Rozdział 4

242 17 2
                                    


Obudziłam się o szóstej trzydzieści i poszłam do łazienki. Miałam zamiar umyć zęby, gdy zadzwonił telefon. Ten dźwięk rozbrzmiał w ciszy tak niespodziewanie, że aż upuściłam szczoteczkę. Oczywiście, pasta wylądowała mi na stopie. Zirytowana, odebrałam telefon i warknęłam -Czego? 

- Oj, kochanie. Nie musisz tak się cieszyć, że mnie słyszysz. -powiedział rozbawiony Zack. 

- O! Cześć Zackuś!- zaszczebiotałam. Po czym warknęłam: Czego chcesz? 

 -Jak to czego? Zawieźć cię do szkoły, aniołku. 

- Ha ha. Dobre. Spadaj.- to mówiąc, rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. W tym samym czasie, usłyszałam dźwięk klaksonu. - Co za idiota - wymamrotałam z uśmiechem, patrząc przez okno na samochód. Postanowiłam nie dać mu tej satysfakcji i nie dać się podwieźć do szkoły. Wzięłam plecak i wyszłam z domu przez okno. Oczywiście, nie mogłam wylądować na nogach. Musiałam się przewrócić. Wybrałam dłuższą drogę do szkoły, żeby przypadkiem nie spotkać wkurzonego Zacka, który zapewne nadal na mnie czeka w samochodzie, przed moim domem. 

Weszłam do szkoły, po czym poszłam pod klasę. Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie i cały czas zastanawiałam się co zrobił chłopak. Po czym doszłam do wniosku, że za dużo o nim rozmyślam i na powrót skupiłam się na lekcji. Gdy tylko usłyszałam dzwonek, wybiegłam z klasy, kierując się w stronę szafki. Wyjęłam z niej potrzebne rzeczy i ruszyłam pod kolejną salę lekcyjną.  Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Wyjęłam zeszyt i zaczęłam w nim rysować, czekając na nauczycielkę. Nagle drzwi od sali otworzyły się z hukiem, a do klasy wparował Zack. Wodził po klasie oczami, w których migotały iskierki gniewu. Miałam ochotę schować się pod ławką, ale nie mogłam dać mu tej satysfakcji, więc dalej siedziałam coraz bardziej przerażona. Gdy w końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie, prawie uciekłam. Alfa podszedł do mnie, a raczej podbiegł. Chwycił mnie za ramię i zaczął siłą wyciągać z klasy. 

- Jeżeli się nie ruszysz, to cię wyniosę.- powiedział, bo zaczęłam stawiać czynny opór, łapiąc się wszystkiego co popadnie. Na tę jawną groźbę, przestałam utrudniać mu wyciąganie mnie i już po chwili byliśmy w magazynku dla sprzątaczek. Dlaczego one nigdy nie są zamykane?!

- Słuchaj, nie wiem, czego chcesz, ale jeśli jesteś zły, o to, że nie chciałam, żebyś mnie podwiózł, to...- nie dane było mi dokończyć, bo chłopak wpił się w moje usta z pasją. Zaskoczona, oddawałam przez chwilę pocałunek. Po paru sekundach opamiętałam się i odepchnęłam go z równą pasją jaką on mnie całował.

- Co ty robisz?- krzyknęłam. Zack zasłonił mi usta i powiedział: - Na lunchu siadasz z nami. Przyjdziesz sama albo wyślę Matta.. Po tych słowach wyszedł, zostawiając mnie oszołomioną w magazynku. 

:)

ZamilczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz