31 (cz. V)

593 56 6
                                    

Do końca tamtego dnia Nanase był inna niż zawsze. Po mimo, że na normalnych treningach pracowała 2 razy więcej od innych tym razem wszystko wykonywała poczwórnie. Wydawało się jak by ćwiczeniami chciała się odstresować. Pierwszego dnia obozu każda drużyna miała rozegrać po jednym meczu z innymi. Dzięki Kapitance podczas wszystkich meczy drużyna Karasuno niemal potrajała wynik przeciwniczek.  

Ostatni mecz odbywał się już kiedy na dworze było ciemno. W czasie kiedy drużyny rozciągały się na sale wszedł chłopak o poważnym wyrazie twarzy. Rozejrzał się  i po chwili podszedł do trenera jednej z drużyn 

-Przepraszam- mężczyzna odwrócił się w jego stronę- Moi koledzy chcieli by zobaczyć mecz, czy była by taka możliwość?-

-Oczywiście, że tak chłopcze-odpowiedział mu z uśmiechem- Tylko może lepiej wejdźcie na górę... Jedna z naszych zawodniczek dzisiaj dość ostro gra- 

-Oczywiście- powiedział i wyszedł z sali 

Po chwili przez salę przewiniły się trzy męskie drużyny siatkówki i cicho weszły na antresole. 

Matusoka była tak zajęta robieniem kolejnej serii brzuszków i pompek, że nawet nie zauważyła jak Tanaka cichuteńko czmycha tuż obok niej. 

Trener dmuchnął w gwizdek na znak zbiórki. Dwie drużyny podbiegły do niego i ustawiły się przed sobą. 

-Zaraz zaczynamy mecz, jak wiecie dzisiaj gramy tylko po dwie kwarty* ze względu na czas. Mam nadzieje, że dacie z siebie wszystko, Matusoka jest już nawet trochę zmęczona więc może wszyscy wreszcie pogramy a nie tylko ona- spojrzał się na dziewczynę z wymowną miną, a ona strzeliła językiem- Jest jeszcze jedno, mamy małą publiczność, wasi koledzy z obozu siatkarskiego przyszli obejrzeć wasz mecz- powiedział i uśmiechną się szeroko. 

W momencie wypowiadani tych słów źrenice Nanase powoli się zmniejszyły, na jej czole pojawiła się mała pulsująca żyłka, a jej aurę niemal że można było zobaczyć. 

-Zaczynamy?- Zapytał trener 

-Powodzenia- obie drożyny krzyknęły w tym samym czasie. 

Kapitanka Karasuno stanęła na środku boiska obok o niemal głowę wyższą od niej trzecioklasistki.

-Hej młoda- zaczęła tamta- tylko się nie wysilaj bo w skakaniu nikt Jeszce ze mną nie wygrał-

-Masz absolutną racje- uśmiechnęła się pod nosem zielono oka- Jeszcze...-

Gwizdek. 

Wyższa dziewczyna wyskoczyła i już miła uderzyć w piłkę kiedy tuż przed jej rękę wsunęła się ręka Nanase. Matusoka złapała piłkę jedna ręką i ściągnęla w kiedrunku ziemi. 

Kiedy spadła na ziemię, sprintem, omijając wszystkich blokujących, dobiegła do kosza wybiła się kawałek przed nim i skoczyła w jego stronę. Wyskoczyła sporo wyżej niż był kosz. Piłka która podczas lotu cały czas była przyklejona do ręki zawodniczki wpadła do kosza a dziewczyna z ogromną siłą złapała się obręczy kosza oburącz. 

Trzask.

Odgłos uderzenia butów o ziemię. 

-Wybaczcie... Ale chyba już nie pogramy- powiedziała dziewczyna ze sztucznie smutną mina ironicznie. 

Na sali panowała cisza. 

Nanase podeszła do trenera i podała mu obręcz od kosza. 

-To ile mam zrobić okrążeń za karę?-zapytała

-Aż nie będziesz mogła się ruszać- burkął trener i wyszarpnął jej z ręki przedmiot.

-Tak jest!- zasalutowała dziewczyna i wybiegła z sali 



*Mecz koszykówki trwa 60min w tym są 4 tzw. kwarty po 15min.


_______________________________

Yhym... miałam pisać wypracowanie na biologię 

Wiem wiem mało Ryu..

ALE!! poczekajcie do części VI bo jednak będzie! 

poczekajcie!!! 


Emm... (Haikyuu) [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz