Spakowałam się w dwie walizki. Umyłam zęby, uczesałam włosy i ubrałam huarache. To moje ulubione buty. Założyłam również dżinsową kurtkę, wzięłam do ręki swojego iPhone'a i wyszłam z domu żegnając się przelotnie z matką. Nie wiem kiedy następnym razem ją zobacze, ale to przez nią i przez ojca znajde się w miejscu, w którym się znajde, i wcale nie zamierzam im za to dziękować...
Mój tata czeka już w aucie. Otworzyłam bagażnik i wepchnęłam tam swoje bagaże z jego pomocą. Wsiadłam do samochodu i nie czekając na nic włożyłam słuchawki do uszu. Włączyłam playliste z piosenkami Nirvany.
Po chwili już jechaliśmy w stronę mojego nowego miejsca zamieszkania. Czy na długo? Nie wiem. Nawet o tym nikt nie raczył mnie poinformować. Rodzice niedługo znów wyruszają w trasę, więc ważne tylko, abym znalazła się w tej pieprzonej szkole z internatem, a dalej już radzić muszę sobie sama.
Przed nami 8 godzin jazdy. Nie mam choroby lokomocyjnej ani nic z tych rzeczy, ale siedzenie w jednej pozycji wcale nie jest przyjemne. Zamknęłam oczy i chwilę później totalnie odpłynęłam.
- Wstawaj, Louise - ktoś potrząsnął moim ramieniem.
Otworzyłam oczy i ujrzałam tate, który zirytowany stał już przed pojazdem z walizkami.
Rozpięłam pasy, wzięłam kurtke z tylnego siedzenia i wyszłam na zewnątrz zakładając czarne lenonki.
- Ściągnij te okulary jak będziesz rozmawiać z dyrektorką - powiedział spokojnie szanowny tatulek.
- Jasne - odpowiedziałam.
O wilku mowa. Nie zdążyłam nawet sięgnąć po uchwyt bagażu, a kobieta w średnim wieku zastąpiła mi drogę. Matko boska.
- Dzień dobry, Louise Armstrong - zaśmiała się kobieta. Rany, co za humor - Nazywam się Anne Spencer i jestem dyrektorką tej szkoły. Regulamin i wszystkie inne niezbędne materiały przyślę do ciebie jakimś uczniem. Teraz proszę za mną. W recepcji zgłoś się po klucz do pokoju. Będziesz dzielić go z drugą uczennicą. Poznacie się na miejscu. - kontynuowała.- Dzień dobry. W porządku.
Pożegnałam się z ojczulkiem, który dał mi dość sporą sumę pieniędzy na własne potrzeby. Podziękowałam mu i poszłam za Spencer. Dotarłyśmy pod pokój 444, gdzie zostawiła mnie samą. Wspomniała jeszcze raz o tym, że regulamin pojawi się u mnie za godzine i poprosi jakąś osobę o pokazanie mi całego tego budynku.
Zapukałam do drzwi i weszłam do środka.
- Zgubiłaś się? - zakpiła dziewczyna siedząca na łóżku. Jest to ładna osoba o jasnych blond włosach. Posiada naprawdę ciekawą urodę. Różowe usta, zgrabny nos i długie rzęsy. Na sobie ma czarną koszulkę z dużym dekoltem i czarne, obcisłe rurki. Nic specjalnego, a jednak wygląda niesamowicie.
- Nie - uśmiechęłam się - Będę tutaj ,,mieszkać".
- Jak się nazywasz?
- Rosie Hill. A ty?
- Jestem Sara Carter. Okej, nie chcę się potem kłócić, więc ustalmy teraz pewne sprawy. Nie dotykasz moich rzeczy, ja nie dotykam twoich. Ja mam swoje łóżko, ty masz swoje. No i... nie wpuszczasz nikogo do pokoju bez mojej zgody. Będę pukać w drzwi trzy razy, jeżeli będą zamknięte. Rozumiesz?
- Jasne. A która szafa jest moja?
- Ta po lewej. Rozgość się.
- Dzięki.
Wyłożyłam wszystkie swoje ciuchy z walizki, a kosmetyki rozłożyłam na półce w łazience. Powiem wam, że pokój nie jest wcale taki zły. Panele są ciemne, ściany również. Na środku znajduje się czarny, puszysty dywan. Nawet nie chcę wiedzieć, ile roztoczy się w nim znajduje. Fuj! Po prawej i lewej stronie pokoju stoi się po jednym łóżku. Na środku jest drewniany stolik i cztery fioletowe krzesła. Na ścianie są jakieś plakaty, zapewne powieszone przez współlokatorkę, a przy oknie powieszone są fioletowe zasłony. Mimo kolorów pomieszczenia, czuje się tutaj przytulnie.
Po skończeniu swojej pracy położyłam się na łóżku i podpiełam ładowarkę do telefonu. Nie do końca wiem co teraz uczynić. Sara zerknęła na mnie, a na jej ustach pojawił się podejrzany uśmiech. Pewnie wypisuje do swoich psiapsiół z jaką pokraką będzie dzielić pokój.
Głośne pukanie rozległo się po pokoju. Sara skinęła głową na znak, że mogę otworzyć. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz.
Przed sobą zauważyłam wysokiego chłopaka o blond włosach postawionych do góry i błękitnych oczach. W dolnej wardze widzę czarny kolczyk. Ubrany jest w luźną koszulkę z logiem Nirvany, czarne spodnie z dziurami na kolanach i czarne converse'y.
- Louise Hill? - spytał.
- To ja.
- Odłóż te świstki i chodź za mną. Mam oprowadzić cię po tej budzie - wręczył mi plik kartek i ruszył korytarzem.
Odwróciłam się w stronę Sary i kolejny raz napotkałam jej tajemniczy uśmiech. Rzuciłam wszystkim i wyszłam z pomieszczenia.
♥♥♥♥♥
Cześć! Mam nadzieje, że pierwszy rozdział się podobał ;)
Jeżeli to czytasz i wiesz, jak mogę zrobić przerwy takie jedno linijkowe między jednym wersem a drugim, to napisz proszę, ponieważ robię takie w edytorze, ale jak się zapisze, to już tekst jest jednolity.
Zapraszam do gwiazdkowania!
xx
Ja
CZYTASZ
Boarding School //lh
FanficRosie to przykładna uczennica. Ma dobre stopnie w szkole, nie imprezuje, nie ma przyjaciół. Co się stanie, gdy rodzice wyślą ją do internatu, do którego wbrew pozorom nie uczęszczają same kujony?