam, mogłam siedzieć w stanach jakoś dała bym sobie radę. 

Paul: Nie dała być, nie okłamuj mnie, idę o zakład, że siedziałaś wieczorami w pokoju i płakałaś do poduszki przy jego piosenkach, już taką jesteś osobą, nie zmienisz tego, jesteś bardzo uczuciowa, ale jesteś też silną kobietą i jeżeli ktoś ma poradzić sobie z taką sytuacją to właśnie ty.- Wiedziałam, że mogę liczyć na słowa wsparcia, otarłam łzy, podniosłam głowę i lekko się uśmiechnęłam.

Ja: Dobra gadajmy o tej pracy.- Musiałam zmienić temat.

Paul: A no tak, mam jeden wolny etat w "Make a wish", będziesz zajmowała się załatwianiem spotkań, jakiś wyjazdów, wszystko co ma związek ze spełnianiem marzeń, co ty na to?

Ja: Od kiedy mogę zacząć?- Od razu wiedziałam, że się zgodzę. 

Paul: W sumie to od teraz, mam dla ciebie numer, tylko jest problem.- Boże jeszcze nie zaczęłam a już problem.

Ja: Jaki problem?- Paul zrobił dziwną minę, takiej jeszcze nie znałam.- Co jest? 

Paul: Jest taka dziewczyna ma 8 lat nazywa się Maja, jest chora na białaczkę, zostało jej może 3 miesiące życia, jest chyba z Polski, przyjechała wczoraj do Londynu, twoja poprzedniczka miała załatwić jej spotkanie z jedną z gwiazd, ale zawaliła, Maja pojutrze wraca i nie chcemy jej zawieść, niestety nie da się przełożyć jej wylotu, albo sprowadzić ja innym razem, bo lekarze powiedzieli, że nie przeżyła by następnego lotu. 

Ja: Dawaj zadzwonię.- Wzięłam od niego karteczkę z numerem, jeżeli uda mi się to załatwić, będzie to wielki wyczyn, żadna gwiazda nie ma wolnego od tak więc umawiać się trzeba z nimi długo przed planowanym spotkaniem, 

Paul: Ale tą gwiazdą jest Harry Styles.- Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy, wybrałam już numer i wiedziałam, że jak nie powiem kim jestem to na pewno nie uda mi się załatwić tego spotkanie, odeszłam od stolika i czekałam na połączenie. 


Pani: Dzień dobry, dodzwoniła się pani do Pana Harrego, ale nie może pani teraz z nim rozmawiać jest zajęty.- Kurdę tego nie przewidziałam.

Ja: Dzień dobry, mogła by pani przekazać, że dzwoni Samantha Lost, jeżeli nadal nie będzie chciał ze mną rozmawiać to się rozłączę.- Wiedziałam, że kituje, stawiam, że Harry się teraz dobrze bawi i nie chce mu się po prostu podejść do telefonu, kobieta poprosiła abym chwilę poczekała, coraz bardziej trzęsły mi się ręczę. 

Harry: Halo Sam czy to ty?- Cholera mam się rozłączyć, ale nie to przecież dla tej dziewczynki.

Ja: Hej Harry mam sprawę do ciebie.

Harry: Zrobię co będziesz tylko chciała tylko musisz się ze mną spotkać, musimy pogadać.- Zastanawiałam się chwilę, ale cholera nie miałam serca odmówić temu dziecku. 

Ja: Słuchaj sprawa wygląda tak, mamy u mnie w fundacji małą dziewczynkę, ma 8 lat przyjechała wczoraj z Polski, ma białaczkę, jedyna szansa żeby się z tobą spotkała, to opcja, że zgodzisz się z nią jutro zobaczyć,mam nadzieję, że ze względu na naszą znajomość się zgodzisz, wiem, że jesteś zapracowany ale ona umiera i nie wiem w sumie dlaczego chcę zobaczyć ciebie...

Harry: Zgadzam się, ale mam jeden warunek.- Kurdę wiedziałam, że to się tak skończy. 

Ja: Jaki warunek Harry?

Harry: Spotkam się z nią a potem wsiadam w samolot lecę do stanów i spotykam się z tobą, inaczej nie ma opcji.- Nie wygadał się.

Ja: Harry nie musisz wsiadać w samolot jestem w Londynie.- Nastała cisza, cholernie męcząca cisz.

Harry: On cię naprawdę widział, dobra robimy tak, widzę się jutro z tą dziewczynką a ty masz tam być, bo inaczej zmienie się w rozpieszczoną gwiazdę i wyjdę odrazu jak cię nie zobaczę. wyślij mi sms adres.

Ja: Harry nie mów o tym Li ok.- Znowu zapadła cisza, ta cholerna cisza. 

Harry: Zdecyduję jutro po rozmowie z tobą.- Podziękowałam mu jeszcze i się pożegnałam, wracając do stolika. 


Ja: Zabiję cię kiedyś.- Gdyby mój wzrok mógł zabijać Paul by już nie żył.

Paul: Zgodził się?- Pokiwałam potwierdzająco głowom.- Serio!? 

Ja: Tak ale muszę tam być bo inaczej wejdzie i wyjdzie, chce pogadać ze mną, pewnie o Li.

Paul: Nie, nie ma opcji, powiedz mu, żeby nie przychodził, nie będziesz przez to cierpiała.

Ja: Paul będę, ta dziewczynka na to zasługuje, chociaż na to, nawet gdybym miała przez to spotkać się z Li i dać mu w ryj to to zrobię. 

Ile to już minęło..?  [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz