Rozdział 1

66 5 3
                                    

Jechałam z rodzicami na wakację, wybraliśmy koniec sierpnia gdyż większość osób szykowała się do szkoły czy pracy, a skoro miałam nauczanie domowe, skorzystaliśmy z okazji i wyruszyliśmy w podróż. Żadne z nas nigdy nie lubiło tłumu, więc wynajeliśmy parterowy domek przy plaży oddalony o trzy kilometry od najbliższej wioski.
Siedziałam na tylnym siedzeniu razem z Atosem, który cały czas merdał ogonem i próbował mnie polizać. Otworzyłam okno i natychmiast poczułam zapach słonej wody i różnorodnych kwiatów których woń rozwiewał nieprzewidywalny wiatr, który raz zwiększał swe natężenie by później uspokoić się i dać falom opaść na piasek. Ich szum był równie wyrazisty co gwizdy ptaków ścigających i tańczących ze sobą.
Nagle na kolana wskoczył mój pies bo też zapragnął podziwiać widoki. Trwaliśmy tak jakiś czas aż tata zjechał na stację benzynową.
Gdy samochód się zatrzymał otworzyłam drzwi i poszłam kupić coś do picia. Oczywiście czarny labrador ruszył za mną. Wyczuł woń hot dogów i natychmiastowo zaprowadził mnie do mini baru.
Gdy weszłam do sklepu usłyszałam mężczyznę o bardzo niskim głosie, który prosił sprzedawczynię o rachunek. Podeszłam do lodówki z napojami, zawsze miałam problem je otwierać bo nigdy nie wiedziałam czy pociągnąć czy przesunąć. Za drugą próbą udało się przesunąć drzwi i wzięłam pierwszy lepszy napój. Atos wziął sobie jakiegoś smakołyka z pułki i poszliśmy do kasy. Zawsze był samodzielny a mi to nigdy nie przeszkadzało.
Wysunęłam rękę by podać pani stojącej za ladą napój i smakołyki gdy usłyszałam śmiech za moimi plecami. Co najmniej dwójka dziewczyn, chyba nastolatek. Też się uśmiechnęłam, dobrze wiedziałam co je tak rozbawiło, znowu źle wymierzyłam przestrzeń i moje zakupy trzymałam w przeciwną stronę niż sprzedawczyni. Nagle ktoś je ode mnie wziął.
- Dziękuję - wysłałam osobie uśmiech lecz nawet nie byłam pewna czy stoi przede mną.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Nagle wszelkie rozmowy w sklepie ucichły. Byłam pewna że to sprzedawczyni lecz głos był męski. Należał do dość młodej osoby, był przyjemny i kojący.
Mężczyzna dał zakupy na ladę i zapłacił. Nadal denerwowała mnie cisza panującą w sklepie.
- Patrzcie! To Liam Payne! - zabrzmiał głos jednej z dziewczyn i nagle wszyscy z piskiem wybiegli na zewnątrz.
Zostałam sama z nieznajomym.
- Proszę, to pieniądze za zakupy.
Wyciągnęłam z kieszeni dziesięć euro.
- Nie trzeba, jak już mówiłem; cała przyjemność po mojej stronie. - po zakończeniu wypowiedzi mężczyzna uniósł moją dłoń i przez długą chwilę czułam ciepło, po czym ją pocałował. Zrobiło mi się gorąco i poczułam że się rumienię.
- Nazywam się Harry Styles. - odparł
- Ja Clara.
Usłyszałam szczek młodego labradora i natychmiast dodałam:
- A to jest Atos. - uśmiechnęłam się pod nosem.
Zawsze był ktoś, ja i Atos. Nigdy nie zostawiał mnie na krok i był moim osobistym strażnikiem.
Harry zaśmiał się.
- Miło mi Cię poznać, Atos. - Pies dał mu łapę a mężczyzna znowu się zaśmiał i pogłaskał psa.
- Chyba Cię lubi.
Harry nie odpowiedział, lecz czułam jego wzrok na mnie.
Usłyszałam trąbienie dochodzące z auta mojego taty.
- Muszę już iść. - oznajmiłam.
- Mam nadzieję że się jeszcze zob..... - przerwał gdy zrozumiał że byłoby to niestosowne.
- Mam nadzieję że Cię jeszcze zobaczę. - szybko się poprawił.
- Do widzenia, Harry. - odwróciłam się i odeszłam z uśmiechem na twarzy, mijając zwariowane fanki jakiegoś zespołu który najwidoczniej również postanowił się tu zatrzymać.
Gdy wsiadłam ruszyliśmy w dalszą drogę. Aż do momentu, gdy dojechaliśmy do domku brzmiał mi w głowie głos nowo poznanego znajomego. Potem już myślałam tylko o tym by popływać w morzu.

Blind PathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz