Rozdział 6

27 2 0
                                    

Była to ostatnia sobota przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego. Już za parę dni mieliśmy wrócić do szkoły jak gdyby nigdy nic. To miał być mój ostatni rok w liceum, niestety nie dla moich przyjaciół. Connor był młodszy, więc kończył dopiero za rok. Z Tiff było inaczej. Jako, że skończyła edukację na poziomie klasy pierwszej, tam miała też chodzić. Podobno pan Fletcher kłócił się z dyrektorem aby jego córka uczęszczała do klasy ze swoim rocznikiem, ale ona sama stwierdziła, że nie da rady nadrobić materiału. Zawsze uważałem Tiff za najmądrzejszą w jej rodzinie.

Mi osobiście nie uśmiechał się ten plan. Bardzo rzadko dawało nam się pogodzić plan Connora z naszym, jeszcze 2 lata temu kiedy chodziliśmy do dwóch różnych klas. Teraz prawdopodobieństwo przerwy spędzonej razem, będzie mijać się z cudem. 

Myślałem o tym, poruszając się jednocześnie po centrum handlowym. Omijałem ludzi, jednocześnie uważając aby nie zahaczyć nikogo jedną z toreb, które trzymałem w dłoniach. Pocieszałem się jedynie faktem, że Connor robi to nieudolniej niż ja. Chłopak za bardzo przejął się wyznaczonym dla nas zadaniem. 

-Tiff błagam jedźmy do domu. 

-Daj spokój Con, to juś ostatni skle...

-Mówiłaś to dziesięć sklepów temu Tiff!- tym razem ja się odezwałem.

-Obiecuję, że to już ostatni okej? No nie dajcie się prosić. Doceniam waszą ciężką pracę w postaci noszenia moich zakupów, ale zrozumcie mnie. Jestem tylko dziewczyną. Tak jakby zatrzymałam się w czasie a bejsbolówki już wyszły z mody!!

Spojrzałem na Connora. Nie miałem pojęcia co na to odpowiedzieć. To po części prawda. Zatrzymanie w czasie nie może być niczym przyjemnym, w szczególności wtedy gdy wszystko jest nadal w obiegu oprócz ciebie. Tak musiała czuć się Tiff. Nie myślałem o tym, bo czerpałem radość z tego, że po prostu jest, chodzi, rozmawia z nami. Nie zwracałem uwagi na szczegóły. Sam nie wpadłbym na to, że moja przyjaciółka musi chodzić do o dwa roczniki niższej klasy, że musi zmienić garderobę aby "wmieszać" się w otoczenie, a nawet taka błaha rzecz jak to, że jej telefon się do niczego nie nadaje, była istotna. Czasy się zmieniają- ludzie się zmieniają. Często mówimy, że jesteśmy sobą. Nie kierujemy się zdaniem innych tylko i wyłącznie ustalamy własne ścieżki w życiu. Ale czy zawsze tak jest? Moda jest naszym priorytetem. Nawet o tym nie wiedząc podążamy za nią. Nie zauważamy kiedy zamyka nas w swoich sidłach. Zapytaj dorosłą osobę czy pisze listy, albo dziecko czy woli grać w gry czy pobawić się zabawkami. Wychodzi na to, że robiąc krok do przodu w dziedzinie cyfryzacji, ludzkość cofa się o dwa.

-Ugh. Dobra, dam sobie radę, idźcie coś zjeść.

-Ale...-zaczął Connor, ale Tiffanie szybko mu przerwała.

Żadnych ale, ja stawiam!!- po tym, mój przyjaciel zamilkł. 

#

Siedzieliśmy z Connorem już od piętnastu minut przy stoliku zajadając się naszymi ulubionymi skrzydełkami z KFC. Tiff nigdzie nie było widać. Pomału traciliśmy nadzieję, że kiedykolwiek wyjdziemy z tej galerii.

-Nie rozumiem, jak ci ludzie mogą tu codziennie pracować nie kradnąc przy okazji chociaż jednego skrzydełka dziennie.

-Nie wszyscy ludzie są tobą, bracie.

-Zgadza się... . Co jest? Czemu się śmiejesz?

"Mądrości" Connora bardzo mnie rozbawiły. Rzadko zdarzały mu się takie wyznania o jego niepohamowanym głodzie. Ostatnio był bardzo zamknięty w sobie. 

-Nic, nic. Tęskniłem za tym. Ostatnio nie byłeś za bardzo rozmowny. - stwierdziłem. Mój przyjaciel trochę się zmieszał.

-Wiesz Bradley... w momencie kiedy się obudziła poczułem, jak wszystko nagle się zmieniło. Na lepsze oczywiście. Czuję, że nie wybudziła ze śpiączki tylko siebie ale i nas. Nie zauważyłeś jak wyglądało nasze życie jeszcze niedawno? Musiałem pić, żeby o tym nie myśleć, to było moje najgorsze przeżycie. Ona naprawdę nas zbudziła. Ona jest...

-Jaka ona? O kim rozmawiamy?- Tiff niespodziewanie pojawiła się przy naszym stoliku. Widziałem zdezorientowanie na twarzy Connora. 

-Rozmawiamy o szkole.-zamierzałem ratować sytuację.-Nie mogę uwierzyć, że to mój ostatni rok.

-Taa, a mój pierwszy... i to po raz drugi! Cóż,  mam nadzieję, że jakoś przetrwam. Mam nowe postanowienie, więc na...

-JAKIE ZNOWU POSTANOWIENIE?!- krzyknęliśmy z Connorem jednocześnie. 

-Dajcie spokój. To nie jest ani trochę związane z tym poprzednim.- próbowała być spokojna, ale widziałem jak wzdrygnęła się wspominając o tym. Con chyba też to zauważył.

-Powiedz nam co to jest.

-No dobrze. Postanowiłam zrezygnować z chłopców do końca liceum, oprócz was jesteście moimi przyjaciółmi. Wiecie o co chodzi, nie wyszło to ostatnio za dobrze, więc nie chcę mieszać się w ogóle.

Kamień spadł mi z serca. Obawiałem się czegoś o wiele gorszego. Wiem tylko, że tym razem będę musiał ją pilnować aby nie mieć pieprzonego deja vu. Zrobiłbym wszystko aby sytuacja się nie powtórzyła, naprawdę wszystko. Wszystko wydawało mi się dobrym planem dopóki nie spojrzałem na Connora.

-Aha. Słuchajcie idę znaleźć toaletę bo zaraz nie wyrobię. Tiff weź sobie trochę moich skrzydełek.- nie odwracając się poszedł szybkim krokiem wgłąb centrum handlowego.

-A tego co ugryzło?- Tiffannie zapytała sięgając po chusteczkę z kubełka. 

-Nie mam zielonego pojęcia Tiff.- odpowiedziałem kończąc kolejne opakowanie frytek. 

~~^~~

To ja! Wiem, że dodaję po ok. dwóch tygodniach, bądźcie wyrozumiali. Nie mogę wam obiecać regularnie dodawanych rozdziałów. Raz mam wenę raz nie i nie mogę tego kontrolować, mam nadzieję, że zrozumiecie. nie chcę rozpisywać się o rozdziale, sami oceńcie. Natie ;)


Teenage kicksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz