Sry że tak późno :v
Przez kolejne dni bardzo często myślałam o tym palancie. Rachel -którą bardzo polubiłam zresztą- zauważyła, że wpatrywałam się w niego na stołówce. Spytała o co chodzi.
-Och, po prostu on mnie chyba nie lubi.
-Co mu zrobiłaś?-zapytała.
Na szczęście sztukę kłamania miałam już opanowaną.
-Śmiałam się z niego gdy dostał piłką na w-fie. Jest przewrażliwiony. Przecież to nic takiego.-powiedziałam bez zająknięcia.
-Racja. Tak w ogóle to nazywa się David Cosgrove.
Zauważył mnie. Natychmiast odwrociłam wzrok. Trochę za późno.
-Skoczymy gdzieś po szkole?-zaproponowała rudowłosa.
-Jasne.-odparłam.Dotychczas odżywiałam się zdrowo. Zrozumiałam dlaczego. Kalipsianie troszczyli się o swoje potomstwo i nie dawali nam żadnych świństw. Tutaj są one ogólnodostępne. Poznałam swoją miłość: żarcie w fastfoodach. W pięciu kęsach pochłonęłam hamburgera. Jeśli mojej koleżance wydawało się to dziwne, to nie dawała tego po sobie poznać. Trochę pośmieszkowałyśmy wrzucając różne dziwne rzeczy do napojów klientów gdy byli np. w toalecie.
Rachel wydawała się być radosna i roześmiana, aż do pewnego momentu. Tak po prostu. To dziwne. W jednej chwili śmieje się jak ktoś z zaburzeniami psychicznymi, a parę minut później automatycznie sztywnieje. Wydaje się być bardzo spięta, jakby przypomniała sobie o jakiejś okropnej sprawie.
-Muszę już iść. Tobie też radzę wrócić do domu.
Tak też zrobiłam. Nawet nie zauważyłam kiedy deszcz rozpadał się na dobre. Moje tenisówki były całkowicie przemoczone. A nie tak dawno pogoda była taka piękna. Nagle coś uderzyło mnie w brzuch. Zachwiałam się, a po sekundzie rąbnęłam o asfalt i poczułam, że moje pośladki już nigdy nie będą takie jak kiedyś. Jeszcze jedno uderzenie. Tym razem o wiele mocniejsze. Noi w głowe. Wszystko stało się niewyraźne. Poczułam ciepłą ciecz spływającą po mojej skroni. Krew. Straciłam przytomność.Leżałam na twardym materacu. Jakieś głosy. Z każdą chwilą robiły się coraz łatwiejsze do zrozumienia. Postanowiłam udawać że nadal się nie obudziłam. Usłyszałam szloch dziewczyny.
-Ale... Nie możemy tak po prostu...-wyjąkała. Zaraz...
-Musimy. Wiesz skąd ona jest.-jakiś nowy głos należący do mężczyzny.
-Nie zgadzam się.-zaprzeczyła stanowczo dziewczyna. Ja ją skądś kojarzę!
Zaczęła się kłótnia, a ja nie mogłam się powstrzymać, i korzystając z ogólnego chaosu, rozejrzałam się po pomieszczeniu z pod lekko otwartych powiek. Pokój był bardzo jasno oświetlony. Nademną pochylała się trójka ludzi.Mężczyzna na oko lat 35, starzec i... Rachel? Niestety szybko zauważyli że odzyskałam przytomność. Próbowałam zerwać się z bladozielonego materaca, ale oni szybko mi przeszkodzili.
-Rachel!?-zawyłam.
-Nazywamy się CA i... Chcemy przeprowadzić parę badań. Spróbujemy wykryć różnice pomiedzy Kalipsianami...-zaczął nerwowo starzec, lecz przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Wpadł ten chłopak, David. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, on uśmiechnął się kpiąco.
-Ktoś tu przecenił swoje możliwości.-zadrwił-To my jesteśmy słabi?
Nie miałam siły się odgryźć. To było okropne.-Myślałam że jesteś inna!-wrzasnęłam do Rudej.-Nienawidzę cię, szmato! Nienawidzę!
-To nie tak... Ja wcale nie udawałam...-zaczęła. Jej oczy po raz kolejny wypełniły łzy. Nie nabierze mnie na to. Przerwałam, a raczej przerwała jej moja ślina która z impetem wylądowała na jej twarzy. Nigdy na nikogo nie spluwałam, ale musiałam przyznać że wyszło imponująco. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Potem przypomniałam sobie że będą na mnie robić jakieś okropne badania i testy. Jeżeli wyjdę z tego cało przysięgam- zabiję sukę i jej wspólników.
CZYTASZ
Los też człowiek.
Historia CortaTak wiele tajemnic skrywa nasz świat. Wielu z nich nigdy nie poznamy. Niektóre przypominają lustro weneckie. Widzisz to, co chcą żebyś widział. Czasami jednak wyrywasz się ze schematu, co powoduje złość tych którzy sterują nami-marionetkami. Bądź bł...