O trzy szczeknięcia za mało, o jeden skowyt za dużo

22 6 0
                                    

- Wyglądasz coś dzisiaj na zadowolonego

Teddy spojrzał za siebie, co nie było zbyt łatwe zważywszy na jego nadzwyczaj nieergonomiczną pozycję na sofie. Gdy w końcu spojrzał na swoją matkę uśmiechnął się jeszcze bardziej, po czym ponownie utkwił spojrzenie w kreskówce oglądanej przez Sue.

- Mamuś... - pociągnął

- Tak?

- Jutro mnie po południu nie ma. Więc wiesz. Żadnych wyjazdów, żadnych obowiązków. Jeśli gdzieś tam masz plan zakładający wykorzystanie mnie w charakterze niesprzeciwiającego się niewolnika, to możesz o nim zapomnieć.

Rodzicielka spojrzała na niego pytającym spojrzeniem. Teddy kontynuował.

- Jutrzejszy dzień zarezerwowany jest tylko i wyłącznie dla mnie.

Rozmówczyni przewróciła oczami i wróciła do swoich czynności. Teddy się tego nie spodziewał.

- Nic nie powiesz? Żadnego „ups", albo „oj"?

- Nie

- A może chociaż zapytasz się dlaczego mnie nie ma – Teddy bez wątpienia starał się zwrócić na siebie uwagę

- Nie. Jesteś już duży, nie muszę tego wiedzieć.

- No wiesz mamo. Przechodzę okres buntu... wtedy dzieciaki robią rożne dziwne rzeczy

- Ty się nie buntujesz. To nie dla ciebie

- Oj jak ty mnie nie znasz...

- Znam i to dobrze. Naprawdę synuś, jeśli chcesz coś jutro porobić, to nie musisz mnie tym martwić.

Teddy stanął w miejscu. Nawet nie zapytała się gdzie idę.... Tak czy siak plan był wiadomy osobie, która miała w tym temacie najwięcej do powiedzenia. Czyli mu. A do pełnej realizacji planu musiał powiadomić o nim pewną osobę. Ubrawszy się wyszedł z domu i ruszył w górę uliczki. Przyjemny wieczór był idealną porą na opuszczenie przez nerda swojej kryjówki. Po kilku minutach spaceru osiągnął swój cel. Jeden z domów. W sumie, Teddiego zawsze zastanawiało, dlaczego domy w Midnight Falls były do siebie podobne. Zupełnie jakby projektant nie wysilał się za bardzo i za każdym razem zmieniał tylko pojedyncze detale. Z otwartego okna na piętrze tego domu rozlegała się jednak odrobinę zbyt głośna muzyka. Podszedł do drzwi i nacisnął na dzwonek. Bez skutku. Próbował ponownie, lecz i to nie dało żadnego efektu. Zrezygnowany protagonista cofnął się o kilka kroków i najzwyczajniej na świecie wydał się w kierunku otwartego okna.

- Matole, do cholery. Ile mam tutaj stać?

Przez okno wyjrzała zarośnięta głowa chłopaka niewiele starszego od Teddiego. Kilka sekund później zniknęła tylko po to, by na karku swojego właściciela pognać do drzwi i otworzyć je dla gościa.

- Stary, dlaczego nie dzwoniłeś? – zapytał gospodarz.

- No właśnie. Dlaczego.... – ironicznie odparł Teddy. Znajomy tylko otworzył szerzej drzwi po czym oboje byli w środku. – Dzień dobry – Teddy rzucił odruchowo, lecz Rob, bowiem takim imieniem był obdarzony jego przyjaciel szybko poinformował go że nikogo tu nie ma. Okazało się to oczywiście kłamstwem gdyż w pokoju Roba, poza jego kotem Wronaldem siedziała jego dziewczyna – Aya. Teddy jako mistrz niszczenia nastroju wpadł do pokoju jak swojego własnego, rzucił Ayi przyjacielskie „hej" po czym sam, czując się prawie jak u siebie, rzucił się na kanapę obok niej. Lubił to miejsce. Rob zawsze był dla niego „fajnym, starszym kolegą". Znali się praktycznie od zawsze. Ich ojcowie pracowali swojego czasu razem, matki się przyjaźniły. Można było uznać, że była to wręcz wielopokoleniowa przyjaźń. Wracając do pokoju, miał w sobie charakter, coś czego ostatnio próżno było szukać w innych pokojach. Obklejony plakatami najróżniejszych zespołów, filmów i bajek, wypełniony kolekcją gitar i starymi pluszakami do których Rob, jak to mówił, miał sentyment. Wyglądało to dziwnie, ale na swój sposób swojsko.

NerdologiaWhere stories live. Discover now