6.

971 91 21
                                    

             
"The only reason I won't
let go of what making me
sad is because it was the only
thing that made me happy."

                  

- Żartujesz sobie ze mnie?!- krzyk Syriusza rozniósł się po Sali szpitalnej, zaskakując swoją siłą Potterów. Nie sądzili, że w obecnym stanie głos starszego Blacka będzie aż tak mocny. Regulus jednak nie wydawał się być ani trochę wzruszony wzburzeniem brata.

- Jestem całkowicie poważny. Nawet nie masz pojęcia jak się przestraszyłem  kiedy usłyszałem, że jesteś w szpitalu. Nie odpuściłbym sobie gdybym nie przyjechał cię odwiedzić.

- Kto ci powiedział?

Na pytanie brata młodszy uśmiechnął się pobłażliwie.

- Powinieneś wiedzieć, że takie nowinki roznoszą się w zawrotnym tempie. Tym bardziej kiedy dotyczą największego casanovy w historii Hogwartu.

Syriusz czuł, że gniew coraz bardziej ogarnia jego ciało i umysł. Lada chwila mógł stracić cierpliwość i obawiał się, że wtedy ucierpiałby nie tylko jego cholerny braciszek.

- Czy mogliby państwo zostawić nas na chwile samych?- powiedział kierując szare tęczówki na Potterów. Nie miał najmniejszego zamiaru kłócić się w ich obecności.

Pan Potter pokiwał ze zrozumieniem głową, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, po czym pociągnął żonę i syna w stronę drzwi. Szło im to opornie, bo ewidentnie ani matka Jamesa, ani on sam nie chcieli zostawiać braci samych.

- Wszystko w porządku. Poradzę sobie- dodał uspokajająco czarnowłosy widząc zmartwione spojrzenie przyjaciela. Ten uśmiechnął się słabo po czym niechętnie opuścił salę.

Zostali sami.

Syriusz uważnie obserwował młodszego Blacka. Dużo nie zmienił się od ostatniego momentu kiedy go widział. Jego ruchy wciąż były pełne gracji, a na twarzy jak zawsze panował nieodgadniony spokój. Różnica była widoczna jedynie w czarnych jak noc oczach, które wcześniej pełne pogardy, teraz wyrażały jedynie smutek. Czy to możliwe, że rzeczywiście zmartwiło go to, że ten trafił do szpitala? A może to jedynie kolejna gierka, w jaką Ślizgoni mieli w zwyczaju grać, tylko po to by zabawić się swoimi ofiarami. Bo w końcu po co się oszukiwać- Regulus był w Slytherinie, a tam nie było miejsca na słabość czy współczucie. Ludzie, którzy tam trafiali musieli mieć w sobie coś  z węża; musieli być w jakimkolwiek stopniu obdarzeni jadem. Ich rodzice zapewne byli dumni z tego, że chociaż jedno dziecko zachowywało się jak przystało na prawdziwego Blacka. W trakcie nieobecności Syriusza zręcznie nauczyli go dumy, sprytu oraz pogardy dla każdego kto spoufalał się z szlamami, tym samym stając się zdrajcą krwi. Czyli krótko mówiąc nauczyli go, że powinien gardzić swoim starszym bratem, który z własnej woli stał się rodzinnym wyrzutkiem.

Tym bardziej po jego głowie krążyło pytanie Co on tu u licha robi? Czemu przyszedł skoro wcześniej zdawał się go nienawidzić i możliwe nawet, że życzył mu śmierci. Czyżby sumienie ponownie zawitało do serca jego brata? A może jego wcześniejsze zachowanie było jedynie grą pozorów, maską nakładaną na twarz ze strachu przed byciem czarną owcą? Chciał w to wierzyć, ale zwyczajnie nie był w stanie zapomnieć dawnych krzywd.

- Masz zamiar cokolwiek powiedzieć, czy przyszedłeś się na mnie pogapić? Jeżeli tak, to wyjdź i nie marnuj mojego czasu, bo...

- Co ty ze sobą zrobiłeś?- przerwał Syriuszowi brat, a w jego głosie nie było słychać niczego innego jak tylko goryczy i smutku. – Nie wiem czy zdawałeś sobie z tego sprawę, ale od zawsze byłeś dla mnie przykładem. Chciałem być taki jak ty; taki silny, mądry i przede wszystkim- odważny. Marzyłem, by tak jak ty umieć postawić się rodzicom. Nie byłem w stanie tego dokonać, więc nadal patrzyłem na ciebie jak na bohatera. A teraz? Co się stało z moim starszym bratem? Kiedy stałeś się taki słaby?

A Little of a Good LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz