Rozdział 6. Coś się stało, Książę?

1.7K 235 67
                                    

Książę zacisnął mocno powieki, będąc jeszcze w fazie snu, kiedy nieprzyjemne, wręcz bezczelne promienie słoneczne zaczęły świecić mu prosto w twarz. Nigdy tego nie robiły z samego rana, gdyż w jego komnacie zasłony były zawsze zaciągnięte. Dlaczego więc teraz tak zuchwale go budziły? Zmarszczył nos, przewracając się na drugi bok i wtulając twarz w coś ciepłego. Książę nie miał zamiaru się rozbudzać, to nie była odpowiednia godzina dla niego. Było jeszcze zbyt wcześnie. Przynajmniej tak podpowiadał mu biologiczny zegar.

— Nie za dobrze ci? — Usłyszał jakieś zaspane mruknięcie z boku, więc chcąc — nie chcąc uchylił powieki z zamiarem zbesztania Avenliona za tak aroganckie wtargnięcie do jego komnaty. No i oczywiście za ten nieodpowiedni dla Książęcej Wysokości ton. Aven pozwalał sobie na zbyt dużo, przemknęło przez myśli dziedzica, trzeba go nauczyć szacunku.

Jakie było jego zdziwienie, gdy zdał sobie sprawę, że wcale nie jest w swojej komnacie. Ba! Nie było też koło niego opiekuna!

Książę skrzywił się, gdy uderzyła go nieprzyjemna rzeczywistość. Tak bardzo chciałby być teraz w komnacie. Nawet dałby jeden dzień spokoju pokojówkom i w podzięce za możliwość powrotu, nie złościłby się na nie! Przez jeden dzień, oczywiście, bo na dłuższą metę nie dałby po prostu rady. Służki były zbyt denerwujące, aby móc powstrzymywać swoją irytację przez dłuższy okres.

— Niestety, ale nie. — Odpowiedział na jego pytanie, przerzucając swoją dłoń przez pierś mężczyzny i układając głowę na jego ramieniu, zupełnie jak na poduszce. To było lepsze niż ta zbutwiała poszwa. Nawet nie chciał myśleć o tym, że jego piękne włosy mogłyby dotykać takiego wstrętnego materiału. — Właściwie to jest mi bardzo niewygodnie. Bardzo. — Podkreślił. — I jestem głodny — dodał, gdy poczuł, jak jego żołądek ściska się nieprzyjemnie.

— Biedny, zmaltretowany Książę — zacmokał Victor, zamykając oczy. — A teraz proszę, racz Książę zamilknąć, bo jest chwilę po świcie i wbrew pozorom chciałbym trochę pospać.

Młody następca tronu zmarszczył swoje idealnie wykrojone, czarne brwi w geście niezadowolenia. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do takiej ignorancji, chociaż nie... Wcale nie zamierzał się przyzwyczajać!

— To ty zacząłeś, a zresztą już powiedziałem: jest mi bardzo niewygodnie. Zrób coś, żeby...

— Książę?

— Tak?

— Zamknij się.

***

Książę siedział na łóżku i od dłuższej chwili bezosobowo wpatrywał się w jakiś niewidzialny punkt na drewnianej ścianie. Teraz, gdy już był świadomy tego, co zdarzyło się w nocy i nie był otumaniony mgłą snu, było mu... wstyd. Tak, Książę po raz pierwszy w swoim jakże ekscytującym, książęcym życiu był zawstydzony. Nikt, nigdy nie widział go w takim stanie. Sam nie widział siebie w takim stanie, i to akurat Victor musiał być tego światkiem.

Pewnie teraz w myślach kpił z Księcia, za jego słabość. Możliwe nawet, że słyszał, jakie brednie wygadywał, kiedy jeszcze śnił mu się ten koszmar. Książę, aż skulił się w sobie, czując jak wstyd ogarnia go całego.

— Chodź, Książę, tym razem mamy jajka! — Usłyszał wołanie z pomieszczenia obok. Przełknął ślinę, podnosząc się i zakładając swoje buty ze złotymi klamrami. Spojrzał na nie niechętnie. Gdyby był w zamku dawno już wylądowałyby w śmietniku. Były zabrudzone, gdzieniegdzie przetarte... zupełnie nienadające się dla Księcia.

Dziedzic wyszedł do malutkiej kuchni, siadając przy stole i beznamiętnie wpatrując się w dwa jajka, których żółtka wydawały się na niego patrzeć. Uśmiechnął się na samą myśl o tym, jak to głupio brzmi. W zamku nigdy nie jadł takich jajek — były zbyt prostym daniem dla Jego Książęcej Wysokości.

Książę | bxb | - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz