[002.] - Sojusz

606 51 4
                                    

OdaŁtorsko: Aśka

Nigdy, ale to nigdy w życiu nie spodziewałam się, że zacznę pisać opowiadania. Ba! Miesiąc temu nie byłam nawet świadoma istnienia pojęcia fanfiction. Zawsze za to czułam, że zakończenie sagi o Harrym mi nie wystarcza. Czegoś było za mało, ale nie mogłam w głowie ogarnąć, czego. Nie mam pojęcia, w jaki sposób trafiłam na pierwsze fanfiki – chyba przez jakieś pokręcone linki na Fejsie. Czytałam, czytałam i jeszcze raz czytałam. O boskie katharsis! Wreszcie mam tyle zakończeń, ile czasu na lekturę! Przez te same pokręcone linki poznałam pięć fantastycznych dziewczyn, z którymi mam zaszczyt i przyjemność pisać "Przyszłość..."

Dziś oddajemy w Wasze ręce drugi rozdział. Hermiona obserwuje Snapa i Huncwotów – czy uda jej się nie wtrącić w bieg historii? Dlaczego Snape nie je? Czy Lily jest taka zła, jak ja malują?

Enjoy!

***

Odbywały się zajęcia z Transmutacji. Próbowali zmienić książkę w wieczne pióro i nawet im to wychodziło, choć na sali co jakiś czas pojawiały się ewenementy w postaci, na przykład, książek tryskających atramentem oraz piór z tekstem ukazującym się na rękojeści. Severus zanotował sobie w pamięci, żeby wykorzystać pomysł pióra z tekstem do innych celów, a ponieważ był dość mocny w tej materii, mógł sobie pozwolić na mały dryf myśli w kierunku wydarzeń z wczorajszego wieczora.

Dziewczyna była co najmniej ciekawa. Zdążył przekonać się, że całkiem nieźle radziła sobie z zaklęciami. Wskazała mu pewne nieścisłości w zaklęciu, jakie próbował stworzyć. Przydatna okazała się jej rada, żeby zastąpić człon ,,separatum" nieco lżejszym ,,sectum". Definitywnie wymagało to głębszego przemyślenia no i oczywiście dalszych prób...

– 10 punktów od Slytherinu! Tak, do Pana mówię, panie Snape. – Podniesiony ton McGonagall wyrwał go z potoku myśli.

Severus przewrócił oczami, przez co stracił kolejne dwa punkty i ponownie skupił się na zadaniu. Nie miał najmniejszego problemu z Transmutacją, ale musiał przynajmniej udawać, że coś robi – McGonagall nie przepuściłaby okazji, żeby uciąć trochę punktów Ślizgonom. Podejrzewano, że była to bardzo osobista niechęć z czasów, gdy sama chodziła do szkoły. W dormitorium wielokrotnie słyszał, że lata temu, jeden ze Ślizgonów strącił ją z miotły, przez co przegrali mecz Quidditcha, a ona finalnie odpadła z drużyny. Snape nie wiedział, ile było w tym prawdy, ale był przekonany, że woli nie podpadać surowej nauczycielce. W gruncie rzeczy, nie wydawała mu się być specjanie wrogo nastawiona do uczniów jego domu. Puchonów, Krukonów i nawet Gryfonów karała punktami z podobną bezwzględnością, za to na szlabany u niej trzeba się było naprawdę napracować.

Z ulgą przyjął zakończenie lekcji i jako pierwszy opuścił salę. Miał wolne do obiadu, postanowił więc pójść do biblioteki z cichą nadzieją, że spotka tam tajemniczą Hermionę Granger, która zdecydowanie za dużo o nim wiedziała. Gdy był już na czwartym piętrze, drogę zastąpiła mu nierozłączna czwórka Gryfonów.

Severus stanął w miejscu, gdy tylko dostrzegł Pottera. Wiedział, że popełnił błąd i wyglądało to, jakby się przestraszył, ale nie na darmo tyle pracuje nad zaklęciami, żeby teraz ich zignorować i ponownie wyjść na tchórza.

– Syriusz, patrz, kto przyszedł! Smarkerus we własnej osobie – James zawołał zaczepnym tonem, wyraźnie próbując sprowokować chłopaka.

Doskonale wiedział, że będzie miał dużo więcej radości z patrzenia na Snape'a odbywającego szlaban, choćby miał narazić się na kilka siniaków, niż mijając go obojętnie. Wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu, widząc, jak Snape zaciska zęby ze złości. Mrugnął porozumiewawczo do Remusa, który natychmiast wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę chłopaka.

Przyszłość bez przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz