Rozdział 4

934 55 9
                                    

Gideon
- Raphael! Co to ma wszystko znaczyć! - wydarłem się.
- Alee... to nie ja! To kosmici! - Stwierdził ze zdenerwowanym głosem podnosząc ręce o góry. Mieszkanie wyglądało, jakby na prawde odwiedzili je ludzie nie z tej ziemi. W przedpokoju leżały porozbijane kieliszki i szklani, posypane chipsami z polewą w postaci kethupu. Przechodząc dalej zobaczyliśmy że w kuchni coś się dymi. Odbrazu spojrzeliśmy się na Raphaela. Nic nie zdołał z siebie wydusić, jedynie wzruszył ramionami. Podeszliśmi powoli do kuchenki. Stała dymiąca sie paletnia pełna karmelu. Stwierdziłem że mój genialny brat postanowił wyczarowac karmel, wsypująć tone cukru na patelnie i smażąc ją. Oczywiście o niej zapomniał, o czym świadczą rozbite kieliszki i wódka na stole w salonie. Upił się. Czyli była tu impreza.
- Czy ty sobie myślisz, że możesz robić imprezy za każdym razem kiedy nie ma mnie w domu?! - spytałem wymachując patelnia ze spalonym karmelem.
- Ale to nie ja! Dopiero wstałem a to już tu było. - Odpowiedział mi braciszek.
Postanowiłem się nie unosić. Powoli, bez żadnego wyrazu twarzy podszedłem do niego i zbliżyłem twarz do jego twarzy i powiedziałem:
- Chuchnij.
- Ale... - próbował sie uratować.
- Nie słyszałeś co powiedziałem? Chuchnij.
Kiedy w końcu to zrobił byłem przekonany że ten bajzel to jego sprawa. Spojrzałem się bardzo znacząco na Gweny, a ona powiedziała tylko:
- Mogłeś chociaż gume wziąść. - powiedziala szybko, na co odpowiedziałem krzywym uśmiechem.
Gwendolyn
Gideon podszedł do mnie i kładąc rękę na moich plecach zaprowadził mnie do swojego pokoju. Zamknął drzwi na klucz i usiadł na kanapie.
- Nie dość, że mamy poważny problem z hrabią, to jeszcze mój brat zrobił impreze rozwalając przy tym pół mieszkania. - odparł przecierając ręką czoło. Podeszłam do niego i stanełam na przeciwko chwytając jego rękę. Spojrzałam mu w oczy uśmiechając się. Gideon odpowiedział tym samym po czym pociągnął mnie za rękę. Przewruciłam się padjąc na łóżko obok niego. Leżeliśmy twarzami w swoją strone. Nagle obaz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Słyszałam jak Gideon krzyczy. Jak się obudziłam nie leżał już przede mną. W pomieszczeniu gdzie się znajdowalam było bardzo ciemno. Leżałam w tej samej pozycji. Nagle białe światło mnie oślepiło...

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału i że ten który się pojawił jest taki któtki. Licze jednak na to że wam sie podoba :)

Czytasz=komentujesz

Trylogia Czasu- FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz