7. Trening

260 23 4
                                    



Do sypialni wdarł się przyjemny zapach lawendy i jaśminu. Dopiero gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że w jej pokoju są dwie elifce. Jedna z nich kładła śniadanie na stoliku i otwierała okno, druga zaś przygotowała jej ubrania. Posłała im serdeczny uśmiech, na który odpowiedziały bez wahania.

- Elvus prosi, abyś była gotowa za pół godziny na pierwszą lekcję – powiedziała kłaniając się i obie wyśliznęły się po cichu z pokoju. Jenny z irytacją stwierdziła, ze wszystkie elfy są piękne i mają głosy brzmiące jak melodia.

Ciuchy które jej przygotowały z pewnością nie należały do Jenny i bardziej przypomniały stroje Elen czy Victora niż jej własne ubrania. Biała koszula, skórzane spodnie i kamizelka. Wszystko miękkie i wygodne jednak bardzo wytrzymałe. Idealne na pierwszą lekcję wydobywania z siebie magii. Jennifer pogładziła kciukiem medalion i zaczęła zastanawiać się, jak przebiegały nauki jej poprzedniczek. Czy matka uczyła córkę, czy też dziewczęta były wysyłane do elfów? A może po prostu się z tym rodziły, co nie było jej dane bo nie przyszła na świat w Inorbe.

Zbiegła po krętych schodach. Zwolniła kroku, gdy na dole ujrzała czekającego na nią Williama. Jak zwykle wyglądał zabójczo.

- Gotowa? – spytał bacznie się jej przyglądając. Po jego mienie widać było, ze nowy strój dziewczyny bardzo przypadł mu do gustu.

- Powiedzmy – odparła i dopiero, gdy przekroczyli kolejne drzwi, tym razem wykonane z jakiegoś innego, nieznanego jej materiału poczuła ogromny stres. Sala była podłużna, nie tak szeroka jak inne komnaty. Nie było w niej okien tylko świecie unoszące się pod sufitem tak jak w świątyni Gimmiekeas. Ściany były praktycznie czarne i gładkie jak lustro. Na drugim końcu sali stał Elvus. Przywołał ich gestem ręki.

- Moi drodzy, wzbudzanie w sobie magii to rzecz trudna i niebezpieczna. Z niewłaściwym podejściem i warunkami można nawet stracić życie – powiedział, stając nad ogromnym kotłem, wypełnionym krystalicznie czystą wodą. W niej zaczęły pojawiać się różne obrazy, niektóre wyraźne, inne zamglone a jeszcze inne jakby oglądane przez kalejdoskop. Jennifer z niemym zachwytem przyglądała się obrazom niczym filmowi. Gdy przestawała się na nich skupiać, rozmywały się.

- Dobrze ci idzie – stwierdził Elvus, kładąc dłoń na jej ramieniu.

- Ja to robiłam? – spytała lekko zdezorientowana. Po obrazach na tafli wody nie było już śladu.

- Potrafisz się skoncentrować, aby ujrzeć to, co chcesz. Powiedz mi, jaki obraz najbardziej utkwił ci w pamięci?

- Rozmowa z Elen i Willem przy fontannie, wtedy gdy się załamałam. Wsparli mnie i postanowiłam się nie poddawać – odparła słabym tonem, jednak posłała Willowi spojrzenie pełne wdzięczności.

- Wspaniale, koncentrujesz się na wspomnieniach, dobrych, przepełnionych pozytywną, podniosła energią. Pierwsze myśli, jakie przychodzą ci rano do głowy to?

- Najpierw słyszę dźwięki, potem zapachy a na końcu budzę się i próbuję udowodnić samej sobie, ze to nie sen, a to wszystko wokół mnie jest prawdziwe.

- Ciężko ci przyjąć do wiadomości to co się z tobą dzieję – Elvus podszedł do masywnej szafy, wypełnionej książkami, którą Jenny zauważyła dopiero teraz – i wcale ci się nie dziwię. Poprzednie strażniczki były wychowywane z myślą o swoim zadaniu, oswajane z tym od dziecka. Dla ciebie ten świat jest zupełnie nowy, co powoduję twoją ekscytacją nawet najmniejszymi objawami magii unoszącej się wokół nas. To może wywołać w tobie nieznane nikomu pokłady energii, ale tez może spowodować, że nie będziesz jej miała wcale. Jesteś pewna, że chcesz podjąć się tego zadania?

InorbeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz