5. samotność

169 10 0
                                    

Tą osobą był Jake.
-wiedziałem, że prędzej czy później Cię znajde- zaśmiał siė i podniósł mnie za włosy do góry.
Rozejrzałam się do okoła ale ludzie nawet nie odważyli sie na nas spojrzeć. Pizdy! Nadzieja we mnie samej. Lub Justinie.
-puść- sykłam w jego strone i złapałam za jego ręke, która wciąż trzymała moje włosy.
-nie działają już na mnie twoje gierki. Wracasz ze mną- warknął w moją strone ciągnąc mnie w strone wyjścia.
Wbiłam swoje paznokcie w jego rękę przez co zdołałam się wyrwać i biec w drugim kierunku. Gdy chciałam się obrócić czy wciąż za mną biegnie znów na kogoś wpadłam. No kurwa historia lubi soe powtarzać! Podniosłam niepewnie głowe do góry mając nadzieje na coś lepszego niż oszpeconą morde Jeka i co ujrzałam? Mojego bohatera! Uciekam od jednego by znów do niego wrócić. A jednak karma to suka. W pewnym sęsie suka to dziewczyna więc czy nie powinna byc po mojej stronie?
-za dobra w chowanego to ty nie jesteś-zaśmiał sie i pomógł mi wstać.
-musimy uciekać, Jake tu jest.
-jak to?
-no jak? Po zakupy wpadł-czujecie sarkazm? - uciekajmy!- zaczęłam go ciągnąć.
-nie-zatrzymał mnie.- nie uciekamy, Jake nie jest idiotą, przy mnie cie nie ruszy.-powiedział patrząc mi w oczy a ja o dziwo uwoerzyłam. Zresztą kto by nie uwierzył te jego oczy są dość przekonujące.- wracamy do zakupôw piękna- powiedział a moje kąciki ust mimowolnie sie uniosły.

***

-David jest już w domu-oświadczył gdy podjechaliśmy pod dom.
-moge zostać w aucie?
-nie.- odpowoedział stanowczo wychodząc z samochodu.
Kurwa.
Niechętnie odpiełam pasy i wysiadłam kierując sie za Justinem który szedł z moimi bagażami.
Mmn dżentelmen. Zaśmiałam się w duchu. Teraz tylko czekać aż pokaże swoje prawdziwe oblicze.
-jesteśmy! -krzyknął gdy tylko przrkroczyliśmy próg domu.
-no w końcu- usłyszałam kobiecy głos a kolejno ciało zbiegające z drewnianych schodów.
-Jestem Emily-blondynka uśmiechnęła sie promiennie i wyciągneła ręke w moją strone.
-Ana-odpowiedziałam niepewnie podając jej dłoń.
-to ja to zaniose- powiedział zmieszany blondyn i udał się do góry.
-kawy?
-chętnie.
Udliśmy się do kuchni gdzie zasiadłam przy blacie a ona zaczeła szykować kubki dlatego też miałam czas na przyjżenie jej sie. Wysoka, szczupła, blondynka, niebieskie oczy i pełne usta.
-David zawsze miał słabość do blondynek.
-więc jak długo jesteście razem?
-trzy lata -odpowiedziała miło zalewając kubki gorącą wodą.
-i nagle ślub -zasmiałam sie wsypując cukier do moje kubka.
-tak wyszło, zaręczyliśmy sie w walentynki to było przesłodkie.-zamachała mi pierścionkiem przed oczami.
Wiem,że David ma gest ale to już chyba przesada.
-pokurwiło go.-skomentowałam i biorąc torebke wyszłam na taras.
Odpaliłam szluga i od razu poczułam sie lepiej. Czuje sie o nią zazdrosna? Tak chyba tak no ale sama jestem sobie winna nie było mnie dla niego 5 lat ale to też jest jego winą bo w pewnym sęsie zmusił mnie do tego. Jak ja moge być zazdrosna o brata? Od zawsze razem, dzieliliśmy wszystko, byli§my jak papuszki nie rozłączki a teraz on tak po prostu sie żeni. Zawsze podejmował złe decyzje a zwłaszcza w stosunku do kobiet. Nie miał do nich szczęścia więc jestem pewna, że ona żeni sie z nim albo dla pieniędzy albo dla dobrego sexu. Nigdy nic nie wiadomo...

Piękna I BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz