2 września
Rano obudził mnie dźwięk budzika.
- Kto wymyślił szkołę? – rzucił zaspany Sheva, wstając niechętnie.
- Nie wiem, ale gdybym go dorwał…! – odparł James przecierając zaspane oczy.
- Kto obudzi Syriusza? – zapytałem widząc, że ten nadal śpi w najlepsze. Chłopcy popatrzyli na mnie znacząco – Aha, po co ja w ogóle pytałem? – podszedłem powoli do łóżka, na którym spał kruczowłosy. Mimo hałasu, jaki robili ubierając się Andrew i Potter, Black nawet nie drgnął. Poczułem dziwne ukłucie, wewnątrz, gdy tak patrzyłem na spokojną twarz chłopaka. Nachyliłem się nad nim i delikatnie położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Syriuszu, wstawaj – szepnąłem. Nagle poczułem jak silne dłonie chłopaka obejmują mnie w pasie i rzucają na łóżko. Syriusz zawisł nade mną na czworakach.
- Dzień dobry, Remi – rzucił rozpromieniony Black. Zaczerwieniłem się wiedząc w jak dwuznacznej pozycji się znajdujemy. Popatrzyłem mu w oczy i zauważyłem w nich słodki błysk radości. Nie mogłem uwierzyć, że to ten sam chłopak, którego po raz pierwszy spotkałem wczoraj w pociągu – zimny, obojętny, niemal przerażający. Nie wiem, czy Syriusz zauważył moje rumieńce, ale przybliżył swoją twarz do mojej i oparł swoje czoło o moje. Trwało to zaledwie chwilę, gdyż zaraz potem wstał i podszedł do kufra. Wyciągnął ubrania i popatrzył na mnie.
- Czyżby moje łóżko było wygodniejsze od Twojego? – zapytał.
- A żebyś wiedział – odparłem rozciągając się na lekko pomiętej już pościeli, która teraz pachniała nie tylko kwiatami, ale i Syriuszem. Przymknąłem oczy, by skupić się jedynie na tym kojącym zapachu chłopaka, który tak bardzo przypadł mi do gustu.
- Phi! – zaczął James – Myślałby, kto, że Black jest zdolny do tego by kogokolwiek polubić!
- Coś Ci nie pasuje, Potter?! – sytuacja zaczynała robić się bardzo nieprzyjemna.
- Jeśli chcesz to możesz mu się oświadczyć! – rzucił ironicznie James, wskazując na mnie
- Zazdrosny jesteś, czy co?!
- Myśmy Cię tu nie chcieli!
- Mów za siebie, James! – wrzasnąłem. – Uspokoisz się w końcu?! Nie mam zamiaru wysłuchiwać z samego rana waszych kłótni! Tym bardziej, jeśli zaczynają dotyczyć mnie! – Wszystkich niemal zamurowało. Sam byłem zaskoczony tym jak się zachowałem. Odwróciłem się do Syriusza i dotykając delikatnie, opuszkiem palca maleńkiej fałdki tuż przy jego prawej brwi, powiedziałem:
- Kiedy się denerwujesz robi Ci się tu taka słodka zmarszczka, wiesz? – wziąłem palec i szybko zacząłem wyciągać swoje rzeczy z kufra. Płonąłem z zażenowania i wolałem by nikt tego nie widział. Co ja zrobiłem? To nie było w moim stylu, a już na pewno nie dotyk… Raczej stronię od bliższego kontaktu z ludźmi, a tu…
Było mi niesamowicie gorąca, ale przynajmniej napięcie opadło. Ja i Black ubieraliśmy się w ciszy, zaś James, Peter i Sheva wygłupiali się jak gdyby nigdy nic. Kruczowłosy bez słowa skierował swoje kroki ku drzwiom.
- Zaczekaj, idę z Tobą! – krzyknąłem za nim.
- Ja też, moment! – Andrew skakał w naszą stronę na jednej nodze, ubierając but. Wyszliśmy zostawiając Pottera i Pettigrew samych. Obejrzałem się przez ramię zapraszając ich uśmiechem, lecz wzrok tej dwójki mówił sam za siebie. Nie chcieli mieć do czynienia z Syriuszem.
Wielka Sala była niemal pusta. Widać większość uczniów nadal żyła wakacjami. Usiedliśmy przy naszym stole. Panowała niezręczna cisza. Nasypałem sobie do miski płatków i nalałem mleka. Tak samo postąpili Sheva i Black. – Syriuszu, jak na Ciebie mówią w domu? – postanowiłem zacząć rozmowę.
- Siri – rzucił chłopak, nie odrywając wzroku od śniadania. Nie mogłem tego znieść. Popatrzyłem na Andrew i szepnąłem mu cicho do ucha:
- Mam plan, ale jeśli Syriusz będzie chciał mnie zabić, to staniesz w mojej obronie.
- Jasne – odpowiedział, a ja wstałem od stołu i odszedłem. Kruczowłosy nie drgnął. Cicho zakradłem się za jego plecy. „Teraz, albo nigdy” pomyślałem i jednym szybkim ruchem wepchnąłem twarz chłopaka do miski. Odskoczyłem czekając na jego reakcję. Ten podniósł powoli głowę. Widziałem jak Sheva pęka ze śmiechu.
- Zabiję Cię, Remi – syknął Black i odwrócił się w moją stronę. Z jego grzywki ściekały białe krople mleka, podobnie jak z brody, zaś gdzie niegdzie na policzkach tkwiły pomarańczowe piegi z płatków kukurydzianych. Nie wytrzymałem, położyłem się na ziemi i trzymając za brzuch pękałem ze śmiechu, podobnie jak Andrew. Syriusz otarł się szatą.
- I co ja mam teraz z Tobą zrobić? – zapytał jakby sam siebie – Jesteś bezbronny i w dodatku obolały. – miał rację. Wszystkie mięśnie przeszywał mi ból, a ja nie mogłem powstrzymać gwałtownego ataku śmiechu.
- Sheva – zwrócił się do jasnowłosego – ja go przytrzymam, a Ty zrób mu na twarzy mozaikę za pomocą… tego! – uniósł słoik z dżemem pomarańczowym.
- Ale…
- To rozkaz, albo oddam Cię w ręce Lucjusza.
- Szantażysta – zaperzył się chłopak z udawanym gestem pogardy. Wziął od szarookiego słoik i sięgnął po łyżeczkę. W tym czasie Black usiadł mi na udach, unieruchamiając nogi i objął dłońmi moje nadgarstki, unosząc moje ręce nad głowę. Byłem lekko wystraszony. Jego twarz blisko mojej, silny uścisk, który mimo wszystko był na tyle delikatny by mnie nie skrzywdzić i ten wspaniały zapach. Zapach Syriusza, przypominający piękną woń leśnych niezapominajek tuż po burzy. Szarpnąłem się chcąc wyrwać z tej jakże słodkiej niewoli, ale chłopak tylko wzmocnił uścisk.
- Teraz, Sheva! – krzyknął, a Andrew nachylił się i szepcząc:
- Przepraszam, Remi – zaczął smarować moją twarz lepkim, słodkim dżemem.
Kiedy cała zawartość słoiczka wylądowała na mnie, Syriusz uśmiechnął się tryumfalnie. Nic dziwnego, przecież Andrew chciał dać mi spokój już po chwili, a to Black nakazał mu opróżnić szklane naczynie.
- Jesteś teraz jeszcze słodszy, wiesz? – szepnął cicho kruczowłosy, wprost do mojego ucha. – Żal zmarnować taką okazję – dodał i nachylił się nade mną jeszcze bardziej. Ja nadal nie mogłem się ruszyć. Nagle poczułem jak Syriusz zaczyna zlizywać słodką maź z mojej twarzy. Zadrżałem i próbowałem się wyrwać po raz kolejny.
- Znieważyłeś mnie i teraz musisz za to zapłacić – rzucił chłopak, nie reagując na moje bezowocne próby uwolnienia się. Czułem piekący rumieniec na twarzy. „Co on właściwie robi?” myślałem, o ile w takiej chwili byłem w stanie to robić. Ciepły język kruczowłosego delikatnie ślizgał się po mojej skórze, czyszcząc ją z dżemu. Sam nie wiedziałem czy były to dla mnie katusze czy pieszczota. Jakaś siła kazała mi zamknąć oczy i rozkoszować się każdym dotykiem wilgotnego języka. Słyszałem jak Syriusz mruczy cicho, udając kota. Bawił się świetnie, podczas gdy ja nie mogłem zrobić nic. Byłem bezbronny, a on miał nade mną władzę. Mógł robić, co zechciał.
Kiedy uznał, że odpłacił się mi wystarczająco puścił mnie i wstał uśmiechając z tryumfem, jeszcze większym niż poprzednio. Oblizał zmysłowo wargi i wyciągnął rękę, by pomóc mi wstać.
Ku mojemu zaskoczeniu, nikt w Wielkiej Sali nie zwrócił uwagi na to jak się zachowywaliśmy. Tylko Sheva miał wypieki na twarzy i nieobecny wzrok, bez przerwy utkwiony w naszej dwójce.
CZYTASZ
Remus Lupin diary yaoi
FanfictionZgoda na opublikowanie opowiadania tutaj - jest. Zapraszam do czytania. Opowiadanie znajduje się na bloggerze pod tym samym tytułem.