Krąży po sali nagraniowej, śpiewając głośno jedną z naszych najnowszych piosenek, a ja udaję, że przeglądam nuty, choć tak naprawdę uważnie go obserwuję. Wsłuchuję się w jego głos, w którym chyba tylko ja dostrzegam nerwową barwę. Czuję całym sobą, że coś jest nie tak, ale nie mogę go o to spytać. Zgromiłby mnie tylko swoim chłodnym spojrzeniem i śpiewałby dalej, ignorując całkowicie moją obecność.
Klnie cicho pod nosem, kiedy nie udaje mu się wyciągnąć jakiegoś dźwięku, a ja kręcę niezauważalnie głową. Zawsze był cholernym perfekcjonistą - ja też, ale w jego wypadku wszystko musiało przebiegać dokładnie tak, jak tego chciał. To nic, że jego życie jest jednym, wielkim niezaplanowanym chaosem, nad którym już dawno tak naprawdę stracił panowanie.
Nie chcę go rozkojarzyć, więc milczę. Zresztą zawsze milczę. On nie lubi, kiedy mówię.
Do studia wpada Georg, a za nim zmierza Gustav. Rzucają przelotnie wzrokiem na Billa, nawet się z nim nie witając; od zawsze wiedzieli, że kiedy czarnowłosy stąpa z nogi na nogę i przemieszcza się po studiu, wciąż tylko śpiewając, lepiej mu nie przerywać.
Bill nawet nie drgnął, kiedy za Gustavem głośno zatrzasnęły się drzwi, ale chyba wyczuł, że się mu przyglądam, bo ogarnia mnie nagle przenikliwym spojrzeniem. Wzdycham więc cicho i powracam do poprzedniej czynności, wciąż jednak nasłuchując.
Ktoś klepie mnie po ramieniu, więc podnoszę wzrok znad kartek, na które od początku tak naprawdę nawet nie patrzę. Georg przysiada na krzesło obok mnie i kiwa głową na mojego brata, unosząc brwi. Wzruszam ramionami.
- Idziesz z nami do klubu? - pyta. Kręcę energicznie głową, szukając gorączkowo w myślach jakiejkolwiek wymówki.
- Nie, muszę jeszcze trochę popracować nad piosenką.
Szatyn unosi brwi i zabiera mi z rąk kartkę, na której rozpisane są riffy do Automatic. Wzdycha.
- Rany, Tom, przecież to już jest idealnie dopracowane. Odkąd zerwałeś z Sabine zrobił się z ciebie straszny sztywniak. Rozerwałbyś się trochę, poimprezował – intonuje mocno ostatnie słowo, robiąc sugestywny ruch biodrami. Puszcza mi oczko w żartobliwym geście, a ja z trudem powstrzymuję się, żeby go nie uderzyć. – Weź przykład z Billa, on wie, co to dobra zabawa - rzuca jeszcze, a ja zaciskam zęby. Dobra zabawa? Rzeczywiście, upijanie się do nieprzytomności na każdej imprezie, zabawianie się z przypadkowymi kobietami czy facetami, którzy pożerają go wzrokiem i Bóg wie co jeszcze, zdecydowanie jest odzwierciedleniem dobrej zabawy.
Wszyscy oczekują ode mnie, że będę taki sam jak Bill. Wszyscy. Georg, Gustav, Andreas – nasz przyjaciel od najwcześniejszych dziecięcych lat, nawet rodzice... Nie zdziwiłbym się, gdyby nasi fani też tego chcieli. Ale oni wszyscy nie wiedzą, jaki on jest. Media wykreowały nas obu jako kompletne siebie przeciwieństwo; to ja uchodzę za lovelasa, który lubi sobie popić. Uznają mnie za kogoś, kto bawi się uczuciami dziewczyn, mają mnie za egoistę i kogoś, kogo nie obchodzą żadne zasady. Nawet nasi rodzice, to znaczy matka i Gordon, wierzą w to, co mówią o nas w telewizji. Koszmarny paradoks. Myślą, że to Bill jest cholernym romantykiem, na każdym rodzinnym obiadku użalają się nad nim, że nikogo jeszcze nie znalazł, mówią, że wielka miłość czeka na niego tuż za rogiem. „Biedny Bill, tak długo nie spotkał jedynej prawdziwej miłości!"
A kiedy ja prycham, słysząc to, zaczynają czepiać się mnie.
Jako jedyny tak naprawdę znam Billa, jednocześnie tak wiele o nim nie wiedząc.
Czasem mam wrażenie, że jest mi kimś kompletnie obcym. Że go nie znam, a jednocześnie jest nieodłączną częścią mojego życia.
Odkąd wsiedliśmy w ten rozpędzony pociąg bez drogi powrotu zwany Tokio Hotel, Bill stał się dla mnie kimś kompletnie nieosiągalnym. Żyję w jego cieniu, trwam przy nim z nadzieją, że kiedyś go odzyskam, która wypala się z każdym kolejnym dniem. Zapominam o śnie, bo każdej nocy myślę tylko o tym, że on jest sam. Wiem, jak bardzo zależy mu na sławie, na tym zespole. Ale choćby zapierał się w każdy możliwy sposób, widzę, jak się miota, jak bardzo mu z tym wszystkim źle, mimo że jednocześnie to jedyne, co go podtrzymuje, nie pozwalając mu upaść na samo dno.

CZYTASZ
Maski i Maskarady
Fanfiction„Nie umiem żyć ze sławą, ale nie potrafię też żyć bez niej." - Bill Kaulitz, 2010, wywiad dla Stern Zatrzymaj się na chwilę. Dokładnie tu, gdzie stoisz. Rozejrzyj się, zastanów. Czy tego właśnie chciałeś? Wy wszyscy tego chcieliście? Powiedz, czy to...