jestem już na tyle blisko plaży, że widzę ją całą. nagle zauważam jakąś postać
-fuck! -mówię trochę za głośno bo owa postać obraca się. naprawdę nie mam ochoty na nowe znajomości. to znaczy z chęcią poznałabym kogoś kto mógłby zostać moim przyjacielem. ale nie teraz! przyjechałam tu żeby się wykąpać, nawet nie mam kostiumu. zamierzałam to zrobić w bieliźnie ale nie przy kimś obcym. niestety on mnie zauważa. cholera, dlaczego nie jestem ninja, albo nie mam magicznych mocy. wiem, to brzmi śmiesznie ale teraz naprawdę by mi się przydało.
kiedy zawracam konia słyszę jego krzyk
-hej, zaczekaj.- staram się nie przejmować jego wołaniem, ale gdy zaczyna za mną biec zatrzymuje marōna i zawracam go w stronę chłopaka. ma na sobie białą bluzkę, czerwoną koszule w kratę, czarne spodnie i oczywiście super stary. prawdziwy miastowy fejm myślę. no ale to muszę przyznać jest mega seksowny, przepraszam przystojny.
-haalo- macha mi przed oczami a marōn przestraszony lekko odskakuje.
-będziesz tak siedziała na tym koniu czy zsiądziesz i sobie pogadamy.
-wow jaki pewny siebie- śmieję się i zasiadam z marōna.
-jak się nazywasz?- pyta a jego jasne niebieskie oczy lekko się rozszerzają.
- adela. nie jesteś stąd, prawda?-głupie pytanie. przecież dobrze wiem, że nie jest tutejszy.
po pierwsze jego ubrania. jestem pewna, że były mega drogie. dobrze wiem, że super stary kosztują około 300zł.
a po drugie nigdy go tu nie widziałam!
- no, jestem z warszawy.
-wiedziałam!- śmieję się.
- nie wiem co cię tak bardzo śmieszy - mówi trochę oburzony.
- ale wyglądasz wtedy bardzo seksownie - dodaje a ja daje mu kuksańca w brzuch.
- po co tu przyszedłeś - pytam nieśmiale rozsiodływując marōna.
- tak naprawdę to poszedłem na spacer i przypadkiem doszedłem aż tutaj.
-a gdzie mieszkasz ?- pytam.
- u dziadka- odpowiada krótko.
-wiem, że to może cię zdziwić ale nie wiem kto to twój dziadek - nakłaniam go do rozwinięcia swojej wypowiedzi.
- mój dziadek mieszka, hymn jakby ci to wytłumaczyć w takim drewnianym domku. ma kilka owiec, psa - wabi się bercio- mówi jeszcze chwile, ale ja go nie słucham, tylko siedzę i patrzę jak jego oczy rozpromieniają się kiedy wypowiada ten potok słów, jego jasno brązowe włosy są zmierzwione od wiatru a miękkie usta płynnie poruszają się gdy wypowiada kolejne słowa. to wszystko tworzy scenę jak z jakiegoś romantycznego filmu. dzika plaża, on, ja i marōn pasący się za jego plecami. właśnie ja! jak ja w ogóle wyglądam. moje blond włosy pozakręcane na końców-kaw są lekko pokołtunione, mam na sobie czarną bluzkę z lekkim dekoltem i brązowe bryczesy. zupełny brak stylu, pewnie właśnie tak sobie pomyślał. ale chyba nie jest taki płytki na jakiego wygląda. dopiero teraz to sobie uświadomiłam, ja niewiem jak ona ma na imię! więc kiedy on kończy mówić zadaje mu to pytanie.
- jak masz na imię?
- oj sory nie przedstawiłem ci się? - pyta.
- nie przedstawiłeś się. ale wiesz wolałam się upewnić - mówię sarkastycznie.
- filip- mówi. filip to znaczy kochający konie, a ja odrazu zakochuję się w nim jeszcze bardziej. jeszcze bardziej? pytam samą siebie a kiedy w ogóle się w nim zakochałam? tak, to chyba miłość od pierwszego wejrzenia. ale dobrze wiem, że nie ma na co liczyć. on pewnie zostanie tu jeszcze maks 2 tygodnie a później pojedzie na jakiś obóz za granice jak to robią bogate dzieci. ochh...
chce wiedzieć ile jeszcze czasu mogę z nim spędzić.
- do kiedy zostajesz ?
- chmmm... sam nie wiem pewnie jeszcze jakiś tydzień, może dwa. - mówi niepewnie a ja po cichu modlę się żeby to były jednak dwa tygodnie.
- fajnie! to znaczy szkoda, że nie dłużej. ja siedzę tu, to będzie już jakiś rok.
- a gdzie mieszkałaś wcześniej? - pyta ciekawy.
- tam gdzie ty, w warszawie, ale odkąd mama odeszła- mój głos się łamie a on obtacza mnie swoim ramieniem.
- chodź do mnie- mówi delikatnie a ja przesuwam się bliżej niego.