9.

736 83 31
                                    

"Only in the darkness can you see the
stars. "*

- Remus, słuchasz nas?- donośny głos Lily, po raz trzeci w przeciągu ostatniej godziny wyrwał zielonookiego z głębokich przemyśleń. Chłopak wstrząsnął głową, skupiając zamglone spojrzenie na rudowłosej dziewczynie, jakby niechętnie wracając do przykrej rzeczywistości.

- Tak, tak słucham – powiedział leniwie, choć prawda była taka, że gdy tylko James lub Evans zaczynali jakiś temat, ten natychmiastowo się wyłączał, nie mając ani siły, ani ochoty skupiać się na bzdurach jakich dotyczyły ich rozmowy. Miał o wiele ważniejsze zmartwienia na głowie. A konkretnie jedno zmartwienie, które od wielu nocy spędzało mu sen z powiek, nie pozwalając tym na normalne funkcjonowanie. Syriusz – nieodpowiedzialny, wiecznie wpadający w tarapaty Syriusz, który teraz jak nigdy dotąd balansował na cienkiej linii pomiędzy życiem, a śmiercią, w dodatku na własne życzenie. I to było głupie, cholernie głupie, ale Lupin znał przyjaciela na tyle długo, by wiedzieć, że w jego przypadku definicja głupoty nie zna konkretnej granicy, a nawet jeżeli zna, to starszy Black prawdopodobnie i tak ma ją gdzieś. I ani prośby, ani już tym bardziej groźby nie były w stanie wrócić mu zdrowego rozsądku, namówić do normalnego odżywiania się, do normalnego życia, które chłopak miał przecież na wyciągnięcie ręki. Jedynie co musiał zrobić to sięgnąć po nie, wysilić się, choć odrobinę, a wszystko znowu byłoby tak jak zawsze.

Bo Remus tęsknił za tym co było kiedyś, nawet gdy nie mówił tego na głos. W jego pamięci odtwarzały się sceny sprzed dwóch lat, gdy Syriusz był całkowicie zdrowy, a w jego oczach każdego dnia można było ujrzeć figlarne ogniki, tańczące jak płomienie na rozżarzonych węglikach. Uśmiechał się jak nikt inny i choć to było głupie, jak nikt inny potrafił też sprawić, że serce Lupina przyspieszało tempa za każdym razem, gdy patrzył w jego stronę. Po dziś dzień nie wspomniał nawet słowem o tym co stało się na jednej z imprez w ich dormitorium; może ze wstydu, a może ze zwykłego strachu przed tym co się stanie, gdy wspomni o tym któremukolwiek z przyjaciół.

- Remus, właź na stół i tańcz! Jesteś na imprezie, a nie na lekcji u McGonagall!- Syriusz wrzasnął w jego stronę, bujając się na niewielkim stoliku do kawy ustawionym na środku pokoju Gryffindoru. W żelaznym uścisku trzymał prawię pustą butelkę szampana, która jak zdążył zauważyć Lupin, z całą pewnością nie była jedynym trunkiem jakie zdążył w siebie wlać czarnowłosy tej nocy. Wokół nich pałętali się mniej lub bardziej wstawieni czarodzieje, niektórzy od dobrych kilku godzin wymieniający się śliną ze swoimi koleżankami, które patrząc na okoliczności w jakich się znalazły, wcale nie narzekały na zaistniałą sytuację. Lily i James już dawno zniknęli gdzieś na korytarzu, tłumacząc się tym, że będą stać na czatach, choć w wolnym tłumaczeniu oznaczało to po prostu, że chcą pobyć i pomacać się w miejscu w którym reszta towarzystwa nie będzie mogła ich zobaczyć. Remus natomiast został tu- siedząc ściśnięty na kanapie, z książką na kolanach i pulsującą głową, obserwując kątem oka Syriusza i modląc się w duchu, by ten nie spadł zaraz z tego przeklętego stołu, fundując sobie przy okazji porządny wstrząs mózgu. Ale nie mógł mu mieć tego za złe, nie po tym co ostatnio działo się w życiu starszego Blacka.

Lupin bardzo dobrze wiedział, że życie w rodzinie w jakiej miał pecha wychowywać się Syriusz, ma zdecydowanie więcej wad niż zalet i te właśnie wady w ten, a nie inny sposób wpłynęły na to co na co dzień działo się w głowie czarnowłosego. Ale przez ostatnie tygodnie sprawy wymknęły się spod kontroli i wirujący, ledwo trzymający się na nogach chłopak był tego świetnym dowodem. Pił dużo, często doprowadzając do tego, że przez większość czasu był albo bardzo pijany, albo na kacu, ale nigdy do końca trzeźwy. Ale nie było mowy o żadnych rozmowach; groźby, prośby, podstępy- nic z tych rzeczy, żaden sposób nie przemawiał do zagmatwanego umysłu Syriusza. On chciał być destrukcyjny i ciągnął tą destrukcje w najbardziej ludzki, młodzieńczy sposób jaki mógł tylko wybrać- imprezując, pijąc, bawiąc się, tak jak robi to reszta. Tyle, że reszta robiła to od czasu do czasu i zdecydowanie nie chowała pustych butelek po wódce pod łóżkiem w trakcie dni, gdy nie było żadnej imprezy, a każdy zwyczajny uczeń skupiony był raczej na nauce do egzaminu niż na zapijaniu własnych problemów. Po raz kolejny wyszło na to, że Black po prostu nie był tacy jak wszyscy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 09, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A Little of a Good LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz