Rozdział 1

829 46 7
                                    

Odszedł. Powiedział, że to koniec i tyle.

Ten kto powiedział, że czas leczy rany nie miał bladego pojęcia o cierpieniu, o stracie, o samotności. Wraz z odejściem tego mojego drugiego oddechu poczułam jakby coś ze mnie uleciało. Jakaś cząstka mnie. I nie zapowiadało się, żeby miała wrócić.

Jedynym zbawieniem wydawało się po prostu pozwolić zapomnieć. Ale jak miałam zapomnieć, gdy wszystko w okół mnie mi go przypominało.

Bransoletka leżąca na komodzie, którą dostałam podczas naszego pierwszego spotkania.

Szkatułka którą podarował mi  z okazji pierwszej rocznicy.

Sukienka którą ubrałam na bal z okazji zakończenia szkoły. Wtedy mieliśmy okazję pierwszy raz zatańczyć ze sobą na wielkiej i pięknie przystrojonej sali.

Te wszystkie wspomnienia uderzały we mnie jak strzały godzące w moją Piętę Achillesa. Ale moja Pięta Achillesa mnie opuściła i pozostawiła po sobie świeżą ranę, której za nic nie potrafiłam wyleczyć.

Zamiast tego któryś dzień z kolei, a może nawet tydzień siedziałam na fotelu w moim starym pokoju wpatrując się w pustą ścianę.

Tym właśnie byłam, pustą ścianą. Pustą ścianą z której ktoś zerwał wszelkie życie.

Jakby na zawołanie do mojego pokoju wpadła moja matka. Gdy odwróciłam głowę w stronę wejścia dostrzegłam moją najlepszą przyjaciółkę - Carmen Jordan. Jedno spojrzenie w jej stronę uświęciło mnie w przekonaniu tego co tu się dzieje.

Interwencja.

~~~~~~~~~~~~

Okej, oto początek, inne rozdziały będą dłuższe, ten jest bardziej takim wstępem.

Także czekam na waszą opinię co do opowiadania. Mam nadzieję, że komuś się spodoba.

A kolejny rozdział, mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu. Wszystko zależy od tego kiedy go napiszę (no i waszej aktywności tu, bo jak wiadomo to bardzo motywuje)

Fake Boyfriend || Daddario ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz