Myśli głowy uderzonej latarnią

27 3 0
                                    


                Dźwięk obijającej się piłki od koszykówki oraz butów uderzających o parkiet wypełniał salę, czasem dając się tylko zagłuszyć okazjonalnym dźwiękom gwizdka czy okrzykom bądź co bądź licznej widowni. Teddy jednak, pomimo sportowej atmosfery czuł pustkę. Taką która powinna była być wypełniona bez względu na okoliczności. Teraz jednak istniała i nie dawała mu spokoju. Rozpaczał. Czuł że tonie w oceanie smutku i zatracenia a ostatnie promyki światła dające mu jakąkolwiek nadzieję na ucieczkę zaczynały gasnąć. Dumanie przerwało czyjeś klepnięcie w ramię. Rob usiadł obok niego. Jill, która siedział po drugiej stronie najwidoczniej mocno zdziwiła się obecnością nieuchwytnego w szkole znajomego. Nie potrzebowała jednak więcej niż chwili by znów być skupiona na meczu. Rob wyciągnął się na siedzeniu i odparł do Teddiego.

- Misiu, jak tam twoja pustka?

Szok. Innym słowem nie można opisać reakcji młodego chłopaka gdy usłyszał to od najlepszego przyjaciela. Skąd on wie o moim problemie. Czyta mi w myślach? Prześladuje mnie? Teddy zaczął się wpatrywać w Roba z pytającym spojrzeniem, ten jednak jedynie się uśmiechnął. Sięgnął do plecaka i podał Teddiemu jego telefon.

- Zapomniałeś go wczoraj. W sumie pisałem do ciebie, ale coś ciężko dostać odpowiedz. W każdym wypadku zadbałem o niego.

Teddiemu ulżyło. Pustka w jego kieszeni nareszcie mogła być wypełniona. Nagle jednak w jego myśli pojawiła się pojedyncza myśl. Myśl która wywołała istną lawinę. Rob kontynuował.

- Swoją drogą, ciekawe rzeczy tam masz. Jak cię znam tak wiem że jak masz obsesję na punkcie czegoś lub kogoś – uśmiechnął się szeroko. Teddy zaczerwienił się, Jill zachichotała – to jesteś zdolny do rzeczy, które przechodzą ludzkie pojęcie. Ale to... nie znałem cię od tej strony misiu. Albo może inaczej, nie podejrzewałem że aż tak.

Teddy z zażenowanym wyrazem twarzy wpatrywał się w przestrzeń między swoimi stopami. Może ziemia się rozstąpi i wpadniemy w przepaść i wszyscy umrzemy... Nie sposób było się kłócić z faktem że pozostawianie śladów po czynach, których żaden szanujący się człowiek nie powinien się dopuścić było skrajnie nieodpowiedzialne. Nasz protagonista znalazł się w ten sposób jedną noga w towarzyskim grobie. Są rzeczy, których lepiej żeby inni się nie dowiedzieli. Tymczasem szkolna drużyna od wrzucania pomarańczowego obiektu w obręcz radziła sobie lepiej niż można by przypuszczać.

- Dobrze im idzie – powiedziała, nadal chichocząca Jill – może wreszcie wygrają.

- Dwanaście punktów przewagi... daję im 2 minuty prowadzenia. – Rob odparł i rozsiadł się na krzesełku rozglądając się po trybunach.

- O tam. Anji poważnie się do tego przygotowywał... dam im trzy. – Teddy wyszczerzył się łobuzersko.

Słowa niecałe trzy minuty później wynik już był wyrównany. Do końca meczu zostało niecałe pięć więc atmosfera się zagęściła. Teddy zwrócił się do przyjaciela

- W sumie to gdzie zgubiłeś Ayę?

- Ty mi to powiedz. Twoja klasa...

- Zadziwiające, ale mam inne sprawy, które wymagają załatwienia niż pilnowanie dziewczyny mojego misiaczka....

Jill odwróciła się do nich wydając z siebie teatralne „och, urocze". Rob przygryzł wargę.

- Taaa... w każdym wypadku nie widziałem jej dzisiaj. I to mnie martwi. Nie odbiera telefonu, żadnego kontaktu.

- Zostawiam was na dziesięć minut, a wam już się związek rozpada. – uśmiechnął się od ucha do ucha.

- Akurat wtedy zajęło nam to więcej niż dziesięć minut.

NerdologiaWhere stories live. Discover now