Rozdział 4

26 3 0
                                    

- A ty gdzie? - zatrzymał mnie głos Nialla gdy zabrałem klucze samochodu wypożyczonego przez niego wczoraj. Najbardziej z nas wszystkich interesował się samochodami a to było szare porsche 911 turbo. Pomimo że nie było jego, dbał o nie jak o bobasa.
Gdy zdałem sobie sprawę, że mówią o Clarze bez słowa skierowałem się do wyjścia. Nic dziwnego, że zapytał. Nie mogłem im powiedzieć że jechałem do niej.
- Lou spalił obiad, pojadę po coś do miasta. - słabe kłamstwo, ale to nigdy nie była moja mocna strona. W przeciwieństwie do Clary. Ona oszukiwała wszystkich że widzi. Na dodatek nieźle jej to wychodziło.
- Nie możemy po prostu zamówić pizzy? - odezwał się Lou.
Wiedziałem, że teraz nie dam rady wyjść z domu, ale obiecuję, pojadę do niej jeszcze dzisiaj.
Uśmiechnąłem się i sięgnąłem po telefon.
- To co zwykle?

*Clara's POV*
- Poczytasz mi gazetę, tato? - wprawdzie rzadko o to prosiłam ale za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć więcej o tym zespole. Co jeśli Harry był jednym z członków? Mieszkał obok w domu. Tak blisko. Mogłabym z nim porozmawiać raz jeszcze. Och, tak bardzo chciałabym usłyszeć jego głos. Lecz zamiast głosu Harry'ego, z zamyśleń wyrwał mnie głos taty.
- Atak terrorystów... - zaczął
- Ale nie tę gazetę.... tato.... Weź tę która leżała na stoliku obok mojego leżaka!
Nic nie powiedział, ale po kilku sekundach zastanawiania się wstał i poszedł po wskazaną przeze mnie gazetę.
- Urg...- wydał z siebie głośny jęk - przecież to czasopismo dla głupich nastolatek z jakimiś głupimi chłopaczkami na okładce.
Zawsze twierdził, że takie coś robi tylko wodę z mózgu. Po części miał rację, ale w tej chwili chciałam dowiedzieć się o głupich chłopaczkach z okładki jak najwięcej.

Wiem już, że nazywają się One Direction. Zespół pierwotnie składał się z pięciu członków, lecz teraz jest ich czterech. Louis, Niall, Liam i.... Harry.
Harry.
Poprosiłam tatę, by puścił mi ich piosenki. Poszedł do sypialni po tableta i włączył na YouTube ich playlistę, po czym sobie poszedł. Nie wiedziałam jakie są tytuły piosenek, ale gdy usłyszałam jego głos, poczułam, ze odpływam... Zagłębiłam się w dźwięki wypływające z głośników urządzenia. Rozpoznałam głoś Niall'a, Liam'a. Pewnie była to stara piosenka bo były tam jeszcze dwa obce mi głosy.

You and I
We don't wanna be like them
We can make it 'till the end
Nothing can come between

Jego głos rozbrzmiewał mi w głowie.

Kiedyś byłam nieśmiała, miałam kompleksy. Nie wiem co się ze mną stało, ale od wypadku stałam się silniejsza, powinno być inaczej, powinnam się zamknąć w sobie, użalać się nad swoim losem. Być może fakt, że to nie jest trwałe, sprawił że mam ochotę walczyć. Teraz też mam ochotę walczyć.
Dotknęłam Atosa, wyczułam jego obrożę oraz smycz. Podniosłam się z kanapy. Poczułam zapach morza i skierowałam się w jego stronę. Czarny labrador spoważniał i grzecznie szedł u mojego boku. Gdy poczułam wodę pod stopami, zatrzymałam się. Atos chciał iść dalej, myślał, ze idziemy popływać. Ja jednak obróciłam się w lewo i poszłam wzdłuż morza na poszukiwanie najpiękniejszego głosu na Ziemi.
Atos posłusznie szedł przy mnie.

*Harry's POV*

Zbliżał się już wieczór, Słońce zachodziło. W salonie czuć było pizzę, sos czosnkowy i pikantny. Wszyscy byli nażarci i oglądali tv. Gdy zapadnie noc, obiecaliśmy sobie, ze pojedziemy na miasto. Ja obiecałem sobie, że ją zobaczę. Szkoda, że ona nie może zobaczyć mnie. A co jeśli nawet o mnie nie myśli? Pewnie wiele osób jej pomagało w różnych sytuacjach w życiu, ja nie byłem pierwszym i pewnie nie ostatnim. Pojawię się we framudze jej drzwi, powiem 'cześć' a ona mnie nawet nie pozna. Nie wiem, czy wyjazd do niej to aby na pewno dobry pomysł.
Wstałem i poszedłem do lodówki napić się piwa.
Podjąłem już decyzję, więc mogłem się śmiało napić bo prowadzenie samochodu nie będzie mi dziś pisane.
Otworzyłem lodówkę a tam pusto. Chwilę wpatrywałem się w brak napoju bogów.
- Wyżłopaliście wszystko, panowie. - zamknąłem lodówkę, oparłem się o nią i skrzyżowałem ręce patrząc się na nich z lekkim uśmiechem.
- Ohhh - usłyszałem tylko jęk, wynikający z próby napięcia mięśni napchanego brzucha.
- Dobra, dobra. Nie fatygujcie się, pojadę. - przewróciłem oczami i skierowałem się do drzwi.
- Kochamy Cię, Harry! - na tę wypowiedź wysilił się mój najlepszy przyjaciel, Louis.

Blind PathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz