Rozdział X

671 41 3
                                    

Tris

- Świetnie się spisałaś. - mówi Tobias kiedy idziemy pokazać nowicjuszom ich mieszkanie. - Ja muszę lecieć, ale ty idź im pokaż ich pokój. Rozdaj im to. - mówi i podaje mi torbę jak myślę z ubraniami. - Potem każ im napisać na kartce swoje imiona, datę urodzenia i starą frakcje. - mówi a ja staram się zapamiętać. - Wieczorem na kolacji mają mi ją przekazać. Wszystko zapamiętałaś? - pyta gdy widzi moją minę. Kiwam głową. Po chwili odchodzi a ja zostaje z bandą szesnastolatków. To trochę niesprawiedliwe, że jesteśmy w tym samym wieku a to ja sprawuje nad nimi władzę. Odpędzam od siebie tą myśl. Wchodzimy do pomieszczenia.

- Rozgośćcie się. - mówię i rzucam im torbę pod nogi. - Ubierzcie się w to. - pokazuje palcem na torbę. - Na kolacje macie przynieść do mnie lub do Cztery listę z waszymi pełnymi imionami, datą urodzenia i starą frakcją. Jeśli komuś nie podoba się jego imię może je zmienić, ale tylko raz więc dobrze się zastanówcie. Napiszcie je obok. - mówię. - Później dostaniecie punkty, za które możecie sobie kupować ubrania czy co tam sobie chcecie. - dodaje i zastanawiam się czy coś jeszcze powinnam im powiedzieć. - Wszystko jasne? - pytam dla pewności. Kiwają głowami a ja wychodzę. Myślę, że dobrze mi poszło. Byłam stanowcza i o dziwo nie zadawali żadnych głupich pytań. Idę do dowództwa. Mam nadzieję, że spotkam tam Christinę i Petera. Ciekawe jak im poszło. Zanim wchodzę pukam. Słyszę donośny głos Amara. Wchodzę.

- Witaj Tris. - mówi przyjaźnie. - Jak ci poszło? Byli bardzo wredni? - pyta ze śmiechem.

- W ogóle. - odpowiadam. - Nie ma tu Tobiasa? - pytam zdziwiona.

- Nie widziałem go dzisiaj, ale miała przyjść Christina i Peter. Dam wam punkty i po kolacji im je rozdacie. - mówi i w tej chwili wchodzą do sali. - Świetnie, że jesteście. Ilu jest u was? - pytanie skierowane jest w moją stronę. Muszę chwilę pomyśleć zanim odpowiem.

- Dziewięcioro. - mówię po chwili a Amar podaje mi kopertę.

- Sto dla każdego. - informuje. - A u was? - pyta Chris i  Peter 'a.  

- Piętnastu. - odpowiada moja przyjaciółka z uśmiechem i dostaje kopertę. Żegnamy się z Amarem i idziemy we troje do Jamy. Zaskakuje mnie Peter. Ostatnio ciągle spędza czas z Christiną chociaż wcale nie musi. A co gorsza jej nie przeszkadza jego towarzystwo. Siadamy przy jednym ze stolików i zamawiamy sobie kawę.

- Jak wam poszło? - pytam z ciekawości.

- Chyba dobrze. - odpowiada Peter. - Nikt mnie nie zmusił do tego, żebym mu przywalił, więc dobrze. - śmiejemy się. Niedługo kolacja, ciekawe czy zrobią to co im kazałam. - A gdzie Cztery? - pyta po chwili.

- Nie mam pojęcia. - odpowiadam zgodnie z prawdą. - Tak w ogóle skąd wy znacie tego Jamie 'go? - pytam przypominając sobie, że miałam ich o to zapytać.

- Któregoś dnia chciałem sobie zrobić nowy tatuaż, ale okazało się, że wszyscy dotychczasowi tatuażyści zginęli podczas wojny, chociaż i tak ich nie pamiętam. - mówi Peter, a ja przypominam sobie o Tori. Była poniekąd moją przyjaciółką. Zawsze z jakimś problemem szłam do niej. Tęsknię za nią. Peter kontynuuje. - No i spytałem Amara czy nie powinniśmy znaleźć jakichś nowych tatuażystów. Szczególnie, że zaraz Nowicjusze będą chcieli sobie je zrobić. No i poprosił mnie, żebym znalazł osoby, które się tym miały zajmować w przyszłości. Jamie nawinął się pierwszy po czym polecił mi kilku swoich znajomych. - tłumaczy a ja kiwam głową.

- I co zrobiłeś sobie tatuaż? - pytam z uśmiechem.

- Oczywiście, byłem jego królikiem doświadczalnym. Chcecie zobaczyć? - pyta dumnie.

NieustraszonaWhere stories live. Discover now