(Tag na zdjęciu Angelika i Cole ;) 2/3 godziny warte roboty z Jayem -_- xd moge zrobić książkę z moimi rysunkami piszcie co o tym myślicie)
Tydzień później
Natalia
Czułam się dziś gorzej niż ostatnio, mianowicie wymiotowałam i miałam bóle brzuch. Może to przez te naleśniki Jaya? Ale może to ciąża? Postanowiłam pójść sama do lekarza, Jay jeszcze spał i nie chciałam go budzić. Tradycyjnie założyłam kaptur i wyszłam do lekarza. Ostrożnie patrzyłam, czy mnie nikt nie śledzi. Weszłam do kliniki w której lekarzem jest nasz znajomy Ben (nie ten Ben zły xd).
Ben: Witaj Natalia. Mało przychodzisz, Jakiś szczególny powód?
Ja: Wymiotuje i brzuch mnie boli.
Ben: Rozumiem. Połóż się.
Połorzyłam się na łóżku, a Ben (nie wiem jak się to cuś nazywa, to co się brzuch bada xd) badał mój brzuch, uważnie patrzył na monitor.
Ja: Coś nie tak?
Ben: Nie, jesteś w ciąży.
Ja: Co?!
Ben: No tak.
Ja: To wspaniała wiadomość.
Ben: Ale musisz zrezygnować z walk. Wiesz czym to się skończy.
Ja: Dobrze, napisze do Jaya.
Jezu Jay będzie zachwycony z dziecka. Napisałam do niego, że się spotkamy pod mosten za 10 min (tam dalej jest baza Assassinów ;) ).
Ben: No to gratulacje i się nie przemęczaj.
Ja: Dobrze. To cześć.
Ben: Cześć.
Wyszłam z kliniki i nagle ktoś mnie złapał.
Żł: Mamy ją! Zabieramy ją do lochów, a tam poczekasz z jeszcze jedną na egzykuje.
Nie! Złapali mnie...ale Jay i dziecko.
W tym samym czasie
Angelika
Obudziłam się bardzo osłabiona. Byłam jeszcze na statku, ale miałam ręcę związane. Chyba jesteśmy na miejscu bo nie płyniemy. Zabije go...ale jestem za słaba.
Roberts: Oo wstałaś to dobrze *podnosi mnie* Idziemy!
Ja: *idę* Dlaczego to robisz?
Roberts: Słuchaj jesteś żywa im potrzebna i za ciebie jest suma większa niż miliony.
Ja: A ty tylko o jednym.
Roberts: Chociaż żałuje, że nawet nie spędziłem z tobą nocy.
Ja: Zbok!
Roberts: No cóż *podchodzi pod rezydencje Henryka*
Żł 1: Czego tu?!
Roberts: Do pana Henryka Ramires (dobrze bo nwm xd) mam dla niego prezent.
Henryk: Oo kogo me oczy widzą.
Roberts: Przyniosłem panu żywą Assassinkę.
Henryk: Ale za nią kasy nie dostaniesz.
Roberts: Ah tak! *zdejmuje mi kaptur* A teraz?
Henryk: Prosze, prosze panienka Desmon.
Ja: Spadaj!
Henryk: Jak zawsze się nie daje. Zabrać ją do lochu do tej drugiej. A tego pirat....hmmm dać nagrodę.
Ja: Puszczać mnie!