OdaŁtorsko: Liska
No więc hej, dawno mnie tu nie było. Z opkiem idzie dość opornie, ale wkraczamy nareszcie w moment, kiedy Sever i Hermiona mają się ku sobie (serio, pisanie tego wcześniej było udręką do tego stopnia, że zrezygnowałam). W sumie nie wiem, co napisać, więc prosto - indżojcie!
Hermiona Granger siedziała na jednym z prawdopodobnie wygodniejszych, choć i tak dających wiele do życzenia krzeseł, przy powiększonym stole w odbudowanej Norze. Jak zwykle każde było inne. W kominku cicho trzaskało palące się od kilku godzin drewno, które poza wydzielanym ciepłem, nadawało pomieszczeniu specyficznego, przyjemnego klimatu. Prawie jak za dawnych czasów. Ostatnio dość często zdarzało się jej oraz Harry'emu tam wpadać. Na co dzień mieszkali jednak w budynku, znajdującym się przy Grimmauld Place 12, przyznanym chłopakowi w spadku od ojca chrzestnego. Jej przyjaciel prędko i właściwie bez żadnych głosów sprzeciwu, został Strażnikiem Tajemnicy nałożonego na niego zaklęcia Fideliusa.
Rona z nimi nie był.
Rudowłosy chłopak zginął drugiego maja, podczas Bitwy o Hogwart, porażony śmiercionośnym zaklęciem Bellatrix Lestrange. Sama wiedźma zresztą nie pożyła później zbyt długo, gdyż przegrała pojedynek z jego zrozpaczoną matką.
Mimo wszystko, nieśmiało mogli między sobą szeptać, że los obszedł się z czarodziejskim światem dosyć łagodnie. Przynajmniej biorąc pod uwagę te ciemniejsze scenariusze, z góry rozpatrywane przez członków Zakonu Feniksa, wiele miesięcy wcześniej. Jedną z pierwszych, głośnych postaci, które poniosły śmierć podczas Drugiej Wojny Czarodziejów – na niedługo przed właściwym pojedynkiem – był Albus Dumbledore. Dyrektor Hogwartu. Wiele można by się o nim rozgadywać. Bez wątpienia, opis całej jego działalności, w szkole oraz poza nią, a także wkładu włożonego w wojnę, miał wkrótce zostać odnotowany na kartach przyszłych podręczników do Historii Magii. Co ważne, a wyszło na jaw bardzo późno, wiekowy mężczyzna został zabity na własne życzenie. Przez profesora Snape'a. Wiele, ale to naprawdę wiele kontrowersji budziła ta sprawa. Po Ostatecznej Bitwie, wielokrotnie rzucały się w oczy Hermionie nagłówki czarodziejskich artykułów, które wręcz przekrzykiwały się w podważaniu ogólnie przyjętej w tej kwestii, hogwarckiej tezy. Ze swojego punktu widzenia, dziewczyna cicho przeczuwała, że przed starszym człowiekiem i tak nie malowała się rozległa przyszłość, ponieważ, jak zaobserwowała, klątwa na jego dłoni postępowała oszałamiająco szybko.
Oprócz śmierci dyrektora oraz Rona, straty były tak widocznie niewielkie, w dużym stopniu ze względu na specjalną grupę, ukształtowaną i wyszkoloną przez Poppy Pomfrey, która w czasie potyczki między stronami, natychmiastowo udzielała pomocy rannym.
W końcowej fazie Bitwy, Złote Trio zastało Mistrza Eliksirów we Wrzeszczącej Chacie. Ze swojej kryjówki wyraźnie słyszeli jego rozmowę z Lordem Voldemortem, a gdy ten odszedł, na własne oczy ujrzeli znanego im członka Zakonu, w umierającym stanie. Ostatkiem sił chciał oddać im swoje wspomnienia, ale Hermiona wewnętrznie zaalarmowana tym, że mężczyzna jego pokroju musiał przecież przewidzieć, co wydarzy się tamtego dnia, pospiesznie przeszukała jego kieszenie, aż w końcu znaleziona, malutka fiolka z eliksirem na jad węża, potwierdziła jej przypuszczenia. Bez chwili zwłoki zaaplikowała nauczycielowi miksturę, po czym, gdy upewniła się, że już nic mu nie będzie, pobiegła wspomóc kolegów w walce.
Co prawda, wydawało jej się, że profesor od tego czasu stara się jej unikać, natomiast jeśli już się spotkali, to... cóż... nie był zbyt miły. Ale to w końcu Snape. On nie umie być miły. Mimo wszystko, w głębi ducha cieszyła się z uratowania mu życia, gdyż był człowiekiem, którego niezmiernie szanowała i podziwiała. Był szpiegiem Zakonu i to tak doskonałym, że Ten–Którego–Imienia–Nie–Wolno–Wymawiać, nigdy nie odkrył prawdy, a i oni poznali ją stosunkowo późno. Po Bitwie, przez wzgląd na to, że sporo czasu spędził w Świętym Mungu, nie był w stanie samodzielnie wyłapać pozostałych Śmierciożerców, ale doskonale wiedział co, kiedy i gdzie robią niektórzy z nich o określonych porach, więc dzięki takim informacjom, dla aurorów było to już niczym bułka z masłem.
CZYTASZ
Przyszłość bez przeszłości
Fiksi PenggemarDla czternastoletniego Severusa to miał być nudny, wiosenny dzień, spędzony z Lily na Błoniach. Co sprawiło, że wylądował w sierocińcu? [Ewentualny chaos fabularny zwalamy na pisanie w plus-minus pięć autorek]