'3

206 10 2
                                    

Obudziłam się słysząc dźwięk budzika. Odszukałam ręka jego położenie niechcący strącając go na podłogę. Przynajmniej przestał burczeć. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Mogłabym jeszcze spać i spać! Wstałam z łóżka i założyłam swoje ulubione kapcie. Są takie miękkie... przetarłam twarz dłonią i podeszłam do mojej szafy. Hmmm... co by dzisiaj ubrać. Ach tak! Mundurek. Świetnie, miałam go wczoraj odebrać z sekretariatu szkoły. Zostało mi jeszcze dużo czasu, więc wezmę prysznic i ubiore się. Wzięłam z szafy czarną spódnicę do kolan oraz jasno brązowy golf i weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Zasunęłam kabinę prysznicową i włączyłam wodę. Niesamowite uczucie, gdy ciepła woda spływa ci po plecach... umyłam dokładnie swoje ciemne włosy szamponem oraz resztę ciała żelem o zapachu truskawek, który jest wręcz cudowny. Wyszłam spod prysznica i zaczęłam rozczesywać włosy, które następnie związałam w dwa idealne warkocze. Nie muszą być suche, ale wolę teraz je rozkołtunić. Nakremowałam twarz oraz ubrałam na siebie przyniesione ciuchy. Założyłam na stopy tenisówki w kwiatki, włożyłam telefon do kieszeni i opuściłam pokój.

Sprawdziłam godzinę na komórce i wyciszyłam ją, tak na wszelki wypadek. Bez niej bym tu nie przeżyła.

7:06

Okej, mam jeszcze dużo czasu. Szłam powoli w kierunku sekretariatu szkoły obserwując nieliczne osoby również przebywające na korytarzu. W końcu dotarłam do celu i zapukałam w drzwi.

- Proszę - odezwał się ktoś po drugiej stronie.

- Dzień dobry. Nazywam się Rosie Hill - powiedziałam wchodząc do środka.

- Czego ty tu szukasz, dziecko drogie? - spytała sekretarka. Kobieta w średnim wieku. Z okularami oraz brązowymi włosami spiętymi w ciasny koczek z tyłu głowy.

- Chodzi o mundurek. Miałam go odebrać wczoraj, ale tak wyszło, że poszłam wcześniej spać.

- Rozumiem. Usiądź na chwileczkę, kochanie - wskazała dłonią na granatową sofę w rogu pokoju. Stoją tu takie dwie, pomiędzy nimi jest stolik z ciemnego drewna, a na ścianie wisi obraz przedstawiający słoneczniki w wazonie.

Uczyniłam to, o co poprosiła kobieta. Nie ma jej teraz w tym pokoju, więc mam czas mu się przyjrzeć. Zwykłe, stare biurko stoi na środku, zaraz obok niego znajduje się mała palma, po drugiej stronie pokoju stoi ogromna szafka. Prawdopodobnie z jakimiś dokumentami. Nagle do pokoju ktoś wszedł. Podskoczyłam lekko w miejscu na dźwięk otwieranych drzwi. Serce też mi podskoczyło, do gardła.

- Rosie! - krzyknął znany mi już głos. Zza drzwi wyszedł nikt inny jak Calum. Chłopak poznany przezemnie wczorajszego dnia. Uśmiechnął się siadając obok mnie, na drugiej sofie.

- Hej, Calum - odwzajemniłam uśmiech.

- Co ty tutaj robisz?

-Czekam na mundurek. A ty?

- Ja też! Na mój poprzedni wylałem barszcz. Był taki pyszny... - udawał smutek.

Do środka weszła sekretarka z kilkoma mundurkami, pewnie na zapas.

- O, Calum. Dzień dobry - uśmiechnęła się do niego.

- Dzień dobry! - krzyknął wesoło.

- Co cię tutaj sprowadza, chłopcze?

- Przyszedłem odebrać mundurek, tak jak Rosie. Poprzedni się zbarszczył - zaśmiał się.

- Jak zwykle... - pokręciła głową ze zrezygnowaniem wręczając nam uniformy.

Podziękowaliśmy jej i wyszliśmy z sekretariatu. Pewnie jest już późno, jeszcze muszę zdążyć się przebrać.

- To coo... do zobaczenia? Muszę iść, bo nie zdążę.

Boarding School //lhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz