Rozdział 13

177 24 25
                                    

Spotkanie trwało jeszcze 20 minut, ale ja uporczywie unikałam kontaktu z Calumem. Co ja poradzę na to, że byłam strasznie zawstydzona tą sytuacją? Pomińmy póki co, że to idol. Jakiś chłopak chcę się ze mną umówić! Żyję na tym świecie 19 lat z czego w związku mogłabym już być od jakiś 5 lat, ale wybrałam siedzenie w książkach, twitter i 5SOS.

Teraz wróćmy do tego, że to mój idol.
Calum Thomas Hood dał mi swój numer...
Calum otworzył się przede mną.
Calum mnie przeprosił.
Calum zaśmiał się z mojego żartu.

Oczywiście, nie zapomnę tego, że wpadłam na Michaela. Luke pomachał do mnie, to samo Ash.
Koncert był niesamowity. Usłyszałam moich chłopców. Ten wieczór należy do najpiękniejszych wieczorów w moim życiu.

- Co z Mirandą? - ktoś przerwał mój natłok myśli.
Ah, tak. Tony. Zadzwoniłam po niego tuż po koncercie jak obiecałam.
- Nie najlepiej - zawahałam się.
- Rozjaśnij, Vi.
- Powiedziałam to i owo o jej sztucznych cyckach - policzki pokryła czerwień. Szczęście, że podjeżdżamy pod mój dom.
- Słucham? - usłyszałam głośny gwizd. Odwróciłam się do niego i zauważyłam uśmiech pełen dumy. Rozluźniłam się. - Ten strój i makijaż robi swoje. Kiedy kolejne zakupy? - spojrzał na mnie.

Auto się zatrzymało pod moimi drzwiami równocześnie z dzwonkiem telefonu Tony'ego.
- Czego? - odebrał i zamiast uśmiechu, zmrużył lekko oczy. - Jestem zajęty, nie przyjadę - kontynuował. - Zadzwoń po taxi - rozłączył się.
- Miranda? - wiedziałam, że to ona.
- Nie daje mi zapomnieć, że jednak jesteśmy razem.
- Cóż, ja o tym zapomniałam - westchnął.
- Vi... - przyciągnął swoje usta do moich. I zaczął delikatnie poruszać wargami, które o dziwo były zimne.
Nagle przerwał, żeby mi oznajmić:
 - W pocałunku obie strony pracują, skarbie.
I od razu złączył nasze usta. Boże! Wydawało mi się, że ruszałam tymi cholernymi wargami. 
Dopiero po 3 sekundach dołączyłam. Jestem taka niedoświadczona, że to aż boli. Wydaje mi się to niewłaściwie. To jak powoli wsuwa język i uczy mój jak współpracować. 
To jest przyjemne, ale nie potrafię się tym cieszyć. Nie czuję tego, co w sypialni. 

Oderwałam się bo nie potrafiłam znieść natłoku myśli, do których powoli wkradał się basista. Nie mogę myśleć o nim, całując innego.

Jestem śmieszna!

Bez pożegnania, wyszłam i skierowałam się do domu. Szybkim ruchem, otworzyłam drzwi i od razu pobiegłam do łazienki. Zaczęłam się rozbierać i bez zmywania makijażu, weszłam pod prysznic. Potrzebowałam ciepłej wody.

Zachowałam się jak dzikuska. Aż ciężko skleić mi zdania w głowie. Po prostu jest tego za dużo. Najchętniej wspominałabym te genialne momenty koncertu, albo rozmowy z chłopcami. Ale nie potrafię odpuścić sobie Caluma i Tony'ego. Kilkanaście dni temu, kiedy Tony pocałował mnie nie całując (wybaczcie, nie znam określenia na tego typu zachowania) czułam miliony motylków. Dziś czułam się nie w porządku. I to dlatego, że mój idol siedział mi w głowie!

Najzabawniejsze jest to, że opowiadając Watersowi jak było na koncercie, nie wspomniałam ani słowem o Calumie. Jakby z obawy, że to było coś złego. A on mi tylko dał mi swój numer. Pff, tylko.

Co z kolei prowadzi do tego, że między mną i Tonym nic nie ma, więc skąd podejrzenie, że mógłby być zły?

Wyłączam myślenie. Żegnajcie chłopcy.


***

7:00 AM

Dziś poniedziałek, minęły trzy dni od spełnienia mojego największego marzenia. Stoję przed szafą i pierwszy raz w życiu mam ten problem co ubrać do szkoły. Nie mam zielonego pojęcia. Czy postawić na styl koncertowy czy babciny. Nie chcę się cofać. Piątek otworzył mi oczy. Tylko dzięki mojej stanowczej postawie rozmawiałam z Calem. Otworzył mi także oczy na to, że jestem prawdopodobnie pierwszą fanką, której Hood dał swój numer.

Mogłam mu się spodobać?
Przytaknęłam głową i wypuściłam powietrze z ust (to mi dodaje odwagi) i sięgnęłam po czarne rajstopy. Ubrałam je i delikatnie przejechałam po nich nożyczkami, żeby zrobić dziury.

Czemu odnoszę wrażenie, że przesadzam?

W szafie znalazłam stary, czarny top mamy bez rękawów, który równie dobrze mógłby być obcisłą spódnicą. I tak też go wykorzystam. Nie mam specjalnie szczupłej sylwetki, ale brzuch mocno nie wystaje.
- Mamo! Mogę pożyczyć twoją koszulkę The Smiths?! - kochała ich bardziej ode mnie.
- Jasne!

Pobiegłam szybko w staniku do garderoby rodziców i zaczęłam przebierać między materiałami. Kiedy znalazłam odpowiedni, włożyłam i poprawiłam go przy lustrze.
Znowu biegiem do łazienki, zrobiłam tradycyjny makijaż, ale podkradłam mamie szminkę w kolorze brązu. Włosy rozpuściłam (nareszcie) i tak minęło pół godziny.

Jadąc autobusem napisałam krótkiego smsa do basisty, że to ja. I zanim zdążyłam się wycofać, od razu go wysłałam. I wyłączyłam telefon. Nie chcę zachowywać się jak opętana w szkole, kiedy postanowi mi odpisać. Jeśli w ogóle mnie pamięta.

***

Przeszłam przez główne drzwi szkoły i poczułam się jak prawdziwa gwiazda filmowa.
Wszystkie spojrzenia na mnie, miliony szeptów. Niektóre miny wskazywały na to, że mnie nie rozpoznali. I to bardzo mnie spłoszyło. Spuściłam głowę i truchtem dotarłam do szafki, którą dopiero co otworzyłam a ktoś bardzo gwałtownym ruchem prawie przytrzasnął mi dłoń zamykając ją!

- Lepszy wielki biust, niż brzuch Vivien - wysyczała Miranda wytykając palcem moją spódnicę.
Sparaliżowana nawet nie odwróciłam wzroku. 
- Odpowiedz coś szmato! - wydarła się. - Ośmieszyłaś mnie przed wielką gwiazdą - tym razem dodała cicho, przy uchu. Zakładam, że nikomu nic nie powiedziała.

Wokół nas pojawiła się grupka widzów. Nie pomiataj sobą idiotko!

Wyminęłam ją. Jeśli nie odpowiem, wyjdzie na to, że nie jestem szmatą. Usłyszałam brawa. Mimo wszystko nie odpuściła bo usłyszałam stukot jej obcasów. Odwróciłam się, żeby przyjąć jej słowa z dumą, ale spotkała mnie nieprzyjemna niespodzianka.

Poczułam jak woda spływa mi z włosów i skapuje na podłogę, zmywając tym samym tapetę z buzi.
- Ups - uśmiechnęła się zadziornie Miranda. - Nie mam co pić do końca dnia!
Zaraz się rozpłaczę.
- Poczekaj, za nim pobiegniesz do łazienki poprawić resztki rozmazanego tuszu, pomogę ci uporać się z rajstopami. 

Klęknęła i szybkim ruchem rozdarła mi jeszcze mocniej dziury, tak, że były przedzielone na pół.
- Złotko, wiesz czym jest golarka? - dodała dużo głośniej. Wszyscy zaczęli się śmiać. Dosłownie, z małej grupki zrobiła się widownia. Dostrzegłam Watersa, co doprowadziło mnie do wypuszczenia pierwszych łez.
- No teraz możesz biec.
- Jesteś. Potworem - popchnęłam ją i ruszyłam do wyjścia ze szkoły. Tu już szkolna łazienka nie pomoże. Za mną rozległo się stado chichotów.

Nie powstrzymał jej! Nie pomógł mi!


____

Hejka, witajcie. Na tt utworzyłam # pod którym bardzo chciałabym, żebyście pisali co czujecie po tym rozdziale. To wszystko jest pisane na spontanie. I nie wiem, nie jestem szczególnie dumna z tego rozdziału. Ogólnie chyba coraz gorzej mi idzie. Jednak wiadomo, każdy autor ma takie odczucia. Mam nadzieje, że wam się jednak podoba.
UDOSTĘPNIAJCIE!

DestroySusan xx



twittergirl [Calum Hood]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz