Prolog

668 47 4
                                    


„Nie umiem żyć ze sławą, ale nie potrafię też żyć bez niej."

- Bill Kaulitz, 2010, wywiad dla Stern

Kogo widzisz, kiedy patrzysz w lustro?

Kiedy odkładasz maskę do szafy i przestajesz myśleć o tym, kim jesteś dla całego świata, zostajesz sam ze sobą i nie ma nikogo więcej prócz twojego odbicia...

Kim wtedy jesteś?

Zatrzymaj się na chwilę. Dokładnie tu, gdzie stoisz. Rozejrzyj się, zastanów. Czy tego właśnie chciałeś? Wy wszyscy tego chcieliście?

Powiedz, czy to jest dla ciebie dobre. Powiedz to sobie w twarz; nie przed kamerami, one teraz nie istnieją. Jesteś tylko ty.

***

Jestem gwiazdą. Kimś uwielbianym przez miliony. Każdego dnia dziesiątki dziewczyn zaczepiają mnie, błagając o zdjęcie czy zwykły świstek papieru z nabazgranym niestarannie moim podpisem. Płaczą do utworów, w których mój głos gra pierwszy plan. Otaczają mnie.

Kochają mnie, ale kiedy ja patrzę na siebie samego w lustrze, widzę osobę, jakiej nigdy nie chciałem zobaczyć.

Mój brat, wbrew temu, co zawsze mówimy w wywiadach, jest mi kompletnie obcy, choć kiedyś byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Nie jestem pewien, jak to dokładnie się stało, ale kiedy z rozpędem wchodziliśmy do świata show-biznesu, coś się zepsuło. Cała ta więź, o której mówimy teraz, nagle przestała istnieć. Zupełnie tak, jakby ktoś przeciął łączący nas sznur, a my obaj zgubiliśmy jego końce i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy.

Z początku Tom próbował to odbudować. Z nas dwóch to on był tym, którego bardziej obchodziły uczucia, ludzie wokół niego. Nie był egoistą jak ja; media kłamią. Na wszystkich tych wywiadach miliony kłamstw wychodzą z moich ust ze zdumiewającą łatwością. Czy kiedyś powiedziałem w nich coś, co jest prawdą?

Niegdyś naprawdę byliśmy nierozłączni, ale te czasy skończyły się wraz z zaczęciem naszej pierwszej trasy koncertowej, na której wszystko, co mieliśmy do tej pory, rozpadło się na kawałki. Ta trasa była fundamentem czegoś zupełnie nowego. Początkiem nowej drogi jako gwiazdy, ale i naszą klęską jako ludzi.

Nie chcę wprowadzać żadnych zmian. Nie chcę niczego naprawiać, bo boję się, że wszystko, na co zapracowałem do tej pory, również się rozpadnie. Taka była cena sławy i takie głupoty jak braterstwo również były w niej zawarte.

Ale czasem mam już dość całej tej maskarady. Nachodzą mnie myśli, by to zakończyć. Od lat robię wszystko pod ich dyktando; wyglądam, jak tego chcą, jestem tam, gdzie mnie pragną. Planują każdy mój dzień, ruch, każde słowo. Jestem marionetką w ich rękach, a oni pociągają tylko za sznurki. Nie chcę robić tego, czego ode mnie oczekują. Słowa, które mówią są przesiąknięte smrodem, są klatką i każde z nich próbuje zamykać mnie w niewoli. Choć obiecywali mi coś innego, obiecywali mi raj, okazało się to tylko zwykłą farsą, którą teraz żyję. Miotam się w tym gównie, ale to jest wszystkim, dla czego jeszcze oddycham.

Czy to nie paradoks, że w imię czegoś, co zniszczyło mi życie, mógłbym zrobić wszystko?


Maski i MaskaradyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz