Rozdział 8

328 20 4
                                    

Dobra, może psychologia to po prostu nie moja rzecz - mówiłam do siebie przed lustrem poprawiając kasztanowe włosy. - Dziś czeka mnie nowy dzień i nie mam zamiaru się tak po prostu poddać.
Z uśmiechem sięgnęłam po torebkę i kluczyki, a gdy już miałam wychodzić usłyszałam jak drzwi od pokoju znajdującego się na prawo od niej powoli się otwierają.
Po chwili zza nich wychynęła rozczochrana postać Candice. Ubrana w swoją własną kołdrę mimo trzydziestu stopni Celsjusza wyminęła mnie i ruszyła do kuchni.
Swój zawsze trafi do swego.
- Skoro nie gadamy to obejmuje to również nie komentowanie alkoholowego stanu drugiej osoby. Nie bądź jedną z tych suk,  które ubóstwiają kopać leżących.
- Spoko.

***

I na tym zakończyła się nasza krótka rozmowa.
Wiedziałam, że Candice wczoraj była do późna na jakiejś imprezie. Nie zakładałam, iż kłótnia ze mną sprawi, że automatycznie popadnie w celibat. Cały wczorajszy dzień była nieobecna. W nocy obudził mnie dźwięk zamka, już chciałam się rzucić w tą stronę myśląc, że to jakiś włamywacz,  ale wtedy rozległ się cichy huk i posypały się przekleństwa.
A ponieważ to na pewno był głos mojej anielsko kochanej współlokatorki stwierdziłam, że wolę się nie nadziewać na jej pijane ostrze krytyki i wycofałam się w swój kąt,  by ponowić oglądanie Prison Break.

Schodząc po schodach próbowałam odrzucić od siebie chęć wrócenia na górę i wyjaśnienia sobie wszystkiego z Candice. Jednak zacisnęłam dłonie w pięści i powstrzymałam się, a gdy już znalazłam się na parterze na mojej twarzy zagościł promienny uśmiech.

- Długo czekałeś? -spytałam wychodząc na gorący wiatr.

- Kilka minutek. Ale za twoje spóźnienie będziemy musieli nadrobić spacerkiem.

- O nie! - rzuciłam żartobliwie uderzając go lekko pięścią w ramie.

- Nie martw się. W zamian zajdziemy do Starbucksa.

Matthew wiedział jak zadowolić dziewczynę, jakkolwiek to brzmiało.

***

- Uwierzysz, że przez osiemnaście lat mieszkałam w takiej zapyziałej dziurze, że nie miałam szansy odwiedzić Starbucksa ani razu?

- Nie wiele straciłaś. Selfie z kubkiem. - wzdrygnął się żartobliwie. - Ja całe życie jestem otoczony ludźmi, którzy zamiast pić dobrą kawę wolą ja upubliczniać. Ta część społeczeństwa jest bardzo dziwna. Nic nie straciłaś.

Zaśmiałam się upijając łyk karmelowego Macciato.

- Upamiętnianie miłych chwil to nic złego.

- Dziesięć zdjęć tej samej kawy? To bardziej dla szpanu. Obiecaj, że nigdy nie zrobisz zdjęcia swojej kawie. - zatrzymał mnie dotykając rękoma moich ramion.

- Chcesz wybić ze mnie tumblr girl? - upiłam łyka po czym dodałam - Masz to jak w banku.

Stanęliśmy na głównej ulicy. Nad naszymi głowami znajdowały się charakterystyczne dla głównej ulicy Nowego Jorku neony.

Ten moment mogłabym zachować dla siebie na zawsze, te kilka minut wpatrywania się sobie w oczy mógłby przyćmić całe tygodnie smutku i depresji, gdyby nie... No tak, ponieważ zawsze musi być jakieś ,,gdyby'' i zwykle pojawia się w najmniej spodziewanych momentach.

