Rozdział 1

1.7K 85 18
                                    

Gwendolyn
-Czerwona czy czarna?- spytałam Xemeriusa całego w skowronkach.
-Daj spokój, jedziesz tylko na elapsje- odpowiedział- ja to bym Cię widział bez sukienki.
-Naprawde, darój sobie.
-No co? Założe się, że i tak wrócisz z tamtąd bez tej sukienki a więc o co ci chodzi?
- Kuzynka zielona kanapa by się na to nie zgodziła, po za tym nie prześpie sie z nim na elapsji w 1956 roku, Xemerius!- w tym momencie opluł mnie- jak mogłeś!? Teraz musze znowu umyć włosy i je zalokować!
- Obawiam się, że nie zdąrzysz. - wyjrzał przez okno - Twój kochaś już tam stoi.
Zobaczyłam Gideona stojącego w białej koszulce i czarnych jeansach. Znowu to samo. Jak na niego patrze, czuje, że szybciej bije mi serce. Kocham go. O nie, spojrzał na zegarek. Chyba musze sie pośpieszyć.
- Ja Cię kidyś zabije- wykrzyczałam
- Za późno- wybuchnął śmiechem
Walka z czasem. Pędem wbiegłam do łazienki. Szybko opłukałam włosy i je wsuszyłam. Przebrałam sie w niebieskie obcisłe marmurkowe jeansy i czarną koszulke z całą masą napisów. Szybko rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż.
- Gwendolyn, na dół!- wykrzyczała lady Arista
- Już schodze!- wybiegłam z łazienki i zbiegłam po schodach. Na ostatniej prostej potknęłam sie i spadłam w dół schodów. Na szczęście zostałam złapania przez Gideona.
- No ładnie Gwen, jeszcze brakuje żebyś sie połamała- zaśmiał się Gideon.
Nasze twarze znalazły się bardzo blisko, może pare centymetrów, kiedy nagle wbiegło do przedpokoju ciotka Glenda. Odwróciliśmy się od siebie jakby nigdy nic, założe sie że potem będe miała kazanie.
- Gwendolyn, gdzie się wybierasz - spytała z ironią
- Chyba jesteś ostatnią osobą która powinna o tym wiedzieć - powiedziałam równie ironicznie jak ona.
- Jak ty się do mnie dziecko odzywasz?!- powiedziała z dziwnym oburzeniem
- Chyba musimy już iść- zaryzykował Gideon- no chodź Gweny- lekko szturchnął mnie w ramie
- Już idę- powiedziałam- żegnaj kochana ciociu- sama nie wierze, że to powiedziałam. Słyszałam że cicho klnie, ale nie do końca, bo drzwi mieszkania za nami się zatrzasneły.
- Która to godzina- spytał Gideon- O! Patrz jest 10 a my mamy elapsje o 16. Nie pomyślałem- powiedział dziwnym tonem.
- To co będziemy robić przez 6 godzin?- spytałam z takim samym tonem.
- Przypadkiem zarezerwowałem dla nas stolik we włoskiej restauracji na Welbrourne street- znowy powiedział z tym swoim tonem.
- Jezu to musiało kosztować fortune- powiedziałam już nie z jego tonem tylko teraz bardziej z troską
-Ty się o to nie martw- powiedział dalej swoim dziwnym tonem
-Czemu tak dzwinie mówisz- spytałam podejrzliwie.
-Dobrze, już przestaje.
W

siadając do samochodu podał mi rękę. Usiadł obok mnie i pocałował mnie w policzek.
- Gotowa?- spytał
- Gotowa, jeśli ty jesteś gotów.

Dojechaliśmy. W restauracji było cudoownie. Ściany były koloru beżowego. Stoły były pokryte białymi obrusami a na nich stały świeczki. Podszedł do nas mężczyzna i spytał się o nazwisko.
- de Villers- powiedział Gideon- na 10:30
- Prosze za mną- powiedział facet, chyba kelner.
Szliśmy za kelnerem pomiędzy stolikami przy których siedzieli ludzie na randkach czy spotkaniach rodzinnych. W końcu po przebyciu całej sali mężczyzna otworzył drzwi i wybrowadził nas na taras na którym stał stół pokryty czerwonym obrusem z czterema krzesłami. Pewnie jakaś pomyłka... No trudno. Stały na nim 3 świeczki i czbanek z kwiatami. Kelner odsuną mi krzesło i podał cztery karty menu Gideonowi
- Nam wsytarczą dwie karty - powiedziałam z uśmiechem do keltera i odwzajemnił się tym samym
- Dziękujemy panu - szybko wtrącił Gideon po czym kelner wyszedł - nie mówiłem ci ale śniadanio-obiad - zaśmiał się pokazując bielutkie zęby - zaprosiłem jeszcze Raphaela i Leslie.
- Myślałam że to randka- oznajmiłam z lekkim rozczarowaniem w głosie
- No bo to jest randka - Gideon usiadł i pocałował mnie w czoło - ale podwójna
Ok, jest spoko. Randka randką + gadatliwa Lesli i niokrzesany Raphael- ale i tak ich kocham.
Chwile siedzieliśmy rozmawiając o ostatnim dniu. Wczoraj Xemerius postanowił w nocy ponawić się w prysznic i chodził z pokoju do pokoju oblewając wszystkim swoją śliną - fuu. Naszczęście w nocy mnie oszczędził, czego nie zrobił rano kiedy próbowałam zdecydować czy lepiej wyglądam w czarnej czy czerwonej sukience. U Gideona nie było nic ciekawego poza tym że wczoraj wieczorem Charlotta przyszła do domu Gideona i Raphaela i próbowała ich przekonać aby dziś jak na złość poszli z nią do teatru na jakąś nie zwykle pociągającą sztuke rzecz jasna, a gdy Gideon jej powiedział że zamierzają iść do restauracji ze mną to wpadła w złość i rozbiła wazon.
-Na razie nie mówmy Loży o tym, że mamy drugi chronograf i że jesteśmy nieśmiertelni bo mogą się troszeczke zdenerwowani- powiedział Gideon
- Masz racje - potwierdziłam - jak sie dowiedzą... A gdzie w ogóle jest uwięziony hrabia?
- Na Florydzie w pomieszczenie 2m×2m i czeka na egzekuzje- powiedział z satysfakcją
- Uuu... nieźle
Nagle na taras weszli Raphael i Leslie
- Cześć wszystkim- powiedziała Leslie z bananem ma twarzy
- Co zamawiamy?- spytał Gideon
- Ja chce jajko sadzone z bekonem i sok pomarańczowy i żeby było jasne- płace sama za siebie- spojrzałm z gniewnym rozbawieniem na Gideona
- Wmawiaj sobie skarbie- powiedział Raphael - on nigdy nie pozwala płacić kobiecie za jedzenie jeżeli to on zaprasza.
- A dużo ich było przede mną?
- Dwie- Charlotta i Rebecca. Z Charlottą się nie spotykał ale czesto gdzieś chodzili na żarcie i to zawsze Gideon stawiał. A Rebecca... znałem ją tylko ze zdjęć. Była naprawde śliczna - Leslie spojrzała sie na niego z zamiarem wbicia mu noża w czoło - ale zmarła jak miała 15 lat. Gideon w tedy miał 16. Kiedyś w domu u Gideona poszli na balkon...
- Zostawmy to na kiedy indziej - szybko wtrącił Gideon- Ja wezme to samo co Gwen.
Reszte czasu spędziliśmy w milczeniu.

Zaraz po zjedzeniu była 13 więc zostały nam jeszcze 3 godziny do elapsji więc pojechaliśmy do Gideona a Raphael z Lesli poszli jeszcze do kina.

Kiedy weszliśmy zobaczyłam wino i dwa kieliszki na stole w kuchni, ale nic nie powiedziałam. Mój ukochany zdjął ze mnie kurtke i zawiesił na wieszaku.
- Na co mamy ochote?- spytałam
- Ja bym cie z chęcią po..
Nie zdążył powiedzieć do końca, bo nasze usta złączyły się w pocałunku.

Czytasz======Komentujesz
Love you <3

Trylogia Czasu- FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz