Rozdział 1

695 68 30
                                    




Even when the sky is falling down
Even when the earth is crumbling 'round my feet 

Moje życie, krótko mówiąc, to twitter. Nie jestem fanką otaczającego nas świata. Inaczej, nie jestem fanką ludzi otaczających mnie. Nie posiadam znajomych w realnym życiu, ciężko stwierdzić czy mam kontakt z kimkolwiek. Nigdy nie mówię wprost, nie dlatego, że boję się wyśmiania. Wiem, że nikt by mnie nie zrozumiał.  Każdy odbiera mnie jako cichą osobę, nawet mi to pasuje. Póki mam twittera staram się nie narzekać.

We just gotta get out
We just gotta get out
And if these skyscrapers, tumble down and crash around baby

Obecnie znajduję się w autobusie, popijając swoją ulubioną cappucino. Uwielbiam tą przerwę w czasie, ten moment kiedy mogę zwyczajnie usiąść ze słuchawkami, kawą i cieszyć się spokojem. Nawet jeśli nie trwa to długo.

If the earth ends up crumbling down to it's knees baby
We just gotta get out
 We just gotta get ou

Kiedy muzyka przestała grać, otworzyłam oczy. Zostały mi dwa przystanki. Ostatecznie puściłam Amnesie. Deszczowa pogoda zachęca do pogłębiania smutków takimi piosenkami. W tym jednym przypadku chyba nie różnię się od innych.

Należę do fandomu 5SOSFam. Powierzyłam całe swoje życie zespołowi 5 Seconds Of Summer. To mnie najbardziej wyróżnia. Nie każdy jest gotowy zostawić życie towarzyskie dla zespołu. Vivien Spring zawsze wybrałaby chłopaków.

Lubię myśleć o tym jak ich palce szarpią struny gitar. O tym jak Calum przegryza wargę. O tym jak Ashton machą głową podczas grania na perkusji. Na myśl o Michaelu zawsze zaczynam się uśmiechać. Luke... gdyby nieskazitelna opinia, zapewne zrobiłabym sobie taki sam kolczyk. Tym razem niekoniecznie tylko dla niego, naprawdę mi się podobał.

Często zadawałam sobie pytania, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Jak wyglądał ich pierwszy raz? Dlaczego Michael farbuje włosy? Czy Brashton to ustawka?

I wiele innych, bardziej brudnych pytań.

Oh, wait. Wysiadam.

Tak właśnie czas leci. Ale nie zastanawiałam się nad tym długo, gdyż dostałam powiadomienie. Twitter. Od Calum5SOS.

Szybciej. Szybciej. Szybciej!

"miałem nie spojlerować, ale taki już jestem, więc drodzy fani! dokładnie 20:00 rusza sprzedaż biletów na koncerty. nie mogę się doczekać aż was zobaczę x"

Starając się odpisać jako pierwsza wystukałam szybko "ily". Odświeżyłam tweeta. Bingo! Pierwsza!

Idąc do szkoły starałam ukryć się radość. Jest jakieś 60%, że mnie zauważy. Chociaż i tak mam duże szczęście. Mam follow od trzech chłopaków, oprócz Caluma. A w jego przypadku zawsze staram się najbardziej. Dlatego im częściej widzę jak podaje dalej tweety innych, krew mnie zalewa. 

Okej, muszę się skupić na przetrwaniu w szkole.

Myślę, że ubiór ma wielkie znaczenie tutaj. Jeśli nie nosisz miniówy czy obciskających jeansów - nie liczysz się. Dlatego moja szafa jest pełna babcinych swetrów i spódnic w kwiaty. Nie muszę tłumaczyć dlaczego mam tylko jedną parę zdartych, granatowych conversów. 

Kiedy skończyłam 18 lat postanowiłam, że zacznę się malować. To dość odważna decyzja jak na osobę mojego pokroju. Nie obeszło się bez wrednych komentarzy. Niestety, cicha nie znaczy słaba.

Wracając do wieku, dokładnie za dwa dni mam 19 urodziny. Ostatnia klasa. A potem? Nie wiem. Ale to temat, który zbywam. Nie ma to dla mnie znaczenia.

***
 - Vivien! Zejdź proszę! - krzyknęła mama z dołu.
- Już idę! - odpowiedziałam pisząc. 

"co prawda nie jest noc, ale i tak mam ochotę wam coś wyznać. coraz bardziej drażni mnie Calum #nocprawd #5sosfam". 

Biegłam po schodach, kiedy usłyszałam przyciszone głosy. Sprawdziłam godzinę. 19:43. Oh, za 17 minut zacznie się wielka bitwa o bilety. Gdybym mogła, wywalczyłabym pierwsze miejsca. 

- Co jest? - zapytałam rodziców siedzących przy stole.
- Możesz myśleć o nas co chcesz, ale wbrew pozorom...
- Proszę o konkrety, muszę się uczyć. - przerwałam mamie, gdyż nie znoszę takiego pierdolenia. Ups! Czy ja właśnie przeklęłam? 
- ...znamy cię i wiemy co byłoby dla ciebie idealnym prezentem na 19 urodziny. - a jednak dokończyła.
- Czyżby? - dodałam nutę ironii.

Tata, który kompletnie się nie odzywał, wyjął zza pleców białą kopertę. Powoli wręczył mi ją do ręki. Wiedziałam co to jest. Kształt przypominał tylko jedną rzecz.
- Czy to...
- Otwórz - powiedział.

Powoli rozpakowałam papier. W środku znajdował się pojedynczy bilet na 5 Seconds Of Summer. Przeczytałam dokładnie datę. 11 maja 2016 roku. Sidney. Miejsca pod sceną.

Powoli podniosłam wzrok na rodziców. Chwila. Co? 

MIEJSCA POD SCENĄ?

Tym razem wstałam i pierwszy raz od wieków pokazałam swoje emocje nie na twitterze, lecz w realu. Przytuliłam rodziców, krzyczałam, śpiewałam. A oni tylko się śmieli. Zawsze coś.

- Dziękuję! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Kocham was. Jezu, kocham was! - pośpiesznie pocałowałam ich w oboje w policzek i pobiegłam na górę. 

"DOSTAŁAM BILET POD SAMĄ SCENĄ NA 5SOS. I. CAN'T. BREATHE. LMAO"

Od razu dostałam masę odpowiedzi. 

"szczęściara x"
"należy ci się"
"zawsze w ciebie wierzyłam! xx"

Poczułam łzę szczęścia na policzku. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że przecież dopiero co ruszyła sprzedaż biletów. Więc jakim oni cudem?

Jutro, jutro się tym zajmę. Teraz jest czas dla twittera.

"ten dzień jest stanowczo>>>>"





twittergirl [Calum Hood]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz