Metr Czterdzieści.

260 17 1
                                    

Zamarłem. Miałem ją, a teraz znowu czuje, że ją tracę. W bezruchu próbuje zaczerpnąć oddech. Scott poruszony kilkoma słowami, które przed chwilą wydobyły się z ust Lydii również stoi i nie wie co ma zrobić. Nagle do oczu napływają mi łzy i już nic nie widzę. Czuje jak jej ciało nagle unosi się i zwalnia ciężar z moich kolan. Wiem jednak, że Lydia nie odzyskała przytomności. To Scott. Trzyma ją na rękach i biegnie z nią do swojego samochodu. Czuje jak ktoś łapie mnie za ramie i pomaga mi wstać. Nie muszę się długo zastanawiać aby powiedziec, że to Allison. Widzę jej ciemne długie włosy opadające na klatkę piersiową i naszyjnik, który dostała od mojego przyjaciela. Nie za bardzo pamiętam co wydarzyło się w drodze do szpitala. Kiedy tylko dojechaliśmy na miejsce, jakbym dostał po twarzy, zacząłem wołać o pomoc i robić co w mojej mocy aby przetrwała tę noc. Miłość mojego życia. Lydia Martin. Scott postarał się, aby miała ona jak najlepszą opiekę, oraz wtajemniczył Mellisę w okoliczności w jakich została ranna. Poważnie ranna.
_____
Ohhhh pamiętam to jak dziś. Spałem na tych plastikowych krzesłach jakiś tydzień, jedząc batony musli i popijając kawę z szpitalnego automatu. Przez pierwsze dwa dni nie zmrużyłem oka, ani nie zmieniałem ubrań. Lekarze nie wiedzieli co z nią jest. Dowiedziałem się wtedy, że zapadła w śpiączkę i trzeba czekać. Nie mogli powiedziec czy bedzie to trwalo dzień, miesiąc czy rok. Czekałem i myślałem o wszystkich wspólnych chwilach.. Nie mogłem uwierzyć, że właśnie to nas spotkało. Pamiętam kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Miała może metr czterdzieści, a jej niesforne rude loki, prawie codziennie wiązane były w długie warkocze. Nosiła okulary.. Rzucała się w oczy. Byliśmy wtedy w trzeciej klasie, a ja byłem największym rozrabiaką dlatego często siedziałem sam.. Za karę. Kto by pomyślał, że ta 'kara' spowoduje, że poznałem miłość mojego życia. Usiadła ze mną w ławce, była nowa, z pozoru cicha i szara.. Ale ja widziałem w jej oczach moją Lydię. Z początku nie rozmawialiśmy.. Ale kiedy pierwszy raz usłyszałem jej głos i sposób w jaki marszy nos kiedy kończy każde zdanie. Byłem pod jej wielkim wrażeniem.
-Masz pożyczyć ołówek- powiedziała jakby zaraz miała żałować, że w ogóle otworzyła usta!
Gapiłem się na nią jak głupek! Nie wiedziałem co powiedzieć, aby zdobyć jej uwagę.. Luzackie 'spoko' a może zdystansowane i tajemnicze 'tylko mi później oddaj' albo może buntownicze 'było się trzeba przygotować do lekcji Nowa!'
Uświadomiłem sobie, że minęła już dłuższa chwila a ja nadal nie podałem jej niczego do pisania. Ocknąłem sie i wymamrotałem:
-Jasne!
Lekko uniosła kącik ust i odwróciła sie powracając do poprzedniej pozycji. Nie chciałem aby to tak sie skończyło! Chciałem poznać każda jej myśl, marzenie, pomysł jej ulubiony kolor i jedzenie, kim chce zostać, a nawet ile chce mieć dzieci!
-Lydia, a gdzie ty w ogóle mieszkasz?!- zapytałem. Nie wiem dlaczego. Wtedy akurat to pytanie nasunęło mi sie na język. Jeśli miałbym cofnąć sie w czasie i powiedziec jej co innego.. To pewnie zapytałbym o to samo. Dlaczego? Bo od tamtego dnia codziennie jeździliśmy do szkoły wspólnie. Na rowerach. No i wracaliśmy tez .. A! No i zaczęliśmy rozmawiać oczywiście!
___
-Tato? Dlaczego nigdy nie opowiadałeś mi o mamie? Ledwo znałam jej imię.. Dlaczego akurat teraz? Miałeś później kogoś?
-Claudio jest już późno. Nie sądzisz, że Mała powinna iść już spać?
Córka spojrzała na mnie tak samo jak Lydia, kiedy miała do mnie żal o to, że zepsułem jej randkę z Jamesem Coltonem w 7 klasie. Z resztą.. Claudia to skóra zdjęta z matki! Nie mogłem dłużej o niej myśleć.. To za dużo jak na jeden wieczór.
-Dokończymy jutro.- rzuciłem w stronę wnuczki i udałem się do pokoju.

SHE'S THE ONE'STYDIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz