Rozdział 6

107 8 4
                                    

Wilkołak zatakował Cię! Nie wierze w to. Co ja mam zrobić?! Jak nic nie zrobię to za chwilę mnie zatakuje i moich bliskich. Muszę Ci jakoś pomóc.
Nauczę Cie wszystkiego co wiem ale nic nie jest za darmo.

- Co chcesz w zamian?
- Codziennie będziesz mi pomagać w ogrodzie.
- Ale jak to?! Przecież ja mam jeszcze miesiąc szkoły!
- No to zrobimy tak: każdy weekend będziesz przyjeżdżał do mnie a kiedy szkoła się juz skończy to tu zamieszkasz i będziesz się uczyć.
- Ale jak to uczyć?! Przecież mój kierunek studiów jest o 3000 mil dalej niż Nowy York!
- Trudno! Każdego szkoda, będziesz musiał zmienić kierunek i zacząć studiować tutaj.
- O nie!! Nie będziesz mi życia układać.
- A chcesz przeżyć?
- Co to jest wogule za pytanie?
- Normalne,odpowiedź.
- No jasne,że chce.

~~~W tym samym czasie w mojej głowie~~~

Co za tempak...Mam diametralnie zmienić swoje życie bo on mi tak mówi. Jak ja to powiem rodzicom...

~~~Wracam do rzeczywistości~~~

- Dobra czy możemy w końcu wyjść z tego głupiego pokoju ?
- Dobra wychodź.
- Normalnie nie wiem jak ci dziękować. Dobra możemy już zacząć się uczyć?
- Tak pokaże ci kilka zaklęć.
- Hojnyś Panie!

Facet zadał mi ból.Ale najdziwniejsze jest to że nawet nie drgnol. Ciekawi mnie fakt jak to jest możliwe?! Facet gadał sam do siebie przez około godzinę aż wreszcie powiedział coś do mnie:
- To co zaczynamy naukę ?
- No baa! Głupio się pytasz.
- ...
- To czego najpierw się nauczymy?! Może jakaś zamiana ludzi w zwierzęta, albo nie nie może lewitacji albo jeszcze czegoś lepszego tego zadawania bólu bez ruszenia się.
- Pierwsza rzecz która zrobisz to wysprzątasz cały dom na błysk.
- Ale czego mnie to nauczy?
- Musimy ustalić pewne zasady. Pierwsza z nich: Ja mówię co masz wykonać a ty to robisz bez jakichkolwiek oporów!
- Aleee. ..Jak?!
- Bez dyskusji.

Wkurzony w tym momencie byłem jak jeż... Myślałem, że go zabije (oczywiście tylko w przenośni). Ale w końcu dla świętego spokoju wykonałem wszystko co mi kazał. Jak się później okazało, chodziło mu o to bym tylko posprzątał za niego. Gdyby ktoś wtedy stał koło mnie to by się wystraszył mojego wyrazu twarzy... Mówiąc bardziej dosadnie dostał by zawału...

- Dobra teraz naprawdę zaczynamy trening.
- Ooo normalnie nie wiem jak ci dziękować!
- To od czego zaczynamy?
- Musisz umyć wszystkie podłogi w tym domu.
- Co?! Jak znowu sobie ze mnie jaja robisz to radzę ci już uciekaj!
- Grozisz mi?
- Tak, grorze Ci.
- Dawaj ten mop!

Co z niego za...Ja będę zapieprzać a on będzie ,,leżeć i pachnieć". Oczywiście jak to zawsze ja wykonałem wszystko co do mnie należało. Jestem prawie pewny, że poraz 2 to była podpucha!
Podchodzę do niego i mówię z wyrzutem:
- Gotowe...
- To świetnie!
- I co nie masz mi nic do powiedzenia?!
- Niezbyt.
- A może w czym mi te umyte podłogi pomogą?
- W koncentracji i cierpliwości.
- Co? Ty sobie że mnie naprawdę jaja robisz! Moja koncentracja jest idealna.
- Zaraz to sprawdzimy...
- No ok.
- Powtarzaj za mną: Phasmatos de guenia.
-Phasmatos de guenia.
- Dobrze. Jeszcze raz.
- Phasmatos de guenia.
- I co dalej?
- Skup się na tym wazonie i wypowiedź zaklęcie.

Cała swoją koncentrację skupiłem na tym wazonie i wypowiedziałem zaklęcie.
- I co? Nic się nie wydarzyło.
- Spróbuj jeszcze raz!
- Phasmatos deguenia.

Dalej nic...Moje nerwy były juz dzisiaj lekko nadszarpnięte przez tego o to osobnika a tu jeszcze mi nie wychodziło przez co się coraz bardziej wkurzałem.

- Te twoje zaklęcie nie działa!!
- Zadziała tylko źle się do tego przykładasz.
- Źle się przykładami?! Jeśli jesteś taki mądry to zrób to sam.
- Pacz i się ucz.
- Phasmatos deguenia.

Patrzę a ten wazon leży potłuczony na ziemi... Moja szczeka tak nisko opadła że...

- Spróbuj jeszcze raz.

I znowu nic, wazon nawet nie drgnął. Jakby nie było tego dosyć to Liam (Facet od czarów) za każdym razem dokładał swoje pięć groszy... Kazał mi powtarzać i powtarzać bez końca aż w końcu moje zdenerwowanie osiągnęło poziom zenitu. Postanowiłem wyjść! Trzymałem już klamkę od drzwi i wtedy Liam mnie szarpnął za ramię a ja instynktownie odwróciłem się i wypowiedziałem czar (oczywiście nieświadomie). To co wtedy się wydarzyło przekroczyło Moje najśmielsze oczekiwania. Nie potrafiłem zbić głupiego wazonu a udało mi się zbić każda możliwa rzecz w pokoju, w którym się znajdowaliśmy.

- Ooo fuck!
- Ja,Ja przepraszam. Naprawdę nie chciałem Ci zdemolować mieszkania.
- Widzisz teraz właśnie potwierdziłeś, że jesteś czarownikiem wysokiej rangi.



Krew AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz