Jest mi źle. Marzę o tym, aby on zniknął, a jednocześnie się tego obawiam. Nie potrafię żyć przy nim, ale wiem, że nie mógłbym funkcjonować bez niego; nawet w tak okrutnej postaci.
Wkroczyliśmy do świata sławy jednocześnie, a jednak on od początku wiedział, że ma przewagę. Czasem to mnie przeraża. Czasem mam w sobie taką złość, że chciałbym go uderzyć; potrafiłbym go skrzywdzić, ale nigdy nie zdążę nawet nic powiedzieć i potem oniemieję, gdy gra jedną ze swoich ról, wyginając lekko wargi i pytając: "Wszystko dobrze? Coś się stało, Tom"? Czuję się, jakbym to ja zwariował. Jakbym przez cały ten czas był jego marionetką, a on tylko pociągał za sznurki.
Ale z drugiej strony, gdy patrzę na jego wykrzywione w kpiącym grymasie usta, wiecznie chłodne spojrzenie; idealne oczy, które patrzą na mnie z wyższością, czuję dławiący strach. Że zniknie. Że jak zwykle obudzę się jakiegoś dnia, a on będzie tak cholernie nieistniejący. Chcę być przy nim mimo wszystko. To jak pieprzony syndrom sztokholmski; nieważne, jak bardzo mnie rani, jak często pragnę przez niego umrzeć. Owinął mnie sobie wokół palca i jestem jego cholerną marionetką. Ja wiem, że bez niego przestałbym istnieć. Byłbym pusty i bezwartościowy, a Tokio Hotel byłoby jedynie pustą sceną bez obsady.
To wszystko zmierza w bardzo dziwnym kierunku. Nie wiem, co on próbuje osiągnąć, dlaczego robi to wszystko. Czy to przez ten jego cholerny perfekcjonizm? Pamiętam dobrze czasy naszej młodości. W szkole zawsze musiał mieć najlepsze oceny i nawet, gdy założyliśmy zespół, on mimo zmęczenia nierzadko całodniowymi próbami siedział jeszcze w nocy w swoim pokoju, dopieszczając nasze piosenki i ucząc się również do szkoły. Zdarzało mu się w ogóle nie spać i zdaję sobie sprawę, że często przytrafia mu się to także teraz. Wiem bardzo dobrze, że Tokio Hotel jest jego sensem życia od samego początku, ale wydaje mi się, że to przeradza się powoli w obsesję. Zbyt mocno się w to wszystko angażuje; chce, by wszystko działo się po jego myśli, chce mieć kontrolę nad wszystkim, co robi i nie ma znaczenia dla niego dobro innych, ani, jak mogłoby się wydawać, jego samego. Po prostu zależy mu na osiągnięciu celu. To, co zaproponował nam David, jest jedną z tych rzeczy i kieruje mną przekonanie, że zrobi wszystko, by to urzeczywistnić, choć mieliśmy udawać jedynie przed kamerami. Nachodzi mnie myśl, że może w tym wszystkim chodzi tak naprawdę o coś więcej, ale znika tak szybko, jak się pojawia, a na jej miejsce wstępują kolejne obawy. Może przesadzam. Chyba mogę to nazwać paranoją. Czy jestem paranoikiem?
Jeszcze długi czas po naszej drugiej trasie koncertowej Bill był dla mnie nieskazitelny. Na wszystkie jego błędy i poślizgnięcia w mgnieniu oka znajdowałem nawet najbardziej bezsensowne usprawiedliwienie, w jego potknięciach widziałem tylko kłody pod jego nogami, niesamowitą zręczność i umiejętność utrzymania równowagi. Widziałem go w czystej, niezmąconej niczym postaci. Wydawał mi się doskonały. Miraż, który misternie wykreował, z precyzją dopracowany do perfekcji. Nie wiem, czy tak było od początku, czy dopiero odkąd porwaliśmy się w wir sławy, ale teraz chyba powoli zaczynam dostrzegać, że jednak mój brat nie jest bezbłędny, choć wydaje mi się, że po prostu balansuję na skrajnościach, jak negatyw zmieniając wciąż jego wady i zalety. W całej gamie ról, jakie odgrywa, nie jestem w stanie dostrzec jego prawdziwej twarzy. Nie wiem nawet, czy ja sam jestem prawdziwy.
Wzdycham głośno. Czuję cierpki, gorzki smak na końcu języka, ale nie przeszkadza mi to tak bardzo, jak ta straszna pustka, która z każdą sekundą wydaje się coraz głębsza i zdaje się pochłaniać mnie całego. Nie wiem, czego się spodziewam. Być może jakiejś boskiej podróży, cudownego stanu euforii; może po prostu tego, że moje życie na tę parę chwil nabierze jakichś kolorów.
CZYTASZ
Maski i Maskarady
Fiksi Penggemar„Nie umiem żyć ze sławą, ale nie potrafię też żyć bez niej." - Bill Kaulitz, 2010, wywiad dla Stern Zatrzymaj się na chwilę. Dokładnie tu, gdzie stoisz. Rozejrzyj się, zastanów. Czy tego właśnie chciałeś? Wy wszyscy tego chcieliście? Powiedz, czy to...