-Ding dong – dzwonek do drzwi zaniepokoił Susie.
Ktoś otworzył drzwi frontowe. Susie szybko oderwała się od telewizora, niechętnie musiała przerwać swoją ulubioną bajkę o księżniczkach. Zza drzwi wyszła dziewiętnastoletnia siostra Susie. Kate miała ciemnobrązowe włosy, szczupłą drobną sylwetkę i dziewczęcą twarz z brązowymi oczami.
-Cześć! – powiedziała Kate i poszła do kuchni odgrzać sobie wczorajszą lazanię.
Była w połowie obiadu gdy usłyszały głośny jęk dobiegający z łazienki.
-Aaaooh, ale gorąca woda. – było słychać na górze.
-Kto to? – zapytała podejrzliwie starsza siostra.
-Tata, a co? - od razu odpowiedziała z przekonaniem Susie.
-Nic, brzmiało nie jak tata, on zazwyczaj o tej godzinie jest w pracy. Przecież mają dzisiaj z mamą nocną zmianę, nie pamiętasz? – zdziwiła się.
-Boli go gardło – zaczęła grać niczym w szkolnym przedstawieniu, nic innego nie wpadlo jej do głowy. Ból gardła wydał jej się dobrym usprawiedliwieniem.
-No dobrze. Pójdziemy zobaczyć nowy basen w mieście? Słyszałam, że jest tam naprawdę dużo atrakcji. – zaproponowała Kate.
Susie szybko wciągnęła na nogi buty i czekała z niecierpliwością, aż Kate narzuci na siebie czarną bluzę i skórzane kozaki.
-Dlaczego ona robi to tak długo?– zastanawiała się dziewczynka.Ktoś idzie po schodach. Susie zrobiła się czerwona, gdy usłyszała kroki. Chciała popędzić Kate i jak najszybciej wyjść. Mała blondyneczka od kiedy zaproponowano jej wyjście na basen już nie myślała o zdarzeniu ze śmigłowcem.
-Zaczekaj damy teraz tacie jego urodzinowy prezent. – szepnęła Kate.
-Nie, chodźmy! – Susie szarpnęła ja za nadgarstek.Nie zdążyła odciągnąć Kate, gdy na schodach ukazał się wysportowany mężczyzna. Miał na sobie tylko ciemne podarte u boku spodnie. Nie widziały jego twarzy. Wycierał sobie włosy ręcznikiem. Kate chwyciła kij baseball'owy, który leżał przy drzwiach i miał być prezentem dla taty z okazji 40 urodzin. Podbiegła do mężczyzny i uderzyła go prosto w głowę.
-Włamywacz! Wynocha z mojego domu! – wykrzykiwała.
-Nie!!! – krzyknęła Susie. Biedny Hunter upadł na ziemię odbijając się od podłogi z dudniącym hukiem.
-To jest ten pan z samolotu, rozbitego samolotu, pomogłam mu! – powiedziała przekonującym głosem dziewczynka.
-Jezu, dlaczego nic o tym nie wiem? – spytała zmieszana Kate.
-To nie jest obcy, to pan Hunter, to mój kolega.
-Nie wierzę, napadłam na poszkodowanego? – powiedziała załamana siostra.
Po czym poszła i przeciągnęła go za nogi do sypialni dla gości. Później wypytała o wszystko Susie.
Zadzwonił telefon. Kate odebrała i przez kilka minut rozmawiała z kimś.
-To znowu ten gupłek Jake? –zapytała Susie nie znając poprawnej wymowy słowa.
-On nie jest głupi, a to była mama. Powiedziała, że pojechała zobaczyć się z dziadkiem i że zostanie z nim przez jakiś czas w szpitalu. Wróci dopiero po pracy. Wiesz, dziadek jest bardzo chory. My też powinnyśmy go odwiedzić – Kate zamilkła i poszła do swojego pokoju.
Widząc, że Kate nie patrzy, Susie weszła do pokoju, w którym leżał Hunter i usiadła przypatrując się nieprzytomnemu. Kate musiała pójść do łazienki. Widząc dziewczynę weszła do pokoju i kucnęła koło siostry. Wyszeptała:
-On tylko śpi. Chodź, pójdziemy zrobić coś fajnego, porozmawiasz z nim jutro. Susie niechętnie wyszła z pokoju chłopaka.
Siostry poszły do salonu. Starsza zaczęła rozmowę:
-Ten facet, może być niebezpieczny, nie wiemy kim on jest. Mógł wszystko ci wmówić! – podniosła głos.
-Wcale nie – upierała się Susie.
-Susie, on nie wygląda na miłego niewinnego chłopczyka.
-Ale on by nikogo nie skrzywdził. Ja to wiem! – zapewniła dziewczynka.
-Skąd możesz to wiedzieć?! – zdenerwowała się starsza siostra.
- On nie chciał tu przyjść, musiałam go przekonać, że jest w ciężkim stanie. Brawo Kate, teraz jest w gorszym, bardzo pomogłaś! – to jeszcze bardziej rozgniewało starszą siostrę.
-Ja chciałam tylko mieć kogoś, kto się mną zajmie, rodzice ciągle pracują, a ty mnie nie lubisz!!! – krzyknęła z łzami w oczach Susie i zamknęła się w pokoju.
