Następny atak

240 16 0
                                    

-Pamiętam kim był napastnik- Zaczął siadając na łóżku. -Był alfą.. I szuka istot do swojego stada. Odmówiłem mu.. Nie przekonał mnie do siebie, był napastliwy.
-To dlatego Cię pobił?-spytała rudowłosa
-Myślę, że miał w tym inny interes.
-Co to znaczy?!-zapytałem ironicznie
-Mówił, że szuka istot do swojego stada.. Istot. Szukał także Banshee.
Lydia nie wiedziała jeszcze o tym kim naprawdę jest. W całym pokoju zapadła cisza, a w powietrzu czuć było strach i poczucie bliskiego niebezpieczeństwa. Nie mogłem pozwolić aby dziewczyna myślała o tym, że ktoś może umrzeć, a co więcej.. Nie chciałem słyszeć jak krzyczy.
-Może odwiedzić Beacon Hills jeszcze raz?-zapytałem Nathana zmieniając temat na tyle, aby Lydia sie uspokoiła.
-Wyglądał na zdeterminowanego..
-Idę do Scotta. Alison.. Ubieraj się.. Jedziemy sprawdzić, czy ofiara ma coś wspólnego z Alfą.
Już prawie wychodziłem kiedy za moimi plecami rozległ się krzyk rudowłosej.. O wiele cichszy niż potrafiła.
-Stiles!
Odwróciłem się natychmiast licząc na.. Sam nie wiedziałem na co, jednak moja mina była znacząca.
-Uważaj na siebie.
Ostatni raz spojrzałem jej w oczy i wyszedłem z pokoju. Poinformowałem Scotta o naszych planach i ruszyłem w stronę jeepa. Po 5 minutach Alison siedziała już na miejscu pasażera, a jej chłopak wiązał buty za naszymi plecami.
Zaraz przy gabinecie weterynaryjnym spostrzegłem, że ręka dziewczyny wisi koło hamulca ręcznego luźno spleciona z ręką McCalla. Shippowałem tych dwoje całym sercem. Przy niej mój kumpel był zupełnie inny, jeszcze żadna dziewczyna tak na niego nie działała. Widziałem, że z lekkością złamałaby mu serce, był zakochany bez pamięci.
--
-Wiecie co? Ja też byłem zakochany. Zakochany w Lydii Martin, która była moją jedyną.
-Co się z nią później stało dziadku?-usłyszałem głos młodej Kate, która wsłuchiwała się w historię mojej pierwszej miłości licząc, że będzie mogła wpleść ją w jej własny problem.
-Naprawdę chcesz słuchać dalej kochanie?-upewniłem się czy nie jest zmęczona.
-Tak! Gdzie jest Scott? Co z Alison? I dlaczego nie ma tu Lydii?
Roześmiałem się i zacząłem dalej..
--
No więc, wchodząc do Deatona Scott poczuł dziwny zapach.. Zapach innego wilkołaka. Wyczuł krew i złość jaka miała miejsce w gabinecie. Kazał nam się zatrzymać, a mi pilnować Alison, sam wszedł do środka.
-Stiles! Czysto! Szybko chodź mi pomóc!-usłyszałem wołanie przyjaciela.
Chwyciłem brunetkę za rękę i pobiegłem do Scotta po drodze upewniając się czy jesteśmy bezpieczni. Na podłodze widać było ślady butów umazanych w krwi.. Zaraz później ślady łap. Istoty nadprzyrodzone to dla mnie nowość, dlatego uważam moje zdziwienie za normalne. Na środku pomieszczenia leżał ranny weterynarz, a zaraz nad nim klęczał przerażony Scott. Rzuciłem się aby mu pomóc. Oboje posadziliśmy go na stole i starannie zatamowaliśmy krwawienie.
-Musimy zawieźć go do szpitala- zaproponował McCall.
-Stary! Ten koleś ma na klatce głębokie ślady wielkich pazurów.. Jak wytłumaczysz sie lekarzom? Że kot go podrapał?-sarkazm była moją mocną stroną.
-Masz racje.. Z tego co wiem to moja mama powinna być już w domu, wróciła z nocki..
-Może da radę to opatrzyć.
-Stiles pomóż Scottowi podnieść Deatona. Jedziemy do Melissy.-Wtrąciła Alison.
Po krótkim czasie byliśmy już pod domem McCallów.
-Co u Licha!?-krzyknęła Melissa schodząc ze schodów.
-Mamo, potrzebujemy pomocy. -Usłyszałem głos przyjaciela.
Kobieta ze zdziwieniem na twarzy wskazała na szklany stół w kuchni, na którym mieliśmy położyć rannego.
Podeszła do mężczyzny i zaczęła lekko okładać jego policzki.
-Deaton! Deaton słyszysz mnie? Tu Melissa.. Nie zamykaj oczu.-skierowała wzrok na syna -Stracił dużo krwi.
Nagle Deaton jęknął a my umilkliśmy i słuchaliśmy co będzie dalej.
-Lydia.. Stiles, Lydia.
Po tych słowach wybiegłem z domu Scotta i wsiadłem w mojego jeepa. Jeszcze nigdy nie złamałem tylu przepisów. Po kilku minutach byłem już pod moim domem. Nie myśląc o tym co może czekać na mnie w środku i co weterynarz miał na myśli, wparowałem przez drzwi prawie je wyłamując.
-Lydia! Lydia Martin! -zacząłem krzyczeć po czym energicznie wbiegłem na schody. Na drzwiach od mojego pokoju znajdował się ślad pazurów.

RYZYK FIZYK!
Długo nie dodawałam rozdziału bo w między czasie pisałam jeszcze drugą opowieść. Szczerze przyznam, że 'Następny atak' był napisany już dawno dawno temu, jednak bałam się, że jeśli wplotę motyw dziadka Stilesa i jego wnucząt diametralnie zmieniajàc spojrzenie na opowieść stracę liczbę wyświetleń. Mam nadzieje jednak, że motyw przypadnie wam do gustu :)

SHE'S THE ONE'STYDIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz