OdaŁtorsko – Liska
Hmm, ten... hej.
Ten stres, kiedy witasz czytelników.
Nowy blog. Forma, która wcześniej nie została przeze mnie wypróbowana, bo pisanie grupowe. Powiem chyba w imieniu nas wszystkich, jeśli stwierdzę, że to dość ciekawe przeżycie, bo ciągle sobie przeszkadzamy. Serio. Improwizujemy, więc raz uda nam się mieć wspólny pomysł, a raz nie – tak czy inaczej, takie pisanie jest świetną zabawą. No i w sumie wena się nie wyczerpuje, bo nawzajem się napędzamy. I dziewczyny są miłe. (I na duchu podnoszą.)
Borze zielony, jak ja bardzo nie umiem we wstępy. Skończę już i nie będę nikogo zanudzać.
Betowała jedyna, niezastąpiona Juleczka 9https://www.wattpad.com/user/Ksiezycowa).
***
Słońce. To ono ich tu zaciągnęło. Właściwie Lily, on raczej odgrywał rolę towarzysza, chociaż w głębi duszy czuł się bardziej jak jej kula u nogi. Zdecydowanie wolałby pozostać w dormitorium. Przynajmniej tam, możliwe, że miałby spokój – jeden z pierwszych pogodnych, wiosennych dni zachęcił zapewne większość uczniów do opuszczenia szkolnych murów.
Ale nie potrafił jej odmówić.
Dlatego siedział teraz pod jednym z drzew na Błoniach, od kilkudziesięciu minut usiłując się uczyć. Usiłując, ponieważ wybuchy niekontrolowanego, dźwięcznego śmiechu opartej o niego rudowłosej dziewczyny skutecznie mu to utrudniały. Reagowała tak na rzucane z oddali w jej kierunku zaczepki, a pod jego adresem, łagodnie rzecz ujmując, mniej przychylne komentarze Blacka oraz Pottera. Nimi się jednak nie przejmował, zdążył przywyknąć. W końcu obelgi to coś, z czym spotykał się dosłownie od urodzenia. Mocniej za to odczuwał brak jakiegokolwiek wsparcia ze strony Evans, która przecież...
Nagle zaalarmował go podejrzany dźwięk, który dotarł do jego uszu. Spodziewając się jakiejś paskudnej klątwy, wymierzonej w jego plecy przez wspomnianych wcześniej idiotów, szybko zerwał się na nogi, błyskawicznie wyciągając przed siebie rękę z uniesioną w gotowości różdżką.
Uczniowie, którzy znajdowali się w pobliżu, wyczuwając coś interesującego, z zaciekawieniem obrócili w tamtą stronę głowy. W miejscu, z którego dochodził hałas, napotkali wzrokiem równie zdezorientowaną jak oni, szczupłą, chwiejącą się w miejscu dziewczynę. Trzymała w ręku metalowy przedmiot i rozglądała się po otoczeniu, coraz bardziej się przy tym krzywiąc.
– No nie – jęknęła w końcu. – Znowu zły moment?
Rozejrzała się ponownie, tym razem skupiając swoją uwagę na twarzach pobliskich osób. Gdy skrzyżowała swoje spojrzenie z czarnowłosym chłopcem, jej twarz na moment lekko się rozjaśniła, przybierając wyraz zrozumienia, a następnie jeszcze kilka innych, trudnych do sprecyzowania emocji. Po chwili, przerywając dziwną atmosferę, zaintrygowana zdecydowała się do niego podejść.
– Bardzo przepraszam, profe-, um... to znaczy... Który mamy rok?
– Słucham? Tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty piąty... – wypalił zaskoczony, po czym zmierzył nieznajomą zdystansowanym wzrokiem, próbując się zorientować, czy sobie z niego nie kpi. – Co to w ogóle za pytanie? Skąd ty się urwałaś?
Dziewczyna jednak zignorowała jego pytania oraz oschły ton. Podeszła bliżej i tym razem odezwała się ciszej, mając nadzieję na pozbycie się niechcianej publiczności.
CZYTASZ
Przyszłość bez przeszłości
FanfictionDla czternastoletniego Severusa to miał być nudny, wiosenny dzień, spędzony z Lily na Błoniach. Co sprawiło, że wylądował w sierocińcu? [Ewentualny chaos fabularny zwalamy na pisanie w plus-minus pięć autorek]