Samolot obniżył lot na tyle, by mogła dostrzec długi pas startowy. Koła wysunęły się z podwozia i maszyna gładko wylądowała na lotnisku.- Witamy w Kairze. Dziękujemy za lot i polecamy się na przyszłość - po słowach wydobywających się z głośników pasażerowie zaczęli opuszczać pokład. Jenny rozciągnęła się i ruszyła w stronę wyjścia, gdzie chwilę wcześniej zniknął rudy kucyk Rogera. Stawiając ostrożnie stopy stanęła w końcu na twardej ziemi.
- Przeżyłam - wyszeptała i związała włosy gumką.
- To tylko samolot - zaśmiał się Roger zmierzając w stronę potężnego budynku - zobaczysz, co będzie czekać cię później.
Jenny zatrzymała się na chwilę i przełknęła głośno ślinę. Poprawiła plecak, który co chwila zsuwał się z jej ramienia i podążyła za nimi. Dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jej gorąco. Egipska pogoda nie miała nic wspólnego z londyńską. Gorące powietrze i palące słońce to rzeczy, których brunetka szczerze nie znosiła. Wolała deszcz, las, góry. Piaszczysta pustynia to ostatnie miejsce, w którym chciała by się znaleźć.
Po odprawie wsiedli do zatłoczonego autobusu.
- Tragedia - szepnęła pod nosem obserwując tłoczących się ludzi.
- Brakuje ci czerwonego autobusu? - szepnął złośliwie Victor.
- Trochę...
- Spokojnie, niedługo to się skończy. Wtedy dopiero docenisz nawet taki głupi, zatłoczony i śmierdzący autobus - odparł, patrząc gdzieś w dal Will. Nikt się nie odezwał.
- To tutaj? - spytała Jenny przysłaniając oczy dłonią, by móc dokładnie przyjrzeć się piramidzie - piramida Cheopsa? Matko święta, to naprawdę tutaj?
- Tak - odparła wesoło Elen i z torbą przewieszoną na ramieniu pobiegła przed siebie.
Tłumy zwiedzających wyposażonych w plecaki, czapki i aparaty przemierzali ogromny teren na którym znajdowały się trzy piramidy.
- Piramida Cheopsa oraz stojące obok niej piramidy Chefrena i Mykerinosa to najbardziej znany zespół piramid. Obok piramidy Chefrena postawiono monumentalny pomnik Sfinksa. Największa z piramid, piramida Cheopsa, uznana została przez starożytnych Greków za jeden z Siedmiu Cudów Świata - mówił przewodnik przeprowadzający obok grupę turystów.
- Idziesz czy będziesz tak stać na tym skwarze? - spytał Will i wziął od niej torbę. Ruszył za pozostałymi.
Podeszli do jednej z kas biletowych. Victor odchrząknął znacząco i oparł dłonie o rozgrzaną ladę.
- Witam w Gizie! Następna wycieczką po piramidzie Cheopsa odbędzie się za godzinę. Proszę usiąść i czekać. Dziękujemy - rzucił ciemnoskóry mężczyzna nie podnosząc wzroku znad czytanej gazety.
- Abdul, zawołaj proszę profesora Hendersa - warknął do sprzedawcy Victor. Mężczyzna poderwał się z miejsca zrzucając przy okazji gazetę z kolan.
- Oh, pan Fathi. Jak udała się wyprawa? - spytał z przerażeniem w głosie i pod wpływem morderczego wzroku blondyna zniknął za żółtymi drzwiami.
- Pan Fathi? - szepnęła Jenny na co Roger się roześmiał.
- Wszyscy tu ich szanują, ta rodzina od pokoleń strzeże świątyni - dodał po chwili.
- Jakiej.... - zaczęła Jenny, jednak dziwny szept tuż przy jej lewym uchu jej przerwał.
- Jakiej świątyni pytasz? Świątyni Gimmiekeas, miejsca tak świętego, że większość ludzi nie ma pojęcia o jej istnieniu... ale resztę na pewno opowie wam Olimpus - szepnął wychudzony staruszek o zezowatym spojrzeniu i haczykowatym nosie.
CZYTASZ
Inorbe
FantasyW dniu osiemnastych urodzin sierota z Londynu, Jennifer, otrzymuję od jednej z opiekunek jedyną pozostawioną dla niej rzecz po rodzicach - medalion jej matki. Czy medalion rozpocznie falę niesamowitych wydarzeń? Kim byli rodzice Jenny? I kto do jasn...