Rozdział 2

1.5K 124 10
                                    

Wtedy George przekręcił kluczyki w stacyjce auta i rozpędził się w stronę bramy. Szarpnęłam go za ramię, aby zmienił kierunek jazdy lub zahamował, ale ten nie zwrócił na mnie nawet najmniejszej uwagi. Z przerażeniem zakryłam oczy przed pewną kolizją z płotem,ale zamiast uderzenia poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła.

-Żyjesz-  usłyszałam głos Freda przekonujący mnie o tym, że jesteśmy bezpieczni. Zdjęłam obie dłonie z twarzy, wciąż jednak trzymając usilnie zaciśnięte powieki. Zauważyłam,że mam zatkane uszy więc poziom strachu wzrósł do maksimum.

-WIEM, ŻE ŻYJE,ALE NIE CZUJE TEGO - krzyknęłam,bo przez szum dźwięki nie docierały do moich uszu. Po tym ktoś w perfidny sposób uszczypnął moje ramię. Nie bolało, raczej zaskoczyło mnie nagłe dotknięcie mojego ciała, dlatego otworzyłam oczy i ze zdenerwowaniem oddałam Fred'owi. Uderzyłam go w ramie, ale z jego twarzy zszedł wszechobecny uśmiech co sprawiło, że się speszyłam. Przez ułamek sekundy utrzymywał grobową minę ,lecz zaraz powrócił szczery uśmiech. Podobał mi się fakt, że jest tak bardzo...otwarty. To znaczy wydawał się idealnym materiałem na przyjaciela.

-Lecimy do jakiegoś celu?-zaczęłam na jednym oddechu-Ludzie nas zobaczą.A co jeżeli się rozbijemy?Zginiemy?Przeżyje...-George zatkał mi usta jedną dłonią, a drugą kierował pojazdem.Początkowo planowałam ugryźć go w palec,ale myśląc o konsekwencjach postanowiłam opanować emocje.Przynajmniej w choć małym stopniu.

-Myślisz,że Harry już czeka?

-Myślę,że tak,bo właśnie widzę jak ten grubas próbuje zabrać mu walizkę-roześmiał się doprowadzając się prawie do płaczu.Ciekawość wzięła górę nad lękiem i wyjrzałam przez okno forda,by upewnić się,ze chodzi właśnie o TEGO Harry'ego.Jeżeli mam poznać legendę to mogli w jakikolwiek sposób mi o tym powiedzieć.Uczesałabym się chociaż...pomalowała i założyła swoje najlepsze ubranie.

-Harry Potter-szepnęłam pod nosem,jednak najwyraźniej na tyle głośno,że bliźniacy zdołali usłyszeć.Zerknęli jednak tylko w moją stronę,a George wzrokiem szukał dobrego miejsca do lądowania.Serce waliło jak szalone,bo dzieliły mnie minuty od poznania człowieka,który przeżył spotkanie z Czarnym Panem.Słyszałam dużo historii o nim i jego rodzinie,być może ktoś kiedyś wspomniał mu o wnuczce Dumbledor'a,chociaż napomknął słowo o moim istnieniu.Nie nastawiam się nawet na znajomość mojego imienia.George sprawił,że nasze auto było niewidoczne dla mugoli,w każdym razie tak powiedział  i wylądował w ogrodzie jednego z szeregowców.

-Wysiadaj-powiedział Fred,podał mi dłoń i pomógł wyjść z samochodu.Nie zdążyłam rozejrzeć się w tym miejscu,bo kiedy doszły do nas głosy kłótni pobiegliśmy w trójkę w ich stronę.Jedyną przeszkodą był wysoki,dwumetrowy płot z desek.Oboje podskoczyli lekko na swoich długich nogach i w kilka sekund znaleźli się po drugiej stronie.Zostałam.Wgapiając się w drewniane deski przede mną,zła na swój wzrost i brak koordynacji ruchowej,po raz kolejny nazwałam się sierotą.Nieporadna i słaba,taka jestem.W tak prostych sprawach nie ma wielkiej filozofii,podobno.

-Zamierzasz tam zostać?-usłyszałam głos zza ogrodzenia,pomiędzy szparami w nim dostrzegłam uśmiechniętą twarz Freda.

-W sumie to poczekam tutaj.Po co mam przeskakiwać?-odburknęłam najwidoczniej mało przekonująco,bo nie odszedł.

-Boisz się albo zwyczajnie w świecie nie umiesz,to zrozumiałe

-Nie

-Boisz się,okej

-Nie

-Pomogę Ci-i ponownie znalazł się z mojej strony,złapał w pasie po czym podniósł w górę,że znajdowałam się powyżej parkanu.

-Złap się-zarządził i tak zrobiłam,przerzuciłam prawą nogę i usiadłam.Nie zeskoczyłam na ziemię,ponieważ to były cholerne dwa metry.Połamię się w pół skacząc.Fred pokiwał głową i po raz trzeci czy czwarty musiał przejść przez płot.

-Złapie Cię...albo nie.W każdym razie skacz-zażądał i rozłożył ręce jak do uścisku.Przewróciłam oczami i wstrzymałam się od skoku.

-A jeżeli złamię nogę?

-To co?Przecież masz drugą-odpowiedział i złapał moje łydki,podniósł w górę,a później w delikatny sposób zsunął do momentu,gdy trzymał dłonie znów w okolicy mojego pasa.

Jego dłonie złączyły się z tyłu mojego tułowia,a jego palce wodziły błędnie w okolicy bioder,jakby nie wiedział co ma zrobić.I musiałam wspiąć się na palce u nóg,by choć zbliżyć się do jego wesołej twarzy.Podniosłam twarz i spostrzegłam wpatrującą się we mnie parę piwnych oczu,oczu z wielkim błyskiem.Emanowało od nich ciepłem.Te kilka sekund,w których tkwiliśmy dla mnie wydawało się wiecznością.Ale doszły do nas kolejne głosy kłótni i w popłochu odsunęliśmy się od siebie,by pobiec w ich stronę.

Przed domem z piaskowej cegły toczyła się wymiana nie tylko znacząco odmiennych zdać,ale jakiś otyły mężczyzna próbował usilnie odebrać walizkę młodemu chłopakowi.Między nimi stał Georde,który bezskutecznie próbował odepchnąć starszego z nich.Rozpoznałam w chłopaku Harry'ego i poczułam jak drętwieją mi nogi,usta zasychają,a język wysycha.

-Nigdy nie pojedziesz do tej szkoły!-unosił się gruby mężczyzna i szarpał torbę jak i ubranie czarnowłosego.

-Za dużo ukryłeś przede mną Dursley!-odpowiedział Harry i wyrwał się z jego rąk.

A kiedy ten chciał po raz kolejny zacząć krzyczeć na Harry'ego przerwał mu Fred,a potem wybiegła z domu jakaś pomylona kobieta trzymająca wałek do ciasta w dłoni,mówiąca coś o magii i obiedzie.

-Vernon uspokój się,nie chcemy żebyś dostał zawału,a z twoją masą to może być możliwe-powiedział mierząc go wzrokiem i poprawiając mu granatowy krawat.Poklepał go po ramieniu i kazał nam biec do auta.Znowu pomógł mi przejść przez płot po czym całą czwórką wsiedliśmy do samochodu.

-No więc to jest Potter.To znaczy Harry Potter,żeby było tak oficjalnie-przedstawił mi chłopaka.

-Lily-podałam mu dłoń na co zareagował lekko histerycznie mianowicie zaczął mówić do siebie,wygłosił monolog,ale wszystko szeptem więc nie usłyszeliśmy żadnego wyraźnego słowa.Jedna z największych legend świata magicznego jest popaprana.Wszyscy są tu popaprani.

Remember me II Polish Fanfiction II Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz