7.

847 89 21
                                    

* "It was a big big world,
But we thought we were bigger,
Pushing each other to the limits,
We were learning quicker."


Od powrotu ze szpitala życie Syriusza zamieniło się w piekło. Cały czas czuł na sobie wzrok przyjaciół, którzy swoją drogą nie opuszczali go nawet na krok: musiał chodzić z nimi na wszystkie posiłki, zawsze ktoś mu towarzyszył w drodze na lekcje; nie było nawet momentu kiedy mógł odczuć spokojną samotność. Również jego potrzeby fizjologiczne były w pewien sposób kontrolowane. Powoli zaczynał darzyć Jamesa, Remusa i Lily swego rodzaju nienawiścią. Zupełnie nie rozumiał czemu z takim zapałem dążyli do jego ponownego usidlenia. Dopiero co udało mu się przecież uwolnić od jego nienormalnych rodziców. Minęło kilka miesięcy i co? Sytuacja się powtarza.

Dodatkowo pojawił się jeszcze jeden problem. Przed trafieniem do szpitala czarnowłosy dostarczał organizmowi zdawkowe ilości jedzenia, a każdej nadwyżki regularnie pozbywał się w toalecie. I nie było w tym nic złego, bardzo odpowiadał mu taki styl życia. Przynajmniej czuł się w miarę dobrze we własnej skórze. A teraz? Nienawidzi siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Cały czas czuje się pełny i ciężki, a niedawno z bólem stwierdził, że jego ubrania nie są już takie luźne jak były przed „leczeniem". Przytył i jak tak dalej pójdzie to będzie tył dalej, aż sam nie będzie w stanie siebie poznać. Jeżeli już teraz nie może spojrzeć w lustro, to co będzie później? Wolał nawet o tym nie myśleć.

- Syriusz mam nadzieję, że nie robisz tego co podejrzewam, że robisz?- chłopak usłyszał ostrzegawczy głos Remusa dochodzący zza drzwi łazienki.

Czarnowłosy westchnął i oparł się o szybę prysznica zsuwając się po niej do siadu. Skulił się przyciągając kolana do brody.

- Nie Remus, nie robię tego o co mnie podejrzewasz- odparł cicho, ukrywając twarz w dłoniach. Nie miał siły już dłużej tego ciągnąć. Musiał od nich uciec, uwolnić się, zrobić cokolwiek, byle tylko wyrwać się spod ich kontroli.

- A... a wszystko z tobą w porządku?- nieśmiały głos Remusa ledwo dotarł do Syriusza. Nie wydawał się być chętny do poznania prawdziwej odpowiedzi. Bał się tego co usłyszy.

- Tak, wszystko w porządku- skłamał. Mimo braku okazji, wciąż mu to wychodziło.

- Wiesz, że Lily wcale nie chciała tego powiedzieć, prawda? Po prostu zdenerwowała się. Naprawdę  jej na tobie zależy.

No tak. Od razu przypomniał sobie czemu tutaj trafił, zamykając się tak, aby żadne czary nie były w stanie otworzyć drzwi. Ponownie doszło do kłótni pomiędzy nim, a rudowłosą Gryfonką. Ostatnimi czasy kłócili się niemal non stop. Zazwyczaj powodem było buntowanie się chłopaka, kiedy próbowali go zaprowadzić do Wielkiej Sali na posiłek. Tym razem chodziło o chamskie komentarze skierowane w stronę Remusa, których swoją drogą niezwykle żałował. Powinni go zrozumieć, że nie był sobą, nie umiał utrzymać języka za zębami. Tak bardzo chciał się od nich uwolnić, że nieumyślnie zaczął ich do siebie zrażać. Jego priorytety zamieniły się miejscami.

- Wiem. To nie jej wina- odparł po chwili, po czym wstał i otworzył drzwi, stając twarzą w twarz ze zmartwionym przyjacielem. Wydawał się być przygaszony, a w jego zielonych tęczówkach zagościł smutek. Ciekawe przez kogo.

- To moja wina. I ja... naprawdę przepraszam cię, Remus. Nie powinienem tak do ciebie mówić. To było całkowicie nie w porządku. Obiecuję, że to już nigdy się nie wydarzy.

Obiecuję.

***

Kilka dni później...

A Little of a Good LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz