Lucjusz...

168 10 0
                                    

3 września

Uniosłem leniwie powieki. Sobota wydawała mi się zbawienna. Spokój, cisza i odpoczynek. Podniosłem się nieznacznie, siadając na pościeli i przeciągając. Peter nadal spał, a jego chrapanie roznosiło się po pokoju. James właśnie zaczął się powoli budzić, zaś Sheva pochłonięty był czytaniem książki. Jedynie łóżko Syriusza było puste i starannie pościelone.

- Wstał rano i wyszedł – rzucił Andrew w moją stronę, wiedząc dobrze, jakie pytanie kłębi mi się w głowie.

- Nie mam pojęcia gdzie – po raz kolejny mnie wyprzedził. „Pewnie poszedł na śniadanie” pomyślałem i zebrałem się szybko chcąc do niego dołączyć. Przeszedłem przez portret Grubej Damy i skierowałem do Wielkiej Sali. Korytarze były niemal puste. W jednym z ciemnych, bocznych odgałęzień wyczułem czyjąś obecność. Popatrzyłem w tamtą stronę zaciekawiony. Od razu tego pożałowałem. Pośród panującego tam mroku dostrzegłem dwie osoby. Zamarłem. Syriusz i Lucjusz obejmujący się w ciemnym zaułku szkoły… Co to miało znaczyć? Jasne włosy Malfoya spływały po szacie Blacka, a jego twarz ukryta była w zagłębieniu szyi szarookiego. Lucjusz zatracił się w ramionach chłopaka, który jedną dłonią gładził rozpuszczone platynowe włosy, zaś drugą przesuwał powoli po jego plecach. Gdybym tylko chciał mógłbym usłyszeć, co Syriusz szepcze mu do ucha, jednak kierowany impulsem szybko oddaliłem się od tamtego miejsca. Co to za dziwne uczucie, które wywołał ten widok? A ten ból rozrywający moją pierś?

Bezwładnie usiadłem przy stole. Jak zawsze nałożyłem sobie płatków i zalałem je mlekiem. Tylko, że przecież nie byłem nawet głodny. Bawiłem się jedzeniem dopóki nie dołączyli do mnie Peter, James i Andrew.

Na początku z trudem zbierałem myśli. Lucjusz i Syriusz… Razem… Co ich może łączyć? Nie da się ukryć, iż byli kolegami, a może nawet przyjaciółmi, ale to, co widziałem…? Malfoy miał w sobie wdzięk i klasę, jak przystało na panicza. Delikatna mleczna skóra, zimne niebieskie oczy i te białe włosy… Szalały za nim niemal wszystkie dziewczyny w szkole. Dobrze wychowany, inteligentny i opanowany… No, tak. Przecież, gdy spotkałem Syriusza po raz pierwszy, był z nim! Ale czego ja tak w ogóle oczekuję? Dlaczego tak przejmuję się Blackiem? Dlaczego tak bardzo lubię przebywać w jego towarzystwie?

Nagle z zamyślenia wyrwała mnie wizja jakiegoś lecącego w moją stronę przedmiotu. Uchyliłem się nie chcąc oberwać w twarz.

- Co to niby było, James?! – krzyknąłem na chłopaka, ale widząc jak jego uśmiech znika, a źrenice rozszerzają się w niemym przerażeniu, odchyliłem głowę do tyłu. Za mną stał Lucjusz. Był wściekły, ale jego zimna twarz milczała. Tylko oczy jarzyły się złowieszczo.

- Co to było, Potter? – ten ironiczny głos był gorszy od krzyku – Domyślam się, że to naleśnik z dżemem, ale co on teraz robi na mojej szacie? – już myślałem, że to koniec naszego i tak krótkiego życia. Wystarczyłoby jedno zaklęcie, a wylądowalibyśmy w Skrzydle Szpitalnym. Jednak chłopak machnął jedynie różdżką usuwając plamę i odwrócił się na pięcie. Jego włosy rozwiało delikatnie powietrze, unosząc przyjemny zapach szamponu. James otworzył usta ze zdziwienia.

- Coś tak rozdziawił paszczękę, co? – na dźwięk tego głosu przeszył mnie dreszcz.

- Syriusz, co jest Lucjuszowi? – zapytał Peter.

- A czy to wasza sprawa? – wymigał się od odpowiedzi kruczowłosy, siadając naprzeciw mnie. Nie popatrzyłem na niego. Czułem jak do oczu napływają mi łzy, ale powstrzymywałem je ze wszystkich sił.

- Remi, co Ci jest? – zaniepokoił się Black – Nic nie zjadłeś, a w dodatku jesteś taki blady…

- N-Nic mi nie jest.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak.

- Jestem trochę słaby i tyle…

- Że co?! – wrzasnął Syriusz – Wstawaj, zaprowadzę Cię do Skrzydła Szpitalnego!

- Zwariowałeś? Nic mi nie jest!

- W takim razie idziemy do pokoju! Nie pozwolę na to, abyś się rozchorował! – przypomniała mi się scena, którą widziałem kilkanaście minut temu. „Jego troska o mnie to jedynie maska. Chce się nam przypodobać…” – prawie płakałem myśląc o tym, ale wtedy też poczułem, że chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął lekko.

- Idziemy! Sheva, dołączysz się? – jasnowłosy przytaknął i podszedł do nas.

- Remi Ci nie wystarczy? Musisz mieć, aż dwóch? – zakpił James.

- Nie zaczynaj, Potter! Nie teraz! – warknął szarooki i pociągnął za sobą mnie i Andrew.

- Nic mi nie jest, Black! – krzyknąłem – Możesz mnie puścić! – chłopak zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Mówiłeś, że Ci słabo, więc albo pójdziesz po dobroci, albo Cię zaniosę i to od razu do pani Mallery. – ta powaga, z jaką to mówił, troska, która lśniła w jego pięknych oczach… Przestało mnie obchodzić, co łączy go z Lucjuszem. Liczyło się to, że jest teraz ze mną. Jest blisko i delikatnie ściska moją dłoń.

- Co jest z Lu? – zapytał Sheva, mimo, iż jeszcze przed chwilą padło podobne pytanie i nie udzielono na nie odpowiedzi.

- Ma kłopoty i głowa go boli od rana. Chciał ze mną pogadać rano, dlatego wyszedłem wcześnie. Żal mi go, bo wszystko ukrywa wewnątrz siebie, ale ja to zmienię. – znów poczułem ukłucie bólu wewnątrz serca.

- Więc rano po prostu go pocieszałeś? – zapytałem niepewnie.

- Tak – odparł z uśmiechem Siri – Widziałeś to? – nie odpowiedziałem, spuściłem tylko głowę. – Więc to o to chodzi! – stwierdził kruczowłosy – Byłeś zazdrosny, kiedy zobaczyłeś mnie i Lu razem. To, dlatego jesteś taki dziwny. – zwrócił się do mnie. Odwróciłem szybko twarz w drugą stronę udając obrażonego. Musiałem ukryć rumieniec, jaki wpełzł na moje policzki.

- Ja zazdrosny, o Ciebie? – fuknąłem teatralnie – Też coś! – ale czułem, że mi ulżyło i w głębi duszy odczuwałem nieodpartą radość.

Remus Lupin diary yaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz