Rozdział 7

836 41 12
                                    

-Jestem Gwen... To znaczy Violetta Pumperplum! - krzyknęłam do strażników - proszę mnie zaprowadzić do mojego dzia... To znaczy Lucasa. - strażnicy zauważyli moje zakłopotanie. Spojrzeli na siebie znacząco a potem na mnie.
-Dokumenty - szepnął mi do ucha jeden. Dopiero teraz zorientowałam się jak głośno krzyczałam. Ale porażka...
- Nie mam, ale proszę mnie zaprowadzić do pana Montrose a on wszystko wam wytłumaczy. Z resztą, niedawno tu byłam. - powiedziałam po czym ugryzłam się w język.
Strażnicy postanowili mi pomóc, chociaż nie byli do końca przekonani tym co mówię.
Kiedy tylko zobaczyłam drzwi do pokoju dziadka łzy pojawiły mi się w oczach. Nie wiem dlaczego. Czułam się taka bezradna.

~~~~~~

... i wtedy do pokoju weszła jakaś ruda kobieta i zaczęła mówić coś do mnie, byłam tak zestresowana.
- spokojnie - uspokajał mnie dziadek - mamy czas. Według moich obliczeń będziesz jeszcze u mnie jakąś godzinę. Mów spokojnie i powoli. - powiedział kładąc swoją rękę na moim ramieniu.
- Dobrze więc - kontynuowałam wcześniej przełykając ślinę - nie mam pojęcia jak to się stało ale teraz pokój do elapsji wygląda zupełnie inaczej. Nie widziałam chronografu i stało mnóstwo starych mebli. Jeszcze niedawno jedyne co się tam znajdowało to był duży drewniany stół i chronograf. - skończyłam i patrzałam wyczekująco na dziadka w moim wieku. Po chwili milczenia spojrzał mi w oczy i wstał. Zrobił pare kółek do około biurka po czym na nim usiadł.
- Jak to się stało, że tam trafiliście? - spytał, ale miałam wrażenie, że wiedział, jaka będzie odpowiedz.
- J-ja nie wiem - powiedziałam spuszczając wzrok - jedyne co pamiętam to jak byłam u Gideona. - nagle obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Wiedziałam, że zostało mało czasu.

Szybko wskoczyłam pod biurko o czekałam aż odpłynę...

~~~~~~~~~~~

- Ona jest inteligentna, wątpię, żeby została w tym pokoju. Założę się, że włóczy się teraz po ulicach Londynu z jakimś chłopaczkiem i śmieje się z nas. - powiedział mężczyzna w średnim wieku. Jedyne co widziałam to jego buty. Mężczyzna zaśmiał się i słyszałam ze coś pije.
- Jesteś idiotą Theo! - wrzasnęła kobieta którą już zdążyłam poznać. - po odebraniu papierów budynku piwnica to jest jedyne miejsce gdzie mamy władze większą od niej. Teraz nie jest w ogóle zależna od nas. Nic nie możemy zrobić. - powiedziała wzdychając. Mężczyzna towarzyszący jej wybuchnął nagłym nie opanowanym śmiechem, po czym dodał:
- Mamy nad nią władzę, puki mamy jej kochasia - po tych słowach oboje wybuchnęli śmiechem.

Zamarłam

~~~~~~~~~~

Hejka kochani! I am back!
Puki co nie jestem w stanie dodawać często rozdziałów, ale w przyszłym tygodniu wyjeżdzam na weekend i wtedy postaram się coś napisać!

Jakbyście znaleźli jakiś błąd rzeczowy to dajcie mi znać!

Love youuu 💞

Trylogia Czasu- FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz