rozdział 4.

20 4 0
                                        

jest wpół do szóstej a ja już wstałam. idę do łazienki, wygrzebuje z mojej szafki podkład, puder, maskarę i te wszystkie inne potrzebne rzeczy z których niektóre dziewczyny potrafią zrobić się na bóstwo, ale ja nie umiem się tym za bardzo obsługiwać. dlatego nakładam podkład, maluje rzęsy, usta, powieki i za 10 minut jestem gotowa.
finalnie patrzę w lustro gotowa na porażkę ale nie jest tak źle.

Jak co rano idę zająć się zwierzętami.
kury, kaczki, owce, konie. odhaczam po kolei w głowie. nagle słyszę dźwięk przychodzącego SMSa. oby to był on myśle . z nadzieją sięgam po telefon. nagle patrzę i przeklinam operatora. tak jest zawsze, że kiedy na coś czekasz przychodzi SMS od informatora. a z moim fartem zdarza się tak za każdym razem!

Skończyłam karmienie zwierząt i idę do koni. siadam z nimi na pastwisku i po prostu na nie patrzę. może innych by to znudziło ale mnie nie!
to idealne zajęcie, siedzisz na trawie, pleciesz wianki, patrzysz na konie, czasem któryś do ciebie podchodzi i lekko tracą noskiem.
rezygnuje z siedzenia i się kładę. tak jest dużo przyjemniej bo wiatr nie smaga mojej twarzy i mogę porozmyślać w spokoju. ale mam pewien dylemat napisać do niego czy nie?
achhhh....
dlaczego on do mnie nie napisał!
nie jestem pewna ile czasu się nad sobą użalałam, kiedy słyszę dzwonek telefonu. wyjmuje go z kieszeni dżinsowych ogrodniczek i patrzę na ekran : filip -czytam a na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

odbieram. ale nie słyszę nic. rozłączam się. dzwonię jeszcze raz. odbiera. uffffff
- hej- wita się a jego głos rozbrzmiewa w mojej głowie.
-cześć-próbuje odpowiedzieć jak najsłodszym głosem. co ja odwalam? niewiem!
- nie możemy się dzisiaj spotkać - oznajmia. a ja wydaje dźwięk rozczarowania. coś w stylu jęknięcia połączonego z ziewnięciem.
- dlaczego?- pytam ciekawa odpowiedzi. co jest tak ważnego albo ciekawszego. o co mogę być zazdrosna.
ughhhh....
- nie mogę ci powiedzieć- super tajemnice, zajebiście, powiedz mi dlaczego???? - chcę nakrzyczeć do słuchawki ale zamiast tego z moich ust wydobywa się ciche -acha- i się rozłączam.
na co ja w ogóle liczyłam, że ten chłopak z warszawy się we mnie zakocha.
pffffffff.....
ale tym razem nie zamierzam się nad sobą użalać.
powtarzam w głowie, że jestem silna i jakiś głupi chłopak nie rozwali mi dnia.
wstaję i idę zapytać się taty czy w czymś mu nie pomóc inaczej znowu zacznę o nim myśleć. ale tata nie ma nic dla mnie do roboty.
super. widzę, że dzisiaj los się do mnie uśmiecha. zastanawiam się chwile co mogę zrobić i wybieram trening skokowy na papparazzim.
na początku ustawiam przeszkody a pózniej idę przygotować konia. dokładnie go czyszczę a  pół godziny później już siedzę na jego grzbiecie. trening mija szybko, papuś jest w miarę grzeczny ale jak na arabka przystało kilka razy bryknął. po skończonym treningu patrzę na zegarek jest po dwunastej.
reszta dnia ciągnie się powoli. wypełniam moje wszystkie obowiązki, czyli zajmuje się zwierzętami, pomagam tacie i czasem gotuje jedzenie. nic specjalnego. wieczorem razem z tatą oglądamy film i kładę się wcześnie spać.
i właśnie w tedy dopada mnie rozmyślanie.

o nim.

Jeszcze chwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz