2

3.9K 340 18
                                    

     Bijące światła, ulicznych latarni uderzały w źrenice, wywołując poczucie dyskomfortu. Nad miastem zebrały się chmury, ciągnąc za sobą niespokojny wiatr, poruszający wszystko, co nie miało wystarczająco sił, aby okazać sprzeciw. Przez najjaśniejsze ulice przemknął mrok, zaglądający kolejno do okien domostw, w poszukiwaniu łatwego celu. Obdarzone w nadzwyczajny instynkt, zwierzęta, dawno skryte w bezpiecznych miejscach, oczekiwały chwili, w której to słońce zdoła rozpromienić pogrążony w płaczu świat. Ciężkie krople opadały na ziemię, tworząc w najbliższym czasie kałuże. Woda począwszy obmywając brudy, wytworzone działaniem człowieka, sama zostawiała po sobie cienkie szlaki. Osuszone przez wschodzące słońce, przybiorą postać drobnego pyłu. Bosa stopa dotknęła asfaltu, uderzający natychmiast zimnem w delikatną skórę. Czarnowłosa opuściła dłonie po zamknięciu drzwi pojazdu, słysząc jak ten odjeżdża w dal, pozostawiając w ostateczności jedynie echo. Opadające włosy wiły swe ścieżki po twarzy, łącząc końce z deszczem. Ruszyła na przeciw mocarnej bramy, wzniesionej tuż przed miejscem, do którego zmuszona była wrócić. Pchnęła wolną ręką bogato zdobiony metal, krocząc wzdłuż kamiennej drogi, prosto ku wejściu. Weszła jakby mówiła szeptem, nie była zmuszona do stawiania ostrożnych kroków. Ciało tańczyło płynnie w ciszy, zupełnie samoistnie, niczym kierowana czyjąś ręką. Buty dokładnie ułożyła na niewielkich rozmiarów dywaniku, na którym po chwili leżała również suknia. Przechodząc blisko lustra weszła pod prysznic. Rodzice dziewczyny przybyli znacznie wcześniej. Każde kolejno wykonywane połączenie kończące niepowodzeniem, wywoływało zamęt między małżeństwem. Koniec końców oboje zachęcało siebie nawzajem do wspólnej kłótni, która wybuchła w mgnieniu oka.
     Wzniosłe krzyki poczęły wypełniać powoli cały dom, niezrozumiałe słowa wędrowały w pustej przestrzeni. Zakręcając wodę, usłyszała je od razu. Nie chciała odnajdywać zainteresowania w sprawach dorosłych. Nie mogła odnaleźć właściwej drogi ku rozwiązaniu własnych problemów, angażowanie w dodatkowe konflikty byłoby rysą na osobowości. Nakładając ręcznik na umyte włosy, ubrana jedynie w bieliznę, wróciła do pokoju, zakluczyła drzwi, chcąc przetrwać tę noc w samotności nie mając styczności z rodzicami. Zasiadła przy lustrze skupiając wzrok na podkrążonych oczach. Trwając w bezruchu, z ociekającymi od nadmiaru wody z włosami, czuła jedynie jak krople tworzą ścieżki od ramion po same plecy.
     Wyciągając rękę ku drewnianemu pojemnikowi,  z wnętrza wyjęła pierwszą, napotkaną szminkę. Nie odrywając w dalszym ciągu oczu od swojego odbicia, otwierając kosmetyk, ukazujący krwisty kolor, na poziomie ust wykonała łuk, którego ramiona skierowała w górę. Do głowy napłynęły wspomnienia z wcześniejszej konfrontacji z Kimem, którego słowa uderzyły w samo serce. Pokładając najskrytsze tajemnice czterem ścianom, zaczęła płakać. Lecące łzy połączone z wodą leciały wzdłuż twarzy, kończąc swoją wędrówkę na brodzie, z których nie mogąc dłużej utrzymać miejsca, bezwładnie opadały na uda.
     Krzyki w domu ucichły, wcześniejszy hałas zastąpiła upragniona cisza, będąca ukojeniem dla skrzywdzonego umysłu. Jej oczy wciąż rysowały w wyobraźni twarz, wołającej o zdrowy rozsądek. Przeprosiła w myślach, choć nikt, poza nią nie zdawał sobie z tego sprawy. Chwyciła najbliższą możliwość  by jakkolwiek podnieść ociężały umysł. Pomagając sobie rękami, wstała. Zdjęła mokry ręcznik, wrzucając tym samym do kosza na pranie.
     Gasząc wszystkie światła usiadła na krańcu łóżka patrząc bezpośrednio za okno, za którym rozpościerał się ogród. Ciągnące rozmyślania spowodowały problemy z zaśnięciem. Dojście do wniosku,  iż właściwie jest ona bezradna w kwestiach oddawania głosu w większości sprawach, pochłonęło więcej niż ponad godzinę. Przenosiła ciało z lewy bok na prawy, usiłowała odnaleźć odpowiednią pozycję. Nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej w pozycji leżącej, wstając z rozmachem, krzątała się od łazienki po sam koniec pokoju. Sortując znane sobie metody na ułatwienie drogi, tym razem nie była przychylna żadnej z opcji. Zmęczona samym usilnym szukaniem problemów, zrezygnowała z wszelkich starań. Wróciła do łóżka, niebawem gdy czas zahaczał o godzinę ósmą, w końcu zasnęła.
     Wraz z dochodzącą na zegarku godziną dziesiątą, w pokoju rozbrzmiało głośne, ciągłe pukanie. Klamka kilkukrotnie wędrowała od góry do dołu. Po drugiej stronie stała matka Ami, chcąca z zapałem wejść do środka. Gdy poniosła porażkę, podejmując drugie podejście, uniosła głos powtarzając kilkukrotnie imię córki. Ta natomiast powoli otwierając oczy, zmrużyła je momentalnie, gdy tylko nadeszło spotkanie z promieniami słońca, które rozświetliły cały pokój. Wspierając ciało jedną ręką usiadła w końcu szukając opuszkami palców końca koca. Zarzuciła ciepły materiał za plecy, otworzyła drzwi, gdy tylko zobaczyła rodzicielkę w progu, wróciła powolnym krokiem.

Return || k.thOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz