-Rocky zaufałam ci...- powiedziałam z łzami w oczach
-Siadaj.... Denerwuje mnie to, że wszystkie chłopaki na ciebie lecą. Chciałam cię na początku oszpecić jakimś kwasem czy coś, więc wybrałam to...
-Że co? Wolałabym żebyś mnie oszpeciła niż żebyś mnie tak upokorzyła.
-To mogę cię oszpecić. Chcę wyglądać jak ty rozumiesz?! - wykrzyczała te słowa po czym rzuciła się na mnie z łapami.Podbiegł do nas chłopak z mojej starej szkoły i odciągnął odemnie Rocky.Odwróciłam się i zobaczyłam że pełno ludzi ze szkoły się patrzało i wszystko słyszało.A Rocky rozpłakała się i pobiegła.
-Hej, Ross jestem, miło mi.- Przedstawił mi się chłopak który mnie uratował.
-Hej, hej, sorry muszę iść pa!- poczym pobiegłam byłam wstrząśnięta słowami Rocky.Na drugi dzień mama Rocky wypisała ją ze szkoły. A o tej akcji z moją mamą wszyscy już zapomnieli. W trzeciej klasie miałam swoją paczkę znajomych. To z nimi spędziłam tą ostatnią imprezę. Braiana, Jessie,Scott,Perrie. Scott był jedynym chłopakiem w naszym towarzystwie ale z tego powodu, że był gejem świetnie nam się dogadywało. Jessie, Braiana i Perrie miały swoją drugą połówkę. Tylko ja nie miałam. Było mi trochę dziwnie z tego powodu.W tą pamiętną imprezę trochę wypiliśmy, a nie byliśmy pełnoletni. Grała głośna muzyka było super, aż do czasu... Nagle zadzwonił telefon myślałam, że to może chłopak którejś z dziewczyn, a więc udawałam bardziej pijaną.
-Haaalooo?!
-Dzień dobry z tej strony Komenda powiatowa policji......
Gdy to usłyszałam włosy zajerzyły mi się na głowie. A gdy powiedzieli o śmierci dziadków wypuściłam słuchawkę z rąk i przez chwilę patrzyłam na ścianę w bez ruchu.Następnie zaczęłam tak mocno płakać, że mimo tej głośnej muzyki znajomi mnie usłyszeli i podbiegli do mnie.