- Serena?- spuściłam wzrok przygryzając wargę. Z początku pomyślałam, że to jakiś przypadkowy przechodzień zniszczył tą wielką chwilę, dopiero po chwili dotarło do mnie, że ta osoba użyła mojego imienia. Odwróciłam się powoli i ku mojemu zdziwieniu dostrzegłam znajomą twarz. Pomiędzy autami stojącymi koło chodnika w moim kierunku szedł mój były.

Wzięłam głęboki oddech i z braku innych pomysłów dałam się wciągnąć w ten teatrzyk.

- James? - zawołałam z niedowierzaniem i udawaną radością. - Co... co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Cork?

Wyglądał tak samo jak go zapamiętała, ostre rysy twarzy, brązowe włosy (już zdążyłam zapomnieć jak długo nad nimi siedział każdego poranka i jakiej nerwicy dostawał kiedy ktoś ich dotykał, cholerni perfekcjoniści), długie rzęsy, jasne oczy przypominające ocean i miłość do prostych jednolitych koszul (aktualnie miał na sobie błękitną, pasowała mu do oczu).

Nadal staliśmy na przeciwko siebie. Na mojej twarzy gościł sztuczny uśmiech, który wyżerał mnie od środka.

- Przeprowadziłem się tutaj... Ale nie spodziewałem się ciebie tutaj. - jasne i pewnie dlatego wybrał to miasto, wszystko jasne. - Zawsze mówiłaś, że nienawidzisz tego miasta.

- Ludzie się zmieniają. - odpowiedziałam nie mając na myśli tematu rozmowy, ale chłopak najwidoczniej rozumiał co miałam na myśli. - A mi się wydawało, że w twoich dokładnych planach nigdy nie widniał punkt dotyczący przeprowadzki do Nowego Jorku.

- Właściwie to nie była moja decyzja.

Już chciałam zadać pytanie ,,a czyja?'', ale w tym momencie przede mną pojawiła się odpowiedź. Wysoka, blond włosa odpowiedź. Dziewczyna podbiegła do Jamesa i zarzucił mu ręce na szyję. Miała na sobie przylegającą czarną sukienkę za kolano i obcasy. Krytycznym wzrokiem spojrzałam na moje zniszczone tenisówki z wyprzedaży i proste dżinsy.

- Sereno poznaj Hillary Printon, moją narzeczoną.

To było za wiele. Zerwaliśmy za ledwie miesiąc temu, a on był już zaręczony? I to z nią... kobietą której nie dorównam nawet jakbym zrobiła sobie botoks na całej twarzy i odessała cały zwisający tłuszcz.

- Hej. - przywitała się blondyna nadal uwieszona na ramieniu chłopaka wyciągając jedną rękę, by się przywitać. Uścisnęłam ją nadal lekko zszokowana.

- Gratuluje. - powiedziałam nie szczerze.

- A ty co tu robisz? - spojrzałam w stronę Jamesa. Jego wzrok mówił, że nie zadał tego pytania z czystej sympatii, chcę jedynie usłyszeć jak bardzo moje życie jest do bani bez niego.

- Właściwie... - próbowałam coś wymyślić, rozglądałam się nerwowo na boki. - Właściwie to przyjechałam tu do swojego chłopaka.

- Masz chłopaka? - skomentował z udawanym spokojem. Ale jedno mówią słowa,a  drugi oczy.

- Tak, James, Hillary poznajcie Matthew Daddario. - powiedziałam i bez ostrzeżenia złapałam go pod rękę. W jednej chwili zdziwione spojrzenia całej trójki padły na mnie.

Wpadłam w bagno, z którego nie było odwrotu.

=============================================

Okej, przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaje. Laptop odzyskałam tydzień temu, ale jak się okazało w środę moja pani od historii postanowiła zrobić kartkówkę z pracy klasowej przez co zaniżyła mi ocenę końcową i teraz muszę się uczyć, by mieć tą ocenę, którą miałam... szkoda gadać. Podsumowując jestem wnerwiona i ślęczę nad książką.

Piszcie co myślicie o rozdziale. Akcja zaczyna się rozwijać i mam nadzieję, że wam się podoba. Nwm kiedy następny rozdział, ale postaram się go napisać szybciej niż ten.

Fake Boyfriend || Daddario ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz