Rozdział XXXVI

513 36 8
                                    

Tobias

Tris stała z zasłoniętymi dłonią ustami i przerażoną miną.

- Co się stało? - spytałem zdziwiony jej zachowaniem i wyjrzałem za drzwi gdzie stała znana mi już kobieta. Ta sama, która zeszłej nocy poinformowała mnie o wypadku mojej siostry. Tris wtuliła się w moję ramię, a ja czekałem na odpowiedź ze strony kobiety.

- Christina Kravitz została brutalnie zaatakowana nożem. Jest w bardzo ciężkim stanie i została przewieziona do szpitala w Altruizmie. Przykro mi. - mówi smutno kobieta, a ja kiwan lekko głową. Zamykam drzwi i mocno przytulam do siebie drobną blondynkę.

- Dlaczego to spotyka akurat nas? - chlipie i się ode mnie odsuwa. Patrzę na nią smutnym wzrokiem. Tak bardzo żałuję, że nie potrafię jej pomóc.

- Zadaje sobie to samo cholerne pytanie. - mówię przez zaciśnięte zęby i przeklinam w myślach.

- Musimy tam jechać. - stwierdza stanowczo dziewczyna, a ja się z nią w zupełności zgadzam. W szybkim tempie zakładamy na siebie ubrania i biegniemy w stronę samochodu, którym już dzisiaj byliśmy w Altruizmie. Jak najszybciej się da jadę w kierunku szpitala, więc zajmuje to nam zaledwie kilka minut. Pędem biegniemy do recepcji i pytamy o naszą przyjaciółkę.

- Sala 231, piętro 11. - informuje kobieta, a my windą jedziemy na wyznaczone piętro. Pod salą ciemnoskórej siedzi jedynie Peter.

- Hej Peter, co się stało? - pyta Tris i kładzie mu rękę na ramieniu, przez co chłopak zrywa się ze swojego miejsca.

- Boże! Jak dobrze, że jesteście... ja nie wiem jak to się mogło stać. - mówi zapłakany brunet i łapie się bezradnie za głowę. - Szliśmy na kolację i wtedy, ktoś się na nas rzucił. Było ich kilkoro. Wszyscy w maskach. Dwóch złapało Chris, a reszta mnie. Nie robili mi krzywdy tylko zmuszali do patrzenia na to jak ona cierpi. Ranili ją nożem, a gdy już ona była nieprzytomna, a ja nie miałem już sił się wyrywać przełożyli mi coś do ust. Zemdlałem, a jak się obudziłem już ich nie było. Tylko ona cała we krwi. Odniosłem ją do szpitala, ale powiedzieli, że tylko w Altruizmie mogą jej pomóc. - wydukał i ponownie usiadł na krześle.

- Peter to straszne. - jęknęła Tris, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.

- Gdzie ona teraz jest? - spytałem spokojnym głosem. W końcu ktoś z nas musiał zachować zdrowy rozsądek i nie panikować.

- Operują ją. - bąknął wycierając oczy.

Tris

Boże, to straszne. Jak mogli to zrobić!? Czemu znowu to zrobili!? Wyobrażam sobie, co czuł Peter, gdy widział jak jego ukochana cierpi, a on nie mógł jej pomóc. Kilkakrotnie znalazłam się w takiej sytuacji, ale jakoś się udawało. Miałam szczęście, jednak Chris tego szczęścia zabrakło.

- Pan Hayes? - spytał jakiś starszy lekarz podchodząc w naszą stronę.

- To ja. - odparł szybko Peter i podszedł do mężczyzny. - Co z nią? - dodał nie pozwalając dojść Altruiście do głosu.

- Pana narzeczona, jest aktualnie w śpiączce. Na szczęście nie zostały uszkodzone, żadne ważne narządy wewnętrzne więc pani Kravitz powinna dojść do siebie w najbliższym czasie. - informuje z uśmiechem lekarz, a ja oddycham z ulgą i splatam rękę Cztery ze swoją. - Myślę, że mogą państwo spokojnie wrócić do domu i odpocząć. - dodał lekarz spoglądając to na naszą dwójkę, to na Peter' a.

- Możemy ją zobaczyć? - spytał Peter ignorując jego wcześniejsze słowa.

- Niestety nie. - odparł smutno lekarz. - Będzie to możliwe dopiero jutro, także proszę jechać do domu. - stwierdził starszy człowiek i odszedł w kierunku, z którego wcześniej przyszedł.

NieustraszonaWhere stories live. Discover now