-Susie! Przepraszam nie miałam tego na myśli. Wszystko będzie dobrze. Rozumiesz dlaczego jestem zła, prawda? –Kate podbiegła do drzwi próbując naprawić sytuację. Nic to nie dało bo dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru wyjść ze swojego pokoju.
Kilka godzin później:
-Kate-
Musiałam sprawdzić co się z nim dzieje. Oby nas nie okradł. Nie wiedziałam co pomyśleliby rodzice o tej sprawie, a tym bardziej Jake. Weszłam po cichu do pokoju gościnnego. Młody nieznajomy mężczyzna leży w moim domu do tego cały spocony, a jego ręka we krwi. Dotknęłam jego czoła, było rozżarzone. Pobiegłam szybko po bandaże, opatrzyłam starannie jego ranę, wytarłam mu też czoło. Jego mokre średniej długości włosy przyklejały się do twarzy. Sprobowałam je odgarnąć. Moja dłoń znajdowała się dokładnie na policzku nieznajomego.
-Haley...-wymruczał. Chyba pomylił mnie z kimś z rodziny.
-Tak?–odpowiadam nie chcąc go denerwować, muszę się dowiedzieć kim on jest i co zamierza.-Proszę połóż się ze mną.-dziwi mnie, ale nie chce żeby wiedział, że kłamałam dlatego kładę się obok. Później powiem mu, że majaczył. Przybliżył się do mnie, jego spoconą ręka mnie obejmuje. Wtula się we mnie jak w misia, co całkiem mi się podoba.
-Przepraszam za ten beznadziejny lot. Już nigdy ci tego nie zrobię, nie chce cię upuszczać. Bardzo cię kocham. Wiesz? – szepcze skruszony, ledwo oddycha mam nadzieje, że nie będzie zgonu. Ogarną mnie strach.
-Jaki lot?–szepczę jak najbardziej niezrozumialę. Mam nadzieję, że nie zauważy, że nie jestem tą Haley.
-Wylecieliśmy w to coś, wir. Dave nie żyje!- krzyknął -i to moja wina, nawet nie starałem się go zatrzymać!–zaraz dodał.
-Ja też mogłem nie żyć. Nie chciałem cię zostawić.- mówił zrozpaczony, jakby miał zaraz się rozpłakać. Jeszcze nie słyszałam, żeby facet płakał.
Cholera on na prawdę się przejął, poznałam to po jego głosie i po tym jak pociągał nosem. Uznam to za płacz. –stwierdzam.
-Jak to się stało? –pytam.
-Nie mam bladego pojęcia jak, po prostu się stało! - odpowiada z trudem nieznajomy.Leżałam tam z nim dopóki nie przestałam czuć jego szybkiego oddechu na mojej szyi. Mogłabym tu zostać cały dzień. Z trudem wyślizgnęłam się spod jego mokrego ramienia. Tak mocno ściskał, chyba nie chciał mnie puścić.
Nie miałam pojęcia kim jest, ale wiedziałam, że nie powinien tu być, a ją nie powinnam tam leżeć. Jak tylko się obudzi musi opuścić mój dom. Nie ważne czy pasuje to Susie, chcę się go pozbyć. Co by pomyślał Jake, nie mogę powtarzać moich dzisiejszych dziwactw. Mimo wszystko nieźle dzisiaj podskoczyło mi bicie serca, a dawka adrenaliny jest u mnie zawsze mile widziana. Nie wiem czy Jake uwierzy w to co powiem, jest taki podejrzliwy i ciężko jest go często przekonać. Najwyżej pominę fakt o kolesiu z nieba.
Jezu, czy on jest aniołem? Nie! To tylko ten wczorajszy film pobudza moją wyobraźnię. Teraz tylko pozostało mi czekać na mamę.
Poszłam do pokoju porozmawiać przez telefon z moją najlepszą przyjaciółką. Ona zawsze na wszystko krytycznie patrzy, czasami nawet jest zbyt szczera. Na pewno będzie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji. Chciałam otworzyć powiadomienie w telefonie i napisać wiadomość, a zamiast tego przez przypadek nacisnęłam przycisk połączenia i zadzwoniłam do Ann. Może nawet wyszło mi to na dobre. Z Anną mam świetne relacje, mieszkamy w sąsiedztwie od wielu lat. Opowiedziałam jej o nietypowej sytuacji jaka mnie dzisiaj spotkała. Po paru minutach rozmowy ustaliłyśmy, że faktycznie najlepszym wyjściem jest poczekać na mamę. Anne zawsze ciągnęło do przystojnych kolesi, nie ważne, że ich charaktery były zepsute i zupełnie niezgodne z ich wyglądem. Przyjaciółka bardzo chciała zobaczyć kolesia w moim łóżku. No dobra w gościnnym pokoju, ale ja za wszelką cenę muszę się go pozbyć i to jak najprędzej.
Dziękuje za wskazówki trzynastka 13 bardzo pomogły :)
ESTÁS LEYENDO
SOS HUNTER
RomanceMoże to tylko ten upór. Może błysk w jego oczach. Ona po prostu nie może tego znieść.