Ja: O nie!!
Cole: Co się dzieje?
Ja: Znów planują zaatakować.
Cole: Wyruszamy.
Ja: Dobrze, a Natalia?
Natalia: Ja tu zostanę.
Jay: Zostane z tobą.
Ja: *wybiegam na dwór i tworzę w biegu smoka*
Cole: *w szoku* J-jak?
Ja: Nie ma czas, lecimy.
Wiem, że Max i Kai lecieli razem, a Marta z Lloydem. Mój smok leciał szybciej od nich pewnie przez moc szybkości i wiatru. Dobrze, że wyspa już niedaleko....oby nic się nie stało. Obym była przed nimi. Po 20 minutach widziałam już wyspę....
Natalia
Ja: Jay czemu zostałeś?
Jay: Musze się zająć moją królewną i dzieckiem.
Ja: Dziękuje, ale chciała bym wrócić do domu.
Jay: Ale tu masz dom.
Ja: Aa ten tu w Hiszpani mam taki pokój dla siebie, a mieszkanie znajomego.
Jay: Ale tylko znajomego?
Ja: Tak, głuptasku przecież ciebie kocham.
Jay: Hihi, a ja ciebie.
Ja: Wróćmy do Polski (nadal ni mogłam wymyśleć xd) tam każdy z nas się urodził.
Jay: Jak to?
Ja: Wiesz....dla bezpieczeństwa.
Jay: Mało jest was młodych?
Ja: Tylko my...reszte jako dzieci zabito.
Jay: Ale teraz dziecko będzie też Ninja.
Ja: Zwrócą uwagę, że też Assassin.
Jay: No dobrze.... Zabiore cię do domu *bierze mnie na ręcę, a na dworzu tworzy smoka*
Ja: Nie latałam smokiem.
Jay: I moja w tym głowa, żebyś była bezpieczna.
Smok wzniósł się na górę, a ja mocno trzymałam się Jaya. No trochę minie zanim tam będziemy....oby tylko tamtym się nic nie stało.
Angelika
Wszyscy dotarliśmy na wyspę. Na razie nie zdążyli przypłycąć.
Conor: Córciu *przytula mnie*
Ja: Tata...gdzie dziadek?
Mędrzec: Co myślisz, że jak stary to nie będzie walczył?
Ja: Ale skąd.
Mędrzec: *podaje mi linę z kotwiczką* Weź i zabij nią Henryka.
Ja: *biorę* I koniec będzię z nimi?
Conor: Tak.
Nagle usłyszałam dźwięk trąbki, a mój tata pokazał coś do niego rękoma.
Conor: Już tu są. Kochanie wiesz co zrobić?
Ja: Tak ojcze.
Mędrzec: No to po staremu. Ninja i Assassini.
Ja: *biegnę w głąb lasu*
Cole: Angelika czekaj!
Ja: Co?
Cole: Obiecaj, że będziesz uważać...on jest chroniony....nie...idę z tobą.