Teenage kicks

66 5 3
                                    

Rozdział 1

-Dzień dobry!... Ej, wstawaj śpiochu!- ze snu obudził mnie głos mamy.

-Jeszcze chwileczkę..- jęknąłem zaspanym głosem, ale po chwili z krainy morfeusza przebudziła mnie pewna myśl. Poderwałem się szybko na łóżku i z przejęciem zapytałem:

-Która godzina?

Moja mama uśmiechnęła się ciepło.

-Jest 7:30, więc wstawaj i ubieraj się. Czekam na dole ze śniadaniem- powiedziała i wyszła z pokoju.

Po piętnastu minutach byłem już gotowy i zadzwoniłem do Connor'a. Nie odbierał, więc zadzwoniłem ponownie.Znowu cisza. Trochę się zaniepokoiłem, ponieważ mój przyjaciel zawsze odbiera ode mnie telefon. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem schodami na dół do kuchni aby powiadomić mamę, że możemy jechać.

-Nie zjesz śniadania?- zapytała.

-Nie, dziękuje. Chciałbym być już w szpitalu więc... eee... jedźmy już?- rzuciłem.

-Dobrze, ale zjesz coś po drodze albo w szpitalnej kawierence. Jesteś ostatnio bardzo chudy, musisz jeść, nie chcesz chyba...- zaczęła ale szybko jej przerwałem.

-Mamo, obiecuję zjem coś, ale później. Chcę się zobaczyć z Tiff.-odrzekłem.

-No to w drogę.-wstała i klasnęła w dłonie.

Spojrzałem na zegarek. Wskazywał on godzinę 7:55. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem na nogach o takiej godzinie, nawet do szkoły wstaję później, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Odwróciłem się i zobaczyłem moją mamę, która zabierała swoją torebkę z hollu więc poszedłem w jej stronę. Chwyciłem czarną skurzaną kurtkę z wieszaka i zarzuciłem na siebie. Wyszedłem z domu za mamą, która szybkim ruchem zamknęła za mną drzwi, a potem przekręciła klucz aby nikt się nie włamał. Kiedy widziałem jak już oddala się do garażu, postanowiłem jeszcze raz połączyć się z Connor'em.

"Cześć tu Connor, zostaw wiadomość"-pieprzona sekreterka odezwała się po chwili. Postanowiłem, że już więcej teraz nie zadzwonię. I tak prędzej czy później spotkamy się w szpitalu. On napewno tam dziś przyjdzie, choćby nie wiem co (niewiadomo czy już go tam nie ma). Tiff jest dla niego bardzo ważna i założę się, że nie spędza teraz czasu na odsypianiu jakiejś imprezy, co zwykle robił w soboty o tej porze. Ostatnio chodzi bardzo przybity, ale nie dziwię mu się,u mnie też ne jest za wesoło.

-Brad, tak się spieszyłeś a teraz będziesz stać pod domem, może czekasz aby ktoś cię zaniósł hmm?- z rozmyslań o przyjacielu wyrwał mnie głos mojej mamy.

-Przecież idę.- odrzekłem i szybkim krokiem ruszyłem w stronę samochodu. Otworzyłem drzwi i usiadłem po stronie pasażera.

-Nie wiesz może co z Connor'em? Nieodbiera ode mnie telefonów.- zacząłem rozmowę.Poiedziałem to nieco przygnębionym głosem na co moja mama szybko zareagowała.

-Nie mam pojęcia. Wczoraj wieczorem dzwoniłam do pani Ball czy mamy dziś zabrac Connor'a do szpitala ale powiedziała, że jeszcze nie ma go w domu i da znać jak wróci.

-I co? Dała ci znać?- zapytałem.

-Nie.- moja rodzicielka odpowiedziała krótko.

-Myślisz, że mogło mu się coś stać? Zwykle odbiera telefony...- szczerze mówiąc, teraz się przejąłem i to bardzo ale moja mama pocieszyła mnie mówiąc, że wszystko jest pewnie z nim okey.

Po dwudziestu pięciu minutach byliśmy w szpitalu. Nie patrząc czy moja mama idzie za mną ruszyłem na oddział gdzie leżała Tiffanie. Kiedy trafiłem na miejsce zadzwoniłem telefonem, który znajdował się przed drzwiami, aby wpuścili mnie do środka. Podałem imię i nazwisko ale mimo to pielęgniarka nie otworzyła drzwi.Była chyba jakaś nowa, ponieważ słyszałem jej zakłopotany głos i do tego nie był mi znany wcześniej.

- Czy może pani otworzyć drzwi?- zapytałem spokojnie, choć i tak byłem już wkurzony.

-Przepraszam, ale jeśli nie jest pan z rodziny może odwiedzić chorą tylko od godziny 8:30. Proszę zaczekać.- powiedziała. Miała chyba tekst wyuczony na pamięć, zdecydowanie była nowa.

Zdenerwowałem się i rzuciłem słuchawkę. Kłótnia tu by mi nic nie dała więc to była jedyna rzecz jaką mogłem zrobić. W tym samym czasie jak usiadłem na krzesełku na korytarzu, moja mama pojawiła się u szczytu schodów.

-Brad, nie uciekaj mi więcej.- skarciła mnie.- Czemu nie wszedłeś na oddział?- po chwili zapytała a ja mogłem zauważyć jak zdziwienie maluje się na jej twarzy.

-Jeśli nie jest pan z rodziny może odwiedzić chorą od 8:30.- powiedziałem udając piskliwy głos pielegniarki.

-To już za 2 minuty.- powiedziała patrząc na zegarek.

-Tak, wiem.- rzucilem zdenerowanym głosem.

-Oh nie dąsaj się.- powiedziała i podeszła do telefonu.

-Dzień dobry, Lisa Simpson.- powiedziała do słuchawki ciepłym głosem. Po chwili drzwi ustąpiły. Moja mama miała chyba jakiś dar do przekonywania do siebie ludzi. W grę wchodzą również moi przyjaciele, których traktuje jak własnych. Przyznam, jestem trochę zazdrosny.

-Mamo masz jakiś dar czy co?- rzuciłem na zaczepkę lekko się uśmiechając. Nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się szeroko czachrając moje włosy.- Mamo! Popsułaś mi fryzurę.- jęknąłem z udawanym przejęciem.

-Ohh, moje biedne dziecko. Założę się, że jak Tiff będzie mogła cię zobaczyć to napewno jej się spodoba.- mrugnęła do mnie.

-Na pewno.- powiedziałem szeptem, tak cicho abym tylko ja mógł to usłyszeć.

Droga do sali, na której leży Tiff okazuje się dłuższa niż myślałem.

Witam moich czytelników, (jeżeli tacy się znajdą) uhh. No to może na początek powiem coś o sobie. Mam na imię Natalia, lubię pisać a to jest moje pierwsze "coś" co planuję rozpisać na więcej niż jedną kartkę. Dotychczas tylko czytałam historie na wattpad teraz pragnę tworzyć.

A teraz coś o rozdziale...
No to jak narazie nie jest zbyt ciekawie ale to 1 rozdział ludzie! Dopiero się rozkręcam :-) . Także tego, bajo i zachęcam do czytania !! ~ Natie

Teenage kicksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz