.1.

2.6K 258 17
                                    


-Skarbie.... jesteś pewna, że chcesz tam pracować?-głos mojej rodzicielki odbijał się echem pośród korytarzy psychiatryka. Właśnie kierowałyśmy się do gabinetu pana Smith, mojej mamie nie za bardzo spodobała się wiadomość, że mogłabym tutaj pracować. Wiem że ludzie tutaj są nieprzewidywalni, ale i tak moje życie nie jest idealne, chociaż nie narzekam. Stukot obcasów mojej mamy oraz pielęgniarek denerwował mnie bardziej niż to, że za chwilę spotkam mojego przyszłego pracodawcę.

-Tak mamo, chcę tutaj pracować-powiedziałam odrobinę zła. Nie wiedziałam dlaczego wszystko mnie tak denerwuje, może to przez ten stukot. Obróciłam głowę w stronę rodzicielki, jej wzrok był wlepiony w podłogę a usta co chwilę tworzyły grymas. Westchnęłam, naprawdę chciałam tutaj pracować, wiedziałam że moja mama ma obsesję na punkcie bezpieczeństwa, ale naprawdę teraz przesadzała mimo, że nic nie robiła. Przystanęłam w miejscu, stojąc trochę dalej moja mama z niezrozumieniem obróciła głowę w moją stronę. Zaśmiałam się i uderzyłam lekko rękoma o biodra, popatrzyłam na mamę z uśmiechem

-Mamo, czy tobie przeszkadza że chcę tutaj pracować?-zapytałam już trochę poważniej. Wiem, że moje zachowanie nie jest zbytnio poważne a dziwne, ale jestem jaka jestem. Moje niebieskie oczy skanowały ciało niskiej brunetki, moja mama spięła się i zacisnęła usta w cienką linię. Nasz oczy spotkały się i jakby piorunowały, światło nad nami zaczęło migać, kiedy moja mama to zauważyła uspokoiła się. Z niezrozumieniem wpatrywałam się w moją mamę, która zmieszana uśmiechnęła się

-Skarbie... chce dla ciebie jak najlepiej-podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu-dlatego nie podoba mi się, że moja córka będzie pracować przy ludziach chorych na umyśle-zmarszczyłam brwi, kiedy wymawiała słowo "pracować" jej głos się załamał. Kiedy miałam o to zapytać podszedł do nas jak się nie mylę lekarz. Był on wysoki i czarnoskóry z piwnymi oczami, na głowie miał długie włosy spięte w koka. Szedł do nas pewnym siebie krokiem i jakby zdenerwowanym

-Przepraszam ale co panienki tutaj robią?-głos miał głęboki z chrypką i zimny - wyprany z uczuć. Przeszedł mnie dreszcz, moja mama za to była spokojna i jakby nieobecna. Z trudem przełknęłam gule w moim gardle

-Nazywam się Karolina Sax, przychodzę do doktora Smith'a, dostałam od niego list-powiedziałam i czułam jak żołądek mi się zaciska. Zaczęłam szukać listu w mojej torebce, po chwili wyciągnęłam go i wręczyłam lekarzowi. Popatrzył na niego i uśmiechnął się tajemniczo, oddał mi mój list i odesłał moją matkę. Zdziwiona patrzyłam jak odchodzi, na samym początku upierała się że zostanie, ale jak widać jego zdanie jest dużo ważniejsze. 

-Za mną proszę-powiedział i zaczął mnie prowadzić przez kręte korytarze. Rozglądając się widziałam jak stara zielona farba odpada razem z tynkiem, jak większa ilość kamer tutaj jest zadrapana, jak na panelach są ślady krwi i wydrapanych przez pazury miejsc, i jak przez szpary w różnych drzwiach patrzył ktoś na nas i szeptał. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle, panele co jakiś czas skrzypiały co przyprawiało mnie o dreszcz. Po chwili jednak doszliśmy do drzwi na których widniała plakietka, a na niej napis "Dr. Smith". Lekarz zapukał a kiedy usłyszeliśmy proszę moje ręce zaczęły się pocić, weszłam do pomieszczenia i usłyszałam przeraźliwy krzyk. Odwróciłam się i zobaczyłam jak jakaś przeraźliwie chuda i blada dziewczyna, ubrana w białą i ubrudzoną krwią suknią biegnie do nas z skalpelem. Otworzyłam w zdziwieniu usta, lekarz obok mnie tylko westchną i wyszedł zatrzaskując drzwi. Zamrugałam kilkakrotnie i odwróciłam się w stronę pana Smith'a. Pan Smith był blond siwiejącym mężczyzną po 40-stce, miał ciemnobrązowe ,prawie że czarne oczy i wiele zmarszczek na twarzy. Popatrzyła na mnie zniecierpliwiony więc postanowiłam że przejdę do rzeczy

-Nazywam się Karolina Sax, dostałam od pana list w sprawię pracy-odezwałam się i usiadłam na skórzanym fotelu, które znajdowało się przed jego mahoniowym biurkiem. Całe jego biuro było właściwie zdobione w mahoniu i skórze, było to odrobinę przerażające a zważając jeszcze na wielki obraz rozszarpanej i krwawej wrony, no cóż... można powiedzieć, że jest tu" uroczo". Rozejrzałam się jeszcze chwilkę i spostrzegłam wielką kolekcję książek i figurek z wydłubanymi oczami, chyba ma ciekawe hobby albo on sam ma coś z głową.

Moje spojrzenie jednak powróciło do pana Smith'a. Uśmiechał się patrząc na list a kiedy spostrzegł ,że na niego patrzę odłożył list i potarł swoje oczy

-Tak... wszystko się zgadza-mruknął i założył okulary na nos. Zaczął szperać coś w szafkach biurka a ja  w tym czasie zdążyłam zauważyć wielką bliznę na szyi, ciekawe co mu się stało...

-Proszę to podpisać-rzucił przede mnie papiery i złączył swoje dłonie bacznie mnie obserwując. Delikatnie kiwnęłam głową i zaczęłam czytać, do ręki wzięłam długopis i podpisałam w odpowiednich miejscach. Zmarszczyłam brwi na jedno zdanie napisane małym druczkiem "Nie bierzemy odpowiedzialności za śmierć lub całkowite postradanie zmysłów". Z lekkim wahaniem podpisałam się w ostatnim miejscu i przesunęłam papiery w stronę mojego pracodawcy, ten zaczął wodzić oczami po papierach aż w końcu na mnie spojrzał

-Cóż... w takim razie, witamy w piekle-uśmiechnął się do mnie, a ja mogłam ponownie usłyszeć krzyk. Tylko tym razem był bardziej żałosny i głośny. Przełknęłam gule w gardle i popatrzyłam na mojego pracodawcę, który wskazywał dłonią drzwi. Wstałam i mówiąc ciche "do widzenia" wyszłam z gabinetu, kierując się w stronę drzwi. Kiedy już naciskałam klamkę przyszedł mi sms od nieznanego numeru, ze zmarszczonymi brwiami otworzyłam wiadomość

Nieznany:

"Lepiej by było gdybyś uciekła i nigdy tu nie wracała, uwierz mi na słowo kochanie"

~!~!~!~!~!~!~!~!~!~~~~~~~!

Okej... mamy pierwszy rozdział

Od razy mówię że rozdział jest niesprawdzany, więc za wszelkie błędy przepraszam.

Komentujcie i gwiazdkujcie

Zabawka Demona - Